Siedem dziewcząt z „Albatrosa“
w szmaragdowe łąk błędowie
wyszło rankiem, kiedy rosa.
Co się z nimi stało, powiem.

Pierwsza w mgłę się zapląsała,
nicość ją wszeptała blada.
Druga w zieleń – tak jak stała –
wpadła i dopotąd spada.

Trzecia w ważkę odważona.
Czwarta zaś strawiona w trawie.
Piątą tuli już do łona
zmarzła nimfa w zmarłym stawie.

Szósta w puchy opuchnięta
pysznie milczy i odpływa,
wiodąc brzydkie łabędzięta.

A Beata? Jest szczęśliwa.