Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Zszedł do krypty po trzech schodkach. Mimo że był środek słonecznego dnia, nie było to najprzyjemniejsze. Miał ze sobą łom, ale na szczęście nie musiał go używać. Spróchniałe wieko trumny prawie nie zakrywało zawartości. Dostrzegł fragment zwłok. „Jest”. Wybiegł na zewnątrz i zaczerpnął powietrza.

* * *

Ze wszystkich gadżetów codzienności absolutnie nie tęsknię za telefonem. Nawet się cieszę, że nie ma już tego gówna. Nienawidziłem rozmów przez telefon. Bell wymyślił go przecież po to, żeby przekazywać niezbędne komunikaty, a nie pieprzyć godzinami. Do szewskiej pasji doprowadzali mnie zawsze ludzie, którzy w czasie jednej rozmowy trzy albo i cztery razy powtarzali to samo. Jeszcze w czasach telefonów stacjonarnych dało się jakoś żyć, ale komórki dopadały i dusiły w lesie czy na łące. SMS-y były za to spoko. Nie były chamskie, nie narzucały się, leciutko skrobały do drzwi. Odpowiadałeś kiedy chciałeś. Albo wcale.

* * *

Miał mnóstwo czasu, żeby dokładnie obserwować jak pory roku przechodziły jedna w drugą, jak rozkwitały i gasły. Przyroda powoli zjadała miasto. Szpary w chodnikach zieleniły się mchem. Niekoszone trawniki zamieniały się w bujne łąki. Ale było czysto, bo gdzie tylko mógł zbierał stare śmieci.

* * *

Boję się tamtych listów. Nie wyrzucę ich, ale nie będę czytał. Miłość w nich napisana może mnie obezwładnić.

* * *

Lubił łazić i wynajdywać nieznane miejsca: podwórka, strychy, budynki gospodarcze, szopy, drewutnie. Zaglądał do domków na działkach i piwnic. To miało smak przygód sprzed lat.

* * *

Poruszał się po mieście najczęściej pieszo, czasami tylko brał jakiś rower.

* * *

Memento z banalnym tryptykiem” SBB to najbardziej fascynujący utwór naszej muzyki popularnej. Howgh! Rzekłem!

Ponad 20 minut, żadna to piosenka, suita raczej. Dość dziwaczny tekst, który wygląda jak kompilacja dwóch albo trzech wierszy. Luźna, kolażowa budowa i tyle smaczków! I gitara Lakisa! Anthimos, bez dwóch zdań, wygrał tu pojedynek instrumentalny ze Skrzekiem. A końcowe solo jest takie, że kapcie spadają.

Słuchałem tego setki, tysiące razy. I nadal rusza.

* * *

Sny miał dziwaczne. Zawsze roiło się w nich od ludzi z przeszłości. Były głośne, męczące. Bardzo niekonkretne i trudne do opowiedzenia. Zresztą przecież i tak nie miał ich komu opowiadać…

* * *

Czuł się wolny. Nawet bardziej niż przedtem, bo był absolutnym panem swojego czasu. Zamknięta przestrzeń była do zniesienia. Była dość łagodnym, choć stanowczym, strażnikiem.

CDN…