Od północnej strony cisza

Drży może czeka na odkrycie przez innego człowieka

Który dniem i nocą czuwa

Widok światła spadającego nagle z nieba przytłacza go powala i zgniata

Nie pozwala równomiernie oddychać patrzeć iść

Ktoś lata nad nami co wieczór

Rozpuszcza plotki o końcu świata

Kończą się wreszcie zapasy mąki cukru i oleju w magazynach

Lecz ziaren pełne spichrze I otwarte drzwi domów

Gdzie Chrystus rodzi się na nowo kaleki nagi opuszczony

Pan świata król królów Światło

Jeszcze przebija się w mroku W zamieci

Podróżny odwiedza miasto snuje się opowieść wieczorną

Przełęczą doliną potokiem w konarach drzew zaplątany kos

Próbuje śpiewać bez skutku bez nadziei

Ale czy spróbuje znowu?

Czy wtedy rozpozna Cię kiedy wejdziesz w inny świat…