Płuczę swoje słowa. Pryskane sylaby.

Mieszam własne myśli w kubeczku herbaty.

Pluję w pomarańcze.

Mam duszę do żucia.

Niesmak pozostawia trzymana za długo

 

Łyżką wydłubuję pestki. To jest – oczy.

Wiście na mnie wzrokiem. I tak kęs za kęsem.

Zwykle kroję w ćwiartki.

Ty mnie kroisz wzrokiem.

I niczego nie tkniesz, bo się brzydzisz

mięsem.