W bet ha-midraszu zawsze siadywał naprzeciw bimy i zatapiał wzrok w księgi. Był uczonym, ale i sędzią, gdy chodziło o drobne sprawy, którymi rebe nie zaprzątał sobie głowy.

Judel był cichym i skromnym Żydem, ubranym czy to lato, czy to zima w cienką, luźną kapotę. Koszulę nosił na lewą stronę, więc kołnierzyk się wywijał, nie zapinał go zresztą. Rękawy koszuli też wyglądały nieco dziwnie. W takim oto stroju, we czwartki składał cotygodniową wizytę swoim patronom, zbierając od nich datki na swoje utrzymanie lub zapraszał ich do odwiedzin rebego. Nigdy się nie śpieszył i zawsze chodził powoli. Ale w piątki, tuż przed czasem, gdy godziło się zapalić świece, pędził po ulicach radzyńskiego sztetł. Za każdym razem gdy przystawał, wyprostowywał przygarbione plecy i wykrzykiwał – „In szul a-r-rrejn![1]”. Słysząc go, żydowscy sklepikarze wiedzieli, że oto nadszedł koniec tygodnia. Odgłos brzęku setek zasuwanych sztab i zamykanych zamków niósł się po Radzyniu, i wkrótce w oknach pojawiały się płomienie szabasowych świec.

W domu Judla, oprócz żony Risze, mieszkało czworo dorastających synów i trzy córki. Żadne z nich nie pracowało. Jedynym żywicielem rodziny był Judel. Nic zatem dziwnego, że żyli w niedostatku, a tymczasem rodzina musiała wyprawić kilka ślubów albo w ogóle mieć co do garnka włożyć podczas innych ważnych uroczystości. W święta więc, gdy tylko Risze wchodziła do domu, wszyscy od razu zauważali wystający spod jej chusty bochen rumianego żytniego chleba. Pewnego dnia Risze pokłóciła się ze starszymi dziećmi, które, okazało się, zjadły cały chleb i inne jeszcze przysmaki, nie zostawiając ani kawałka dla najmłodszej Lealke. A matka bardzo kochała swoją córkę.

I wtedy wprost z bet ha-midraszu do domu wrócił szames Judel. Spytał Risze o powód jej krzyków. Odparła – „Młodzież zjadła cały chleb, całą kiełbasę i co Lealke będzie teraz jadła?” I w tym momencie popłynęły łzy z jej zawsze zaczerwienionych oczu. – Sza, sza, Judel uspokajał żonę i rzekł do niej dobrodusznie: „Nie gorączkuj się, nie krzycz, nie przeklinaj swoich dzieci. Niebawem, dzięki Bogu, wydorośleją. Tym sposobem możesz rozbudzić w nich bezczelność i będą przeciw tobie. A wtedy stanie się rzecz jeszcze gorsza, bo wszak nakłonisz ich do złamania przykazania »Czcij ojca swego i matkę swoją«”.

 

Przypis od tłumacza:

[1] In szul arejn (jid.) – Czas do synagogi.


Isroelke List, Lichtiker gesztaltn. Szames Judel [w:] Sefer Radzin; izker –buch = Radziner izker buch, red. I. Zigelman, Tel Awiw 1957, s. 63-64. Tłumaczenie z jidysz Alicja Gontarek