„Szarzyzna, czyli Szary i polszczyzna”, cz. XII.

O

O – mówię gdy jestem zdziwiony. O, już litera O. O – mówię gdy coś wskazuje. O tam leży. Weź sobie. W zestawieniu z d, na początku lub na końcu, O wyznacza relacje czasowo – przestrzenne. Od – do. Od początku do końca. Od narodzin do śmierci. Od młodości do starości. O kojarzy mi się z pierwszą literą imienia najmłodszego członka mojej rodziny – Oliwiera. I wreszcie używam O, gdy mówię o czymś.

P

P – jak Publiczna Szkoła Podstawowa numer 26 w Radomiu, którą ukończyłem. P jak pamięć. Pierwsze przyjaźnie, które się tam zaczęły, pierwsze pocałunki. Pierwsze piątki, pewnie i pały. Pisanie poezji i prozy. Polonistyka, o której już wówczas myślałem i dwa magiczne słowa, których się wtedy nauczyłem. Przepraszam i proszę.

Q

Q jak grupa Queen, na której piosenkach się wychowałem. Mógłbym wziąć udział w jakimś quizie dotyczącym tych piosenek albo zatańczyć przy nich quick  stepa. Quasi- quick stepa, bo z tańcem to u mnie kiepsko. Q to litera łacińskiego alfabetu. Toteż i z łacińskimi sentencjami mi się kojarzy. Na przykład z maksymą sakry biskupiej ś. p. ks. bp. Jana Chrapka. „Quis ut Deus”, czyli „Któż jak Bóg”.

Pierwodruki i przedruki, Radom 2010.