Obsypana piegami od ucha do ucha,
usta za małe by się szeroko uśmiechać,
i ten nos…
nos tak duży, że zwęszy każde nieszczere słowo.
Pukle włosów poszarpane wiatrem
od lat w konflikcie z grzebieniem,
skóra przezroczysta zupełnie,
widać przez nią wnętrze.
Ależ ono jest piękne…
Szkicuje węglem, ale nikt tego nie widzi,
gra na harfie, ale nikt tego nie słyszy,
i śpiewa,
codziennie śpiewa tę samą piosenkę,
by patrzeć inaczej.