Imię

Sześćdziesiąty ósmy, jesień,
godzina piętnasta dziesięć. Syn!
Mój Tata skakał do góry,
bo najpierw były trzy córy, nim
wreszcie mu się urodziłem…

Jego marzenia spełniłem, bo
entuzjazm u Taty nie słabł:
„Na imię damy mu Wiesław, o!”

Jak dobrze, że moja Mama
wolała już mieć Adama…Strach
taki, aż tchu mi brakuje
do dzisiaj mnie prześladuje w snach
i w toń się czarną zapadam …
Bo nie szeptałabyś: „Adam…”. Że
(wyobraź to sobie) przecież
mówiłabyś do mnie: „Wiesiek…”. Nieee!