O kulisach, trudach i satysfakcji z postępów podopiecznych, o „otwieraniu drzwi”, współpracy z rodzicem, roli pedagogicznej kadry i wyjątkowej placówce na mapie regionu – z Mariuszem Arbaczewskim, nauczycielem Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Zofii Sękowskiej w Radzyniu rozmawia Jakub Hapka.

Od naszej wspólnej znajomej, mamy jednej z Twoich podopiecznych słyszałem  same pochwały pod Twoim adresem: jesteś fachowcem w swojej dziedzinie. Robisz to z pasją i sercem. Chciałbym, byś o tym opowiedział

Miło mi to słyszeć, aż rosnę w dumę (śmiech).

12 lat temu po ukończonych studiach na pedagogice terapeutycznej z rehabilitacją w Lublinie , złożyłem podanie o staż w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. Zofii Sękowskiej. Miałem półroczny staż, od 1 września  roku szkolnego 2006/2007 zostałem przyjęty jako nauczyciel rewalidacji.

Wtedy dopiero powstawało nasze przedszkole specjalne, budowaliśmy team terapeutów. Z tego zespołu zostało kilka osób, kilka odeszło. Ale cały czas pracujemy, usprawniamy to.

Przez pierwsze pół roku miałem w sobie taką wątpliwość: „czy ja dam radę?”, „czy to jest praca dla mnie?”. Po tylu latach, mogę szczerze powiedzieć, że nie widziałbym siebie w innym miejscu, jak w pracy z dzieciakami.

To jest praca, pasja, satysfakcja z tego, co robisz. Dzieci są bardzo wymagające, trzeba im poświęcić bardzo dużo uwagi, ale można osiągnąć z nimi postęp.

Czym jest rewalidacja?

Nauczyciel rewalidacji  prowadzi specjalistyczne zajęcia. Prowadzę integrację sensoryczną, zajęcia ruchowe, hydromasaż, terapię taktylną, bilateralną.

Mamy pewien wachlarz umiejętności, terapii, dzięki którym możemy każdemu dziecku otworzyć drzwi – pomóc, pokazać pewne rzeczy.

W naszym przedszkolu jest pełny dobór terapii, pod każde dziecko. W tym momencie mamy dużo dzieci ze spektrum autyzmu, którym w dużym stopniu pomagamy, mamy zajęcia „Za życiem”*, rehabilitację ruchową, kinezę, gimnastykę korekcyjną.

Możemy się poszczycić tym, że w rok czasu ja i zespół innych terapeutów (gdzie jest integracja sensoryczna, rehabilitacja) potrafimy spionizować dziecko niechodzące. To bardzo duży sukces naszej placówki. Jesteśmy z tego dumni.

W przedszkolu mamy hydromasaż  – stosujemy go przy dużej wiotkości, napięciu mięśni. Jest wanna, urządzenie aquawibron. Zaczynamy od masażu, pracy z mięśniami. Potem przychodzi kineza, czyli postawa. Ćwiczenia ruchowe, pionizacja, wchodzi też integracja sensoryczna (praca nad przychodzącymi i odchodzącymi bodźcami). Dzieci mają pod-,nadwrażliwość na różne bodźce i to staramy się unormować.

Dziecku ze spektrum autyzmu otwieramy pewne drzwi. Czasami tylko pokazujemy.

Korzystamy z wanny do masażu wodnego dla dzieciaków ze zwiększonym (lub zmniejszonym) napięciem mięśniowym, także ogólnej stymulacji. Dzięki aparatowi akwawibron, pracujemy nad różnymi partiami mięśniowymi. Mamy też leżankę do masażu klasycznego. Konsultujemy wszystko z lekarzem ortopedą

Zacząłem 12 lat temu. Jako pierwszy w przedszkolu zaczynałem ćwiczenia ruchowe w rehabilitacji, zbliżoną do szpitalnej. Cieszę się, że także dzięki mnie, naszemu przedszkolu wiele dzieciaków chodzi.

Miło jest zobaczyć dziecko, idące z mamą za rękę i wiedzieć, że dołożyłeś do tego cegiełkę. To jest ta satysfakcja, którą tutaj osiągamy.

Przedszkole nastawione jest głównie na integrację, mamy duży wyjść. Integrujemy dzieci z naprawdę różnym środowiskiem. Chodzimy na pocztę, na policję, do straży.  Dzieci z różnych placówek odwiedzają nasze przedszkole. Przychodzimy do biblioteki. To nie jest tak że jesteśmy zamknięci, bo to jest nieprawda.

Jeżeli ktoś by mi powiedział, że w ciągu 3 lat potrafi wyleczyć autyzm, to…uderza to w naszą pracę jako terapeutów.  Autyzm to nie jest infekcja, tego się nie da „wyleczyć”. Można jedynie zmniejszyć pewne różnice. Bardziej otworzyć dziecko. Jeżeli ktoś mówi, że w 3 lata to leczy, uderza w nas.

Wkładamy bardzo dużo serca w pracę z tymi dziećmi.

Wspomniałeś o początkach pracy w przedszkolu. Czy tworząc jej zręby, opieraliście się na ścieżce, którą „wydeptałeś” na studiach, stażu, z różnych dokształceń? 

To było trochę pionierskie, ale mam za sobą dużo kursów: integrację bilateralną, sensoryczną. Jako pierwsi wprowadziliśmy terapię taktylną, mamy alpakoterapię, dogoterapię, hipoterapię.

Grupy są małe, dzieci mówiące uczymy z dziećmi mówiącymi, niemówiące wysyłamy na wiele zajęć z logopedii. Dzieci mają kontakt z logopedą codziennie. Pracuje z nami też neurologopeda.

Jeżeli chodzi o nasze przedszkole w Radzyniu oferuje pełny zakres pomocy. To jedyna taka placówka, która może poszczycić się, że osiąga tak dobre wyniki.

Jak często we własnym gronie konsultujecie plan pracy?

Raz na pół roku są spotkania specjalistów. Omawiamy każde dziecko, sprawdzamy czy wdrożone terapie dają jakiś efekt, czy to jest dobre. Wprowadzamy metodę małych kroków. Małymi krokami osiągamy naprawdę duży sukces. Cieszy nas każdy postęp u dziecka.

Mamy tzw. IPET-y, czyli Indywidualne Programy Edukacyjno-Terapeutyczne – opisujemy każde dziecko – to co jest mu potrzebne, dalszy plan pracy. Co pół roku patrzymy, co udało się zrobić. Co trzeba dodać, a co już udało się osiągnąć.

Oczywiście pracując, konsultujemy się codziennie.

W naszej każdej drodze, również mojej najważniejszy jest rodzic. To co ja prezentuję, pokazuję dziecku, musi być kontynuowane w domu. Dlatego tak ważna jest współpraca z rodzicami. Wtedy efekt , który chcemy razem osiągnąć – my i rodzice jest osiągany znacznie szybciej.

Czy był taki moment w Twojej pracy który jakoś szczególnie Cię wzruszył, pobudził do dalszego działania, pokazał, że to ma sens? Czy mógłbyś określić Twój pierwszy,  namacalny „mały” sukces?

Ciężko określić jeden, było ich wiele, trudno wybrać ten jeden. Zdarzały się też porażki, bo te są u każdego. Nie jest tak, że ja odnoszę same sukcesy, bo to jest nieprawda. Każdy sukces, np. dziecko nie siedzi, siada samodzielnie. Te, które nie wstaje, samo się podnosi. To jest ogromny sukces.

Dla mnie bardzo dużym osiągnięciem jest to, gdy rodzic przychodzi i dziękuje. Kiedy mówi: „widzę różnicę w zachowaniu syna/córki; w tym, jak się porusza – chodzi, wstaje. To jest największy sukces.

Każdy dzień jest inny, ale gdybyś miał jakoś uśrednić swoją pracę, jak wygląda Twój dzień? Nie pracujesz w ramach 45-minutowych lekcji. Ciężko mówić o dzwonku,  przerwach itd.

Pracuję w cyklach godzinnych. Nie mam przerw. Przychodzę do pracy i od razu zaczynam rehabilitację. Patrzymy w IPET, mamy zaplanowany np. tydzień ćwiczeń z piłką sensoryczną. Ciężko jest z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych ustalić plan lekcji.

Dziecko może mieć lepszy lub gorszy dzień. Idziemy głównie pod kątem, czego oczekuje dziecko. Jeżeli danego dnia dziecko nie chce wejść na piłkę, ale widzimy, że chce wejść na huśtawkę, pobujać się, przejść przez tunel, pokonać jakiś tor przeszkód wtedy oczywiście zmieniamy wszystko, modyfikujemy. Potem wracamy do tego. W daleko idących planach mamy cele, które  chcemy osiągnąć.

W przedszkolu jestem do 9.00, 10.00. Potem idę na szkołę – tam jest gimnastyka korekcyjna, ćwiczenia. Posiadamy też sprzęt synkopa, na którym może ćwiczyć do 5,6 uczniów.

Jesteśmy otwarci, służymy pomocą- wywiad z dyrektor SOSW, Jolantą Purgał

Dostrzegasz na pewno ulepszenia, czy to, na co teraz bardziej kładzie się nacisk. Czy metody się zmieniły, coś odkrywasz na nowo? Dodajesz coś do swojej pracy, czego nie było na początku? 

Fizjoterapeuta powinien cały czas się szkolić. Teraz robię podyplomówkę z rewalidacji dzieci ze spektrum autyzmu i innymi niepełnosprawnościami. Staram się łączyć rehabilitację ruchową z elementami integracji sensorycznej. Wprowadzać do tego masaż.

Chciałbym też wprowadzić swój plan  rehabilitacji, metodę w której mógłbym połączyć kilka elementów i stworzyć pełną, kompleksową rehabilitację dziecka niepełnosprawnego.

Cały czas wprowadzamy coś nowego, staramy się być innowacyjni i dlatego cały czas nasza kadra się powiększa. Mamy osobę,  która prowadzi terapię metodą Vojty** – zajęcia z dziećmi z dużym/obniżonym napięciem mięśniowym  już od 3 miesiąca życia.

Dzieci z porażeniem mózgowym mają zwiększone napięcie lub bardzo obniżone. Dokładamy wszelkich starań, by to dziecko było jak najbardziej sprawne. To jest nasz cel.

Co cieszy w codziennej pracy?

Praca z dzieckiem. Wcześniej, pracując w szpitalu, mając osoby starsze, po wylewach, udarach – po pół roku byłem wypalony. To był półroczny staż, który pokazał mi, że to nie miejsce dla mnie. Swoją drogę znalazłem w SOSW-ie.

Cieszy mnie praktycznie każdy dzień, kiedy można zrobić coś dobrego, że można pomóc.

Dla terapeuty najważniejsza jest satysfakcja z pracy. Ją się osiąga.

Spełnienie

Mamy bardzo ciężkie przypadki, które powoli, małymi krokami robią postępy. To praca grona osób – logopedy, neurologopedy, terapeuty integracji sensorycznej. Jest pedagog, psycholog. Dzięki tym wszystkim osobom, dziecko postępuje mały krok do przodu.

Przez te lata pracowałem z więcej niż setką dzieci.

Puenta?

Chciałbym, żeby ludzie – mieszkańcy Radzynia i okolic częściej odwiedzali nasz ośrodek, żeby się go nie bali. Żeby zobaczyli naszą pracę. To, co osiągamy, co chcemy dać społeczności.

Chciałbym za 5,10 lat widzieć się w tym samym miejscu. Z tą samą pasją, jaką mam teraz. By to we mnie nie wygasło. Tego bym chciał.

Nie ma trudnych przypadków, każde dziecko ma duży potencjał. My musimy ten potencjał odkryć. Jak powiedziała nasza patronka, Zofia Sękowska:

Tego Ci i całej społeczności SOSW życzę, dziękuję za rozmowę


 

*

W dniu 4 listopada 2016 roku Sejm uchwalił ustawę o wsparciu kobiet w ciąży i  rodzin „Za życiem”.Celem ustawy jest uregulowanie w sposób kompleksowy wsparcia dla kobiet w  ciąży i  rodzin, ze szczególnym uwzględnieniem kobiet w  ciąży powikłanej oraz w sytuacji niepowodzeń położniczych, a także dzieci, u których zdiagnozowano ciężkie i  nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą ich życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie porodu.Na podstawie ww. ustawy opracowany został program kompleksowego wsparcia dla rodzin „Za życiem”, przyjęty uchwałą Rady Ministrów z dnia 20 grudnia 2016 roku.

**

Profesor Vaclav Vojta to czeski neurolog dziecięcy, który na podstawie wieloletniej obserwacji rozwoju ruchowego noworodków i niemowląt, stworzył koncepcję rehabilitacji neurofizjologicznej dzieci z uszkodzeniami CUN – centralnego układu nerwowego. Metoda Vojty polega na rehabilitacji maluchów poprzez wykorzystanie szans i możliwości, jakie daje rozwój dziecka do pierwszego roku życia, by w jak największym stopniu zapobiec kalectwu i zminimalizować patologiczne reakcje, jakie pojawiają się u szkrabów z wadami wrodzonymi lub wcześnie nabytymi. Metodę Vojty stosuje się między innymi w rehabilitacji i leczeniu zaburzeń centralnej koordynacji nerwowej, mózgowego porażenia dziecięcego, przepukliny oponowo-rdzeniowej i mózgowo-rdzeniowej, porażenia nerwów obwodowych i splotów nerwowych, dystrofii mięśniowej czy skoliozyosteogennej.