Rozdział 12. Kilka dni później ambasador Polski udał się na spotkanie z kierowniczką jednego z działów Ministerstwa Spraw Zagranicznych Feministanu.

W połowie drogi kierowca dyplomaty zdobył się wreszcie na odwagę i zadał pytanie.

-Można wiedzieć, na jakie jedziemy spotkanie?

-Tradycyjnie, służbowe – skłamał Feliks.

-Pytam, bo miałem dzisiaj dziwny sen – zaczął Nepos. – Śniło mi się, że ścigałem cię na czarnym koniu i nie mogłem cię dopaść.

-Jak mi to powiedziałeś, to przypomniał mi się mój sen – rzekł ożywiony wspomnieniem ambasador. – Mnie też śnił się czarny, upiorny koń, przed którym uciekałem. Ciekawe co to może znaczyć?

-Moja babka zajmowała się wróżbami i tego co pamiętam, to czarny koń oznacza niebezpieczeństwo.

-Myślisz Nepos, że coś mi dzisiaj grozi? – rzekł nieco rozbawiony.

-Być może na tym spotkaniu będzie ktoś, kto jest ci nieprzychylny.

-Powinienem się jej bać? – zagalopował się Feliks i dostrzegł w lusterku uśmiech kierowcy. – No dobrze, wygadałem się. Jadę na spotkanie z panią Monisą, o której ci mówiłem w sobotę. – Po chwili ambasador dodał jeszcze kilka słów. – Ale to spotkanie ma służbowy charakter, bo ona pracuje w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

-Przecież ja nic nie mówię – rzekł uśmiechnięty Nepos. – Jesteśmy już przy Placu Niepodległości.

-A gdzie tu jest jakaś redukcja?

-Budynki starej redukcji są na wprost nas, po drugiej stronie.

-Dziękuję Nepos. Nie wiem ile mi zejdzie, ale na pewne ze dwie lub trzy godziny.

-To ja czekam na telefon. I życzę udanej randki.

-To nie jest randka, tylko spotkanie służbowe! – oznajmił pospiesznie Feliks.

-To w takim razie życzę udanej służbowej randki – zażartował ponownie kierowca.

-Jedź już i nic nie mów. Będę dzwonił – oznajmił ambasador i wysiadł z samochodu. Następnie ruszył w stronę redukcji i wolnym krokiem szedł przez plac, na którym znajdowały się już tłumy osób. – Ciekawe jak ją tu znajdę – rzekł sam do siebie i szedł dalej. Po kilku minutach znalazł się po przeciwnej stronie placu, gdzie znajdowała się zabudowa dawnej redukcji Indian.

-Dzień dobry panie ambasadorze – usłyszał znany sobie głos, i gdy spojrzał na prawo, dostrzegł Monisę ubraną w niebieski strój zakonnicy.

Ubiór ten wyraźnie go zaskoczył i od razu pomyślał, że to kolejny żart.

-Widzę, że ma pani swoiste poczucie humoru. Ubrać się na spotkanie z mężczyzną w strój zakonnicy, to już jest wyczyn.

-Muszę się panu wytłumaczyć. Założyłam strój zakonnicy, bo będę odgrywać rolę naszej bohaterki narodowej Marii Sonito. Za chwilę zacznie się inscenizacja historyczna i myślę, że się panu spodoba.

-Przepraszam, źle panią oceniłem – tłumaczył się Feliks. – Teraz to ja dałem popis.

-Nic się nie stało. Cieszę się, że pan jest. To potrwa około piętnastu minut. Później szybko się przebiorę i możemy się przespacerować. –

Słowa i uśmiech wiceministerki sprawiły, że ambasador stracił przez chwilę grunt pod nogami.

-Chętnie panią zobaczę w tej roli. – Po jego słowach rozległ się strzał armatni, który był sygnałem dla rekonstruktorów.

-Muszę już iść, bo zaraz zaczynamy. Proszę na mnie czekać po inscenizacji – rzekła Monisa i pospiesznie kierowała się w stronę grupy rekonstruktorów.

-Nigdzie bez ciebie nie pójdę – rzekł sam do siebie Feliks. Słowa te usłyszała stojąca obok niego starsza kobieta i wymownie spojrzawszy na ambasadora, zaczęła się pospiesznie oddalać. Feliks zaś spoglądał na oddalającą się znajomą.