Wszedł do szpitalnego holu i podszedł do pani w białym fartuchu, która wyraźnie gdzieś się spieszyła.

„Pewnie idzie do pacjentów” – pomyślał chłopiec, a głośno zapytał:

– Dzień dobry pani, gdzie znajdę doktora Leśniewskiego?

– W gabinecie numer dziesięć – odpowiedziała kobieta, pokazując ręką, w którą stronę ma się udać Kacper.

Chłopiec podziękował i poszedł we wskazanym kierunku. Już miał zapukać do drzwi, gdy te otworzyły się i wypadł zza nich doktor, potrącając go.

– O przepraszam, nie zauważyłem cię Kacperku.

– Nic się nie stało.

– A gdzie rodzice? – Rozejrzał się doktor.

– U babci.

– Jesteś tu sam?

– Sam – z dumą odparł Kacperek.

– Chodź, odwiozę cię do nich. Jadę już do domu, to był długi dzień. – Wziął chłopca za rękę i wyszli przed szpital.

Gdy siedzieli w samochodzie, Kacper zapytał:

– A ma pan ze sobą torbę do leczenia ludzi?

– Tak, wożę ją zawsze w bagażniku.

– To dobrze, bo widzi pan, babcia jest chora i potrzebuje pana pomocy.

– No dobrze, w takim razie jedźmy tam.

Na miejscu okazało się, że zdenerwowani rodzice nie zjedli nawet obiadu, który ugotowała mama i który już dawno wystygł, tata pobiegł do sąsiadów, by wypytywać czy ktoś nie widział Czerwonego Kacperka w jego czerwonym ubraniu.

– Przepraszam, mamo. Okazało się, że doktora nie ma w domu, nie ma w przychodni, do tego jeszcze ten chytry lis i dzieci na placu zabaw i tak jakoś mi się zeszło. Ale przyprowadziłem pana Leśniewskiego – nieskładnie zaczął opowiadać Kacperek.

Mama przytuliła go i postanowiła się nie gniewać, bo wiedziała, że chłopiec chciał dobrze. Wkrótce wrócił też tata, który utulił Kacperka.

– Wiecie, że tu niedaleko, przy tej leśnej ścieżce widziałem lisa? – powiedział.

– Tak tato, to przez niego zabłądziłem w lesie – odpowiedział chłopiec i zaczął na prośbę rodziców dokładnie i ze szczegółami opowiadać swoje dzisiejsze przygody.

W tym czasie doktor zbadał babcię i okazało się, że syrop malinowy jest bardzo dobry, lecz nie wystarczy. Zaoferował się, że sam zrealizuje recepty w aptece, by rodzice mogli być z Kacperkiem. Po wysłuchaniu jego historii mama powiedziała:

– Jestem z ciebie bardzo dumna. Poradziłeś sobie w sytuacji, w której niejeden dorosły nie dałby rady.

– Jednak kolejnym razem, gdy zechcesz pójść do lasu, zrób to z kimś dorosłym – dodał tata.

– Obiecuję. Ale wiem, że jestem odważny, bo prawie wcale nie płakałem.

– Jesteś bardzo dzielny. – Mama i tata przytulili Czerwonego Kacperka, a potem poszli do pokoju babci, by poczytać jej bajki, które uwielbiała. Chłopiec usiadł w fotelu, i wyczerpany trudami dnia, usnął. Śniło mu się, że jest rycerzem w czerwonym płaszczu i pomaga ludziom i że nie ma rzeczy niemożliwych – wystarczy tylko naprawdę czegoś chcieć.