Wojna podziemia antykomunistycznego z Sowietami i ich polskimi pomocnikami przebiegała na wielu płaszczyznach: militarnej, propagandowej, wywiadowczej. Elementem tej ostatniej była agentura umiejscowiona na różnych poziomach. Coraz więcej wiemy o sowieckiej, a zwłaszcza ubeckiej agenturze ulokowanej w strukturach podziemia niepodległościowego. Mniej o agenturze podziemia w strukturach resortu bezpieczeństwa komunistycznej Polski. Tymczasem z oboma przypadkami w postaci kobiet w roli głównej mieliśmy do czynienia Radzyniu Podlaskim.


Maria

Maria Płachta (ur. 1906; na zdjęciu) znalazła się w powiecie radzyńskim już w trakcie niemieckiej okupacji. Gdy jej mąż, major Wojska Polskiego Jan Płachta, po kampanii wrześniowej dostał się do niewoli niemieckiej i znalazł się w stalagu, przyjechała do siostry do Branicy. Tu znalazła pracę w majątku ziemskim pod niemieckim zarządem, a następnie w kuchni SD w Radzyniu Podlaskim. Po wkroczeniu Sowietów, dzięki umiejętności pisania na maszynie, w listopadzie 1945 r. otrzymała pracę w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.

Jan Piwoni ps. „Dal”, oficer wywiadu AK, a po wkroczeniu Sowietów szef wywiadu Obwodu radzyńskiego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, poznał Marię jeszcze za okupacji niemieckiej na chrzcinach u zaprzyjaźnionych osób w Branicy. Gdy dowiedział się, że pracuje w radzyńskim UB, dotarł do niej ponownie poprzez swą siostrę Irenę Lenartowską. Do spotkania doszło w Branicy w kwietniu 1946 r. Jak wspominała Maria, spytała czy „opłaci mu się pozostawać w konspiracji i tracić zdrowie ukrywaniem się po lasach – w chwili gdy inni zajmują poważne stanowiska, oraz o to czy walka ta, którą toczy podziemie, ma jakiś sens wobec sił, jakimi dysponują władze państwowe. […] Piwoni odpowiedział mi na to, że on, jako członek organizacji, nie walczy dla stanowiska, lecz dla idei, natomiast w stosunku do sensu, mówił coś o rozruchach, jakie mają nastąpić na Zachodzie”. Zgodziła się na współpracę, polegającą na tym, „by obserwować, a następnie poinformować go o tym, jakie UBP posiada rozpracowania na poszczególnych członków organizacji i na jakich, co dla UBP wiadomo o miejscach ukrywania się członków organizacji oraz szereg innych spraw. […] Kazał mi interesować się wszystkim co dotyczy pracy aparatu BP”.

Jan Piwoni „Dal” – szef wywiadu WiN Obwód Radzyń Podlaski, który zwerbował Marię Płachtę do współpracy z podziemiem

W ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy 1946 i 1947 r. odbyła z Piwonim cztery spotkania, w tym jedno z udziałem Leona Sołtysiaka „Jamesa”, komendanta radzyńskiego Obwodu WiN. Jako że przechodziły przez nią najważniejsze wiadomości ubeckie, które musiała przepisywać, dostarczyła podziemiu bardzo wiele cennych informacji na temat osób rozpracowywanych przez komunistyczną policję polityczną, jej planach, aresztowanych partyzantach, itp.

Współpracę z radzyńskim podziemiem zakończyła w październiku 1947 r., kiedy na wieść o powrocie męża z niewoli, powróciła do Warszawy i pracowała w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego do lutego 1949 r., kiedy to zwolniono ją z pracy jako „element niepewny” (żona przedwojennego oficera WP).

„Fala”

Dzięki informacjom przekazanym przez Marię Płachtę, w czerwcu 1946 r. komenda obwodu radzyńskiego WiN dowiedziała się, że ma we własnych strukturach niezwykle szkodliwego informatora UB, kobietę o pseudonimie operacyjnym „Fala”, łączniczkę w Rejonie II (obejmującym gminy Milanów i Jabłoń) Zrzeszenia WiN Obwód Radzyń, którego komendantem był Piotr Waszczuk „Rola”. Marii Płachcie powiedział o „Fali” osobiście prowadzący ją ubek, Stanisław Milanowicz – wówczas starszy referent PUBP na gminę Międzyrzec i okrutny kat wobec aresztowanych i przetrzymywanych w radzyńskiej ubeckiej katowni, przechwalając się swoim nabytkiem i następująco charakteryzując porywczy charakter „Fali”: „Energiczność jej charakteryzował do tego stopnia, że w rozmowie ze mną wyrażał nawet obawy udawania się z nią na spotkania, gdyż – jak twierdził – nie jest pewny czy przy spotkaniu z nim nie zastrzeli go w wypadku jakiegoś nieprzewidzianego nieporozumienia”. […] „Stwierdził też, iż „Fala” chodzi najczęściej ubrana po męsku, nosząc czerwone buty. Ubiór jej zapodał mi na skutek tego, iż – jak stwierdził – ja powinnam jej nieraz widzieć, ponieważ chodzi ona tak ubrana po Radzyniu”.

Stanisław Milanowicz – funkcjonariusz PUBP w Radzyniu, który zwerbował do współpracy Józefę Trubę „Falę”.

Po tych informacjach podziemie rozpracowało zdrajczynię, którą okazała się Józefa Truba. Rozkaz jej zatrzymania otrzymał Zdzisław Sierpiński „Grek”, komendant Rejonu IV (obejmujący gminy Kąkolewnica i Szóstka). Tak też się stało, Odział „Greka” aresztował „Falę” w Brzozowicy i 9 lipca przywiózł ją do gajówki w Lipniakach, gdzie już znajdowała się komenda Obwodu w osobach m.in. Leona Sołtysiaka „Jamesa”, Jana Piwoniego „Dala”, Jana Chmielewskiego „Witolda” – kwatermistrza Obwodu i innych. Podczas przesłuchania Józefa Truba rozpłakała się i przyznała do zdrady. Komendant Obwodu wydał wyrok śmierci, który został wykonany. Jak wspomina świadek: „»Kruk« wyprowadził ją do lasu na południe od gajówki. Wrócił po godzinie i stwierdził, że wykonał wyrok”.

Maria (epilog)

Historia upomniała się o Marię Płachtę ponownie w 1952 r. W lipcu tego roku zatrzymana została przez ubeków z Wydziału ds. Funkcjonariuszy WUBP w Lublinie (wydział wewnętrzny UB) pod zarzutem współpracy z WiN w latach 1946-1947. Wszystko na to wskazuje, że została wsypana przez człowieka, który zwerbował ją do współpracy. Jan Piwoni „Dal”, wówczas już aresztowany i „obrabiany” w śledztwie przez WUBP w Lublinie, 1 lipca 1952 roku podczas przesłuchania wyjawił jej rolę. Jednym z głównych zarzutów, jakie postawiono Marii, było przyczynienie się do likwidacji przez podziemie Józefy Truby, która – jak podawał akt oskarżenia – „tkwiąc w organizacji WiN dała dla Urzędu poważne materiały operacyjne”.

6 marca 1953 Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie skazał Marię Płachtę na 12 lat pozbawienia wolności i 5 lat utraty praw publicznych. W sierpniu 1955 roku w wyniku amnestii zmieniono jej wyrok na 5 lat i 4 miesiące więzienia, a warunkowo zwolniono 18 kwietnia 1956 r.

„Jamesa” i „Dala” zwolniono z aresztu 21 grudnia 1953 roku po umorzeniu śledztwa przez Wojskową Prokuraturę Krajową, która uznała, że ich ujawnienie się w ramach amnestii w 1947 roku oczyszcza ich ze stawianych zarzutów.