Postacie: Pasażerka, Kierowca, Helena, Bożena.

(Pasażerka siedzi w samochodzie, do którego wsiada Kierowca).

Pasażerka: Dlaczego mnie tak poganiasz. (po chwili) Widać, że w dzieciństwie pasałeś owce u dziadka.

Kierowca: Myślałem, że nie chcesz się spóźnić do fryzjera.

Pasażerka: Mam jeszcze pół godziny, a do salonu jest tylko pięć kilometrów.

Kierowca: Tylko, że na tej trasie jest 17 przejść dla pieszych.

Pasażerka: Ja chyba sobie w końcu zrobię to prawo jazdy, bo już nie mogę słuchać tego twojego marudzenia.

Kierowca: Mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie.

Pasażerka: Mój Boże! Wyszłam za człowieka, który ciągle mnie demotywuje. (po chwili) Na co czekasz? Ruszaj! (kierowca zaczyna jechać). Uważaj, bo jest pierwsze przejście dla pieszych.

Kierowca: Przecież nikt nie zbliża się do pasów.

Pasażerka: Powinieneś wiedzieć Zbysiu, że nigdy nie wiadomo, czy jakiś pieszy nie spieszy się na promocję do sklepu.

Kierowca: Nie każdy dostaje przyspieszenia na słowo „promocja”, tak jak ty.

Pasażerka: Gdybym nie brała udziału w promocjach, to byś nie miał połowy swoich ubrań!

Kierowca: Przecież ostatnio nic mi nie kupiłaś!

Pasażerka: Poczekaj, aż będą przeceny, to wtedy ci coś kupię (pojawia się Helena).

Kierowca: Nawet nie spojrzy na jezdnię.

Helena: (zatrzymuje się i wyciąga lusterko) Jak ja wyglądam. Chyba się nie uczesałam. W takim stanie nie mogę pójść na targ (Helena odchodzi).

Kierowca: Widziałaś. Przy przejściu dla pieszych ogląda się w lusterko. Za coś takiego to powinien być mandat. Taki za tysiąc złotych.

Pasażerka: Oj Zbysiu. Ty nie wiesz, że kobieta nie rozstaje się z lusterkiem. (po chwili) Też mógłbyś czasem przejrzeć się w lustrze.

Kierowca: Udaje mi się to wtedy, gdy jesteś na wczasach.

Pasażerka: Myślałby kto, jaki ty jesteś przy mnie biedny i nieszczęśliwy.

Kierowca: Nie rozpraszaj mnie, gdy dojeżdżam do pasów.

Pasażerka: Ale tutaj co chwila są pasy!

Kierowca: To zagaduj mnie, gdy będziemy w terenie niezabudowanym.

Pasażerka: Nie lubię terenów niezabudowanych, bo tam nikogo nie spotkam. (po chwili) Hamuj, bo jakaś kobieta zbliża się do pasów.

Kierowca: (uśmiecha się) Hamuję, bo to bardzo atrakcyjna kobieta.

Pasażerka: Zawsze miałeś fatalny gust.

Kierowca: Kiedyś tak, ale teraz już nie (pojawia się Bożena).

Bożena: Ktoś mi wysłał SMS-a (wyciąga komórkę).

Pasażerka: I co. Będzie sobie rozmawiać przy pasach? Za coś takiego to powinien być mandat. Taki za tysiąc złotych.

Kierowca: Ładną ma torebkę.

Pasażerka: Ja mam ładniejsze, ale ty przecież tego nie dostrzegasz.

Bożena: Skoro mam się spotkać z Józiem, to muszę się przebrać (Bożena odchodzi).

Pasażerka: Jedź już, bo ta piękna torebka już sobie poszła.

Kierowca: (uśmiecha się) Lubię, gdy jesteś zazdrosna.

Pasażerka: Myślisz, że ktoś kto ma taką torebkę, to by na ciebie spojrzał!

Kierowca: Być może, tylko musiałoby cię przy mnie nie być.

Pasażerka: Hamuj, bo to znowu ta baba z torebką się zbliża.

Kierowca: Z drugiej strony też podchodzi jakaś kobieta. (Helena i Bożena dostrzegają się nawzajem).

Helena: Witaj, Bożenko (Helena wchodzi na pasy).

Bożena: To ty, Helenko? (Bożena wchodzi na pasy i wita się z Heleną).

Kierowca: Tego to jeszcze nie widziałem, żeby witać się na środku przejścia.

Pasażerka: Widzisz, jakie ograniczone kobiety! Nie to co ja.

Kierowca: Schodźcie z tych pasów!

Pasażerka: Ta pięknisia z torebką się nie spieszy. Zatrąb na nie!

Kierowca: Nie wolno trąbić, gdy pieszy jest na pasach.

Pasażerka: To daj im jakiś znak, żeby zeszły z drogi.

Bożena: Helenko, coś mi się wydaje, że ten kierowca coś nam pokazuje.

Helena: Bożenko, on chyba nas podrywa, bo tak nietypowo na nas spogląda.

Bożena: To nie jest podryw Helenko, bo obok niego siedzi wkurzona kobieta.

Helena: Coś gestykuluje. Podejdę i zapytam, bo to może jakiś obcokrajowiec (podchodzi do kierowcy).

Kierowca: Długo jeszcze panie będą stać na tych pasach?

Pasażerka: Nie bądź taki delikatny Zbysiu, tylko przemów stanowczo.

Helena: Wydaje się panu, że droga jest pańska? (Bożena podchodzi do Pasażerki).

Kierowca: A może jeszcze paniom zrobić zdjęcie na pasach?

Bożena: Dziękuję, ale mam już tyle zdjęć na tle drogi, że więcej nie chcę.

Kierowca: Albo panie zejdą z tej drogi, albo zaraz się zdenerwuję!

Helena: Nie boję się pana, bo jestem emerytowaną policjantką.

Bożena: Ja zaś jestem emerytowaną prokuratorką.

Kierowca: A ja jestem niedoszłym lekarzem.

Helena: A jaką pan doktor ma specjalność, bo ja szukam dobrego ortopedy?

Bożena: A nie jest pan czasem ginekologiem?

Pasażerka: Chyba panie nie dosłyszały! Mój mąż jest niedoszłym lekarzem, a od dwudziestu lat jest grabarzem.

Helena: Jacy ci grabarze są niewychowani i brak im zupełnie taktu.

Bożena: Strach pomyśleć, że kiedyś dostanę się w ręce takiego typa. (Bożena i Helena odchodzą).

Pasażerka: (zadowolona) Ale je spławiłam.

Kierowca: Od jutra przestaję jeździć i będę chodził do pracy.

Pasażerka: A kto mnie będzie woził?

Kierowca: Zrobisz sobie prawo jazdy i zobaczysz, jaki jest stres, gdy dojeżdża się do przejścia dla pieszych.

Pasażerka: Kto wymyślił tak głupie przepisy?

Kierowca: Zapewne ktoś taki jak ty, kto nie kieruje samochodem.