Dziwna wiadomość z kraju
Bardzo mnie porusza –
Podobno skonfiskowali
„Pana Tadeusza”.

Cenzor miał wątpliwości.
Czytał, wahał się, chwiał się.
Spocony jak mysz pod miotłą,
Otwarcie mówiąc – bał się.

Wy się jemu nie dziwcie,
Nie śmiejcie się, mili moi,
Z biednego urzędnika,
Że on się – trudno – boi.

Niech was to nie oburza,
Nie miejcie go za tchórza,
U niego pensja mała,
Odpowiedzialność duża.

Puści co nieopatrznie,
Z posady go wyleją.
Nie puści, skonfiskuje,
Wszyscy się z niego śmieją.

Czytał. Bał się. Miał różne
Skrupuły i skrupułki.
Nareszcie poszedł z tekstem
Do towarzysza Gomułki.

Gomułka bierze książkę
Do ręki. Okładkę czyta.
Głową kręci. Brwi marszczy.
„Co to takiego? – pyta.

„Pan Tadeusz”? Sam tytuł
Mnie razi od pierwszej chwili.
Nie trzeba żadnych panów.
Panowie się skończyli.

Wy – mówi do cenzora –
Ideowy słabeusz.
Zmieńcie zara ten tytuł
Na „Towarzysz Tadeusz”.

A kto – pyta – wymyślił
Tytuł takiego chowu?”
„Mickiewicz” – powiada cenzor.
„Co? – rzekł Gomułka – On? Znowu?

Ja zaczynam – powiada
Z chmurą groźnego oblicza –
Mieć już po uszy tego
Waszego Mickiewicza.

„Litwo, ojczyzno moja”.
Jakie to ma znaczenie?
Że on z paszportu Litwin?”
„Nie – odrzekł cenzor – nie, nie,

To inwokacja… w rodzaju
Poetyckiej modlitwy” –
„Nie może pójść – rzekł Gomułka.
Ręce precz – rzekł – od Litwy.

„Litwo, ojczyzna moja,
Ty jesteś jak zdrowie –
Ile cię trzeba cenić
Ten tylko się dowie,

Kto cię stracił” – nie może
Pójść. Nasza sąsiedzka

Litwa nie jest stracona,
Przeciwnie, odkąd radziecka,

Zyskana dla demokracji!
„Dziś cię w całej ozdobie
Widzę i opisuję.
Bo tęsknię po tobie”.

Widzi i opisuje?
Fotografuje może?
I za granicą wydaje?
Towarzyszu cenzorze,

Sprawdźcie, czy jest u niego
Piśmienne zezwolenie
Na swobodne zwiedzanie
Po radzieckim terenie

I na opisywanie…
Bo samo się nasuwa,
Że wywiad zagraniczny
Nie śpi… szpieg czyha, wróg czuwa…

„Panno święta, co Jasnej
Bronisz Częstochowy” –
A wot. I wiadomo, z czyjej
To pisane namowy!

„I w Ostrej świecisz bramie” –
W Wilnie, co? Tuś mi, bratku.
Skreślić! Tego nie można
Puścić! W żadnym wypadku!

Nie możem się narazić
Na ostrą radziecką notę,
Że my propagujemy
Dywersyjną robotę

I próby jakiejś ponownej
Grabieży czy aneks j i!
Kosygin, jakby to czytał,
Dostałby apopleksji!

„Jak mnie, dziecko, do zdrowia
Przywróciłaś cudem” –
Nie może pójść! W medycynie
Nie ma cudów! My z trudem

Wyjaśniamy ludowi,
By się wyzwolił ze szponów
Kleru i z religijnych
Bajek i zabobonów,

A on nam psuje robotę
I tyle robi krzyku,
Że jemu gorączka spadła
Po proszku czy po zastrzyku –

„I zaraz mogłem pieszo
Do twych świątyń progu
Iść, za wrócone życie
Podziękować Bogu –

Tak nas powrócisz cudem
Na ojczyzny łono” –
Nie może pójść!!! Tę całą
Propagandę skrzywioną

Skonfiskować! To przecież
Wewnętrzne emigranctwo!
Mocarstwowe zakusy!
Wyraźne religianctwo!”

Tak on krzyczał, nogami
Tupał, zębami zgrzytał
I oczy wybałuszał
I pięścią bił w stół – aż przeczytał:

„I z dziecinną radością
Pociągnął za sznurek,
By stary Dąbrowskiego
Usłyszeć mazurek” –

Wszystko skreślić! Poprawić!
Przepisać słowo w słowo!
Sam wam podsunę – powiedział –
Jak to zmienić na nowo:

„Rosjo, ojczyzno nasza!
Ty jesteś jak życie!
Ile cię trzeba cenić,
Tera wszyscy widzicie!

Dziś twą przyjaźń i dobroć
Widzę w całej ozdobie,
Bo ty z nami jak matka,
My jak dziatki przy tobie!

Włodzimierzu Iliczu
Co czuwasz w szklanej trumnie,
Jak kiedyś, gdy byłem dzieckiem,
Swe oczy zwróciłeś ku mnie

I dialektykę Marxa
W dziecięce wpoiłeś grono,
Tak nas przygarniasz na naszej
Radzieckiej ojczyzny łono!

I z dziecinną radością
Pociągnął za stryczek,
Ażeby popularnych
Posłuchać muzyczek”.

Tak mi ma zostać! l wtedy
Nikomu to nie zawadzi.
Z grubsza podsuwam – i niech to
Iwaszkiewicz wygładzi.

A Mickiewicza, autora
Tych wrogich nam poematów,
Wykluczamy pośmiertnie
Ze Związku literatów!!!”

[Taka przyszła wiadomość…
Wciąż mi chodzi po głowie:
Czy to prima aprilis?
Czy prawda?… kto mi powie?]

1968