Rozdział 26. Plac egzekucyjny przy zakładzie karnym był ogrodzony wysokim czerwonym murem.

Miejsce, w którym wykonywano egzekucje było oddzielone metalową siatką od placu, na którym znajdowało się kilkanaście krzeseł ustawionych w dwa rzędy dla krewnych ofiary i innych osób. Te musiały jednak uzyskać specjalną przepustkę, aby móc oglądać egzekucję. W samo południe dwie strażniczki prowadziły skutego kajdankami Feliksa z zakładu karnego na plac egzekucyjny.

-Idziemy bardziej zdecydowanie – oznajmiła pierwsza ze strażniczek, która była znacznie wyższa od swojej koleżanki.

-Masz szczęście, bo pogoda jest dzisiaj piękna – rzekła szydzącym tonem druga, znacznie niższa strażniczka.

Następnie otworzyła boczne drzwi zakładu karnego i cała trójka znalazła się na placu, na którym siedziały już osoby oczekujące na egzekucję. Feliks zatrzymał się na chwilę i dostrzegł siedzących w drugim rzędzie znajomych. Na samym brzegu usadowił się Mobutu, a obok niego Hodus i Nepos.

-Panie z plutonu egzekucyjnego już czekają – zakpiła ponownie wyższa ze strażniczek. Wtedy też Feliks dostrzegł za siatką trzy strażniczki trzymające karabiny oraz ich dowódczynię.

-Idziemy bandyto, bo dziewczyny za siatką się stresują – wtrąciła niska strażniczka. Gdy jednak przechodzili obok siedzących osób, z krzesła na samym brzegu pierwszego rzędu zerwała się starsza kobieta, która podeszła do strażniczek i skazanego.

-Muszę mu oddać pieniądze za lody – oznajmiła kobieta, której Feliks trzykrotnie kupował niegdyś lody.

-A na co mu pieniądze, jak za chwilę go rozstrzelają! – stwierdziła wyższa strażniczka.

-Nie chcę mieć długu i muszę mu oddać pieniądze – nie ustępowała staruszka.

-To niech mu pani wsunie do prawej kieszeni – zaproponowała niższa strażniczka.

-Muszę mu oddać do ręki.

-Ale ja nie mogę go rozkuć! – tłumaczyła strażniczka.

-Bez rozkucia też może wziąć te pieniądze – włączyła się wyższa strażniczka. Wtedy staruszka podała Feliksowi banknot o nominale dziesięciu feminek, a następnie nałożyła mu pospiesznie obrączkę na palec u prawej ręki.

-Co pani robi? Oszalała pani? – zdenerwowała się niższa strażniczka.

-Tylko nie tym tonem do starszej kobiety! Bo złożę skargę u dyrektorki – odpowiedziała zdecydowanie staruszka. – A teraz będziecie go musiały rozkuć, bo on jest już mój. Właśnie się z nim zaręczyłam.

-Naoglądałaś się babciu filmów i coś ci się pomieszało – zakpiła niższa strażniczka.

-Studiowałam prawo przez półtora roku to wiem co mówię. Jest takie prawo, że jeśli kobieta zaręczy się ze skazanym, to egzekucja jest wstrzymana.

-Kto pani takich głupot naopowiadał? – zdenerwowała się strażniczka.

-To nie są głupoty. Ona ma racje! – włączyła się wyższa strażniczka. – Jest u nas takie prawo, ale chyba od stu lat nikt się na nie tu nie powoływał.

-Nie skończyłam wprawdzie prawa, ale studiowałam przez półtora roku to wiem, co mówię – rzekła zadowolona staruszka.

-Nie boi się pani poślubić mordercy? – zapytała wyższa strażniczka.

-On mi nie wygląda na mordercę.

-Ale nim jest! – wtrąciła niższa strażniczka.

-Jak pani chce. Nogareto, dzwoń do kierowniczki. Powiedz jej o tej kobiecie i zapytaj co mamy robić?

-Już dzwonię – odparła niższa strażniczka, po czym odeszła na bok i sięgnęła po komórkę, aby zadzwonić do swojej zwierzchniczki.

-Jeszcze jedna kwestia. Chce pan poślubić tę kobietę? – Po tych słowach Feliks spojrzał na staruszkę, która uśmiechała się do niego jak tylko potrafiła.

-A jeśli ją poślubię, to nie zostanę stracony?

-Zostanie pan stracony dopiero po jej śmierci! – oznajmiła strażniczka.

-A skąd wiadomo, że ja umrę pierwsza? – oburzyła się staruszka.

-Jeśli tak, to mogę ją poślubić – stwierdził Feliks i uśmiechnął się na siłę.

-Jaki ten świat jest nieprzewidywalny. Myślałam, że już nie wyjdę za mąż, a tu proszę, trafił mi się taki przystojniak.

-Ja na pani miejscu bym się tak nie cieszyła.

-A ma pani męża ambasadora?

-Mąż jest stolarzem – odparła strażniczka – ale licencjonowanym.

-A mój jest ambasadorem.

-Już nie jestem ambasadorem. Odwołali mnie – oznajmił Feliks.

-Ale byłeś, a ja będę panią ambasadorową – cieszyła się staruszka. W tym momencie niższa strażniczka zakończyła rozmowę i mrugnęła do swojej koleżanki, aby do niej podeszła.

-Macie tu stać i się nie ruszać, bo będę strzelać! – ostrzegła wyższa strażniczka.

-Niech pani nie strzela, bo mi pani jeszcze postrzeli narzeczonego – rzekła wystraszona staruszka, która po chwili zwróciła się do Feliksa. – Skoro mamy się pobrać, to może się przedstawmy. Jestem Felicja – i uścisnęła jego skutą dłoń.

-A ja jestem Feliks.

-Wiem, bo mówili o tobie w telewizji. Od razu cię rozpoznałam i uznałam, że skoro trzy razy stawiałeś mi lody to muszę cię uratować.

-Dziękuję ci Felicjo – odparł Feliks. W tym też momencie zbliżyły się strażniczki, które wyjaśniły całą sytuację.

-Miała pani rację. Jest takie prawo, ale będzie obowiązywać jeśli natychmiast go pani poślubi – oznajmiła wyższa z funkcjonariuszek zakładu karnego. – A jeśli nie, to będziemy kontynuować egzekucję.

-Jaką egzekucję! Feliks jest mój – oświadczyła Felicja.

-Skoro ta, to wezwiemy do więzienia kapłankę i ona udzieli wam ślubu. Nogareto idź i powiedz dziewczynom, że egzekucja jest odwołana.