Minęło blisko dwa miesiące od momentu, gdy August pozostawił w Wilnie Barbarę. Wciąż jednak rozpamiętywał ich pożegnanie i zniechęcony do wszystkiego spędzał czas w Sandomierzu, chociaż powinien być na sejmie w Piotrkowie.

Sejm wiosenny 1547 roku, tak jak i poprzednie, był trochę niemrawy, co wynikało z tego, że Zygmunt Stary ledwie co mógł wysiedzieć na sesjach sejmowych. Złośliwi żartowali, że monarcha powinien obradować leżąc na łożu. Tymczasem stary władca starał się jak tylko mógł wypełniać swoje obowiązki. Czekał też na przybycie syna do Polski, ale Augusta sejm bynajmniej nie interesował. Robił wszystko, aby zapomnieć o Barbarze, która stała przed jego oczami jako żywa i nawet w snach go nie opuszczała.

-Lasota – ucieszył się Jagiellon i nalał sobie węgierskiego tokaju – jak to dobrze, że już przyjechałeś. Odpocząłeś po podróży?

-Tak panie, ale widzę, że wasza książęca mość strasznie jest zmarnowany. Oczy masz panie zapuchnięte i nie wyglądasz dobrze – zauważył z troską dworzanin. – To zapewne przez panią wojewodzinę?

-Ty też byś dobrze nie wyglądał. Mów coś załatwił za granicą?

-Nakazałeś mi panie, abym na dworach królewskich mydlił oczy wszystkim i tak też robiłem. Tylko, że moja misja w twoim panie imieniu odbierana była na dworach bardzo poważnie.

-Tak myślałem, bo każdy patrzy, żeby tylko mieć kogoś na Wawelu.

-Nawet Habsburgowie, mimo, że sarkali na ciebie panie za królową Elżbietę, to gotowi są, aby wasza książęca mość poślubił jedną z panien z cesarskiego domu.

-Ależ to zachłanny ród! – zdenerwował się Jagiellon. – Jeszcze by im się przydała Polska i Litwa, ale nic z tego.

-Król francuski też gorąco polecał swą siostrzenicę, a księżniczek z Rzeszy to na palcach u rąk nie policzę. Ale najmocniej to chciał mnie kupić stary król angielski Henryk.

-A on czasem nie szuka siódmej żony? – zakpił Jagiellon.

-Z tego co widziałem to wnioskuję, że tej szóstej nie przeżyje, a że doczekał się syna, to dał sobie na spoczynek. Król Henryk chce, abyś panie poślubił jego starszą córkę Marię.

-A czemu tak mu na tym zależy? – zainteresował się młody książę.

-Królewna Maria to zagorzała katoliczka i wszyscy powiadają, że jej ojciec gotów jest dać duży posag, aby się jej pozbyć z Anglii.

-Stary lis, ale nie dam się łatwo ożenić. Nie spieszno mi do drugiego ożenku.

-Zapewne niedługo pojawią się w Krakowie i w Wilnie przedstawiciele wielu dworów z portretami i posagami kandydatek na twoja panie żonę.

-To będą mnie szukać po całej Litwie, bo zamyślam znowu polować. – I złośliwy uśmieszek pojawił się na twarzy Jagiellona.

-Gdy już dojdzie do nowego ożenku, to wtedy nie będziesz mógł panie odwiedzać wojewodziny trockiej – oznajmił niepewnie Lasota.

-Ty nawet nie wiesz Lasota, że od dwóch miesięcy nie widziałem się z Barbarą i już jej nie zobaczę, bo obiecałem to jej braciom.

-Radziwiłłowie chcieli, żebyś tak panie postąpił? – zapytał zdziwiony sekretarz.

-Lasota, to nie ich wina i nie dręcz mnie więcej.

-Teraz pojmuję, dlaczego jesteś panie taki markotny. Tak, jakbyś miał panie oddać głowę katu.

-Teraz wiem jak bardzo ją miłuję. Teraz, gdy ją straciłem. – Wyznał August i ciężko westchnął.

-Panie, hetman Tarnowski czeka na posłuchanie – oznajmi Lasota.

-Proś go zaraz. Wielce jestem ciekaw, jak było na sejmie?

Po chwili do komnaty wszedł mężczyzna w średnim wieku, dobrze zbudowany, z siwiejącą już i krótko przystrzyżoną brodą.

-Wasza książęca mość, jadę prosto z sejmu, żeby cię panie zobaczyć – przemówił z uśmiechem hetman.

-Też jestem rad, że mogę mówić z pierwszym wodzem korony polskiej.

-Wielka to szkoda, że nie było cię panie na sejmie.

-Ano spóźniłem się nieco, bo sprawy litewskie mnie zatrzymały. A do tego ostatnio trochę chorowałem – wymyślał na poczekaniu August. – Ale na przyszłym sejmie, obiecuję ci hetmanie, że z pewnością się zjawię.

-Domagaliśmy się, aby wysyłać po ciebie panie delegację, ale w końcu stanęło na tym, że przed przyszłym sejmem trzy osoby pojadą na Litwę, aby prosić cię panie o przybycie.

-Wiem dobrze panie hetmanie, że mocno stajesz za mną, tak samo jak kanclerz Maciejowski.

-W tobie panie cała nasza nadzieja. Na poprzednich sejmach jako i na tym ostatnim, domagaliśmy się, aby przekazać ci panie całą władzę w Polszcze. Większość gorąco popierała ten zamiar, ale zausznicy twojej panie matki jako i sama królowa, ostro się temu sprzeciwiali. Myśmy mocno upierali się przy swoim – podkreślił wyraźnie Tarnowski – aż wreszcie pan nasz miłościwy król Zygmunt ze łzami w oczach prosił nas, abyśmy pozwolili mu doczekać śmierci. Wtedy ustąpiliśmy. – Słowa te zastanowiły Augusta, który ze smutkiem oznajmił.

-Widzę, że pani matka bardzo chce władzy, bo skoro czcigodny ojciec nie może, to ona rządzi. Mniemam, że kiedy czcigodny ojciec umrze, nastąpi wielkie starcie.

-To tylko wskóraliśmy, że miłościwy król Zygmunt przekazał ci panie sądownictwo. – Po tych słowach August lekko się uśmiechnął i krótko stwierdził.

-Pani matka wie z czego ustąpić.

-Chcieliśmy też, aby oprawa królowej Bony wróciła na dawne królewszczyzny, a ja, żeby to wymusić, zagroziłem, że złożę buławę hetmańską, ale na nic się to zdało. Wojewoda Tęczyński, zaprzaniec i wielki zausznik twej panie matki, przekonał wszystkich, że niedługo znowu się panie ożenisz, a wtedy będzie potrzebna oprawa dla młodej królowej. Nie wiem tylko panie, co zamierzasz czynić w tej sprawie?

Tu wielki książę litewski zamyślił się na chwilę, nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć Tarnowskiemu. Wszak był to jego najbardziej wpływowy stronnik w Polsce, którego nie mógł zbyć wymijającą odpowiedzią.

-Nie spieszno mi do ożenku i wierz mi panie hetmanie, że w tym roku nie zamierzam się jeszcze żenić.

-Wierzę ci, panie – odrzekł szybko Tarnowski.

-A co do ożenku, to doszły mnie słuchy, że myślisz hetmanie wydawać za mąż Elżbietę Szydłowiecką, nad którą sprawujesz opiekę. – Po tych słowach stronnik Augusta uśmiechnął się do niego i z zadowoleniem oznajmił.

-Elżbieta do piętnastu lat dochodzi, więc można już myśleć.

-A masz już kogoś na oku hetmanie?

-Wielu mi truje głowę, panie, bo każdy wie, że o duży posag tu idzie.

-A co myślisz hetmanie o marszałku litewskim Mikołaju Radziwille, którego nazywają Czarnym? – Tu Tarnowski znowu uśmiechnął się do księcia, domyślając się, jakie są jego intencje.

-Pan marszałek litewski nie pisał mi o takim zamiarze!

-Ale zamyśla o tym. To dobra partia i zapewne niedługo otrzyma nowy urząd litewski. A skoro marszałek Radziwiłł, tak jako i ty hetmanie, jesteście mi oparciem, to dobrze by było zacieśnić więzy między oddanymi mi rodami.

-Zapewniam cię panie, że jeśli tylko Radziwiłł poprosi o rękę Szydłowieckiej, to z zadowoleniem wyrażę zgodę na ten ożenek.

-Wielce mnie tym ucieszyłeś, hetmanie. Zatem – i znów się uśmiechnął – należałoby to uczcić. Jerzyczek – i krzyknął na sługę, który szybko się pojawił. – Wina!

Po krótkim czasie wielkoksiążęcy pokojowiec napełniał dwa piękne puchary węgierskim winem. Po jego wyjściu Tarnowski postanowił zmienić temat i nawiązał do aktualnej sytuacji politycznej na południu Polski.

-Wasza książęca mość, jest jeszcze jedna pilna sprawa, z którą tu przybyłem od miłościwego króla Zygmunta.

-Cóż to takiego?

-Jak wiesz panie, przesłano podarek do Stambułu, aby udobruchać sułtana Sulejmana za napad na Oczaków. Na niewiele się to jednak zdało, bo sułtan kazał odbudować pograniczny zamek w Balaklawie, a na to pozwolić nie możemy! – Po usłyszeniu tej wiadomości, Augustowi od razu przestało być wesoło.

-Zatem może być wojna? – Tarnowski tylko przytaknął i czekał na słowa Augusta. – Za kilka tygodni spotkam się z czcigodnym ojcem i wtedy pomówię z nim o tym. Wpierw jednak chcę wszystko ustalić z tobą hetmanie, tylko nie dzisiaj, bo jeszcze jestem słabowity. Pomówimy o tym jutro.

-Zatem pożegnam cię panie, aby jutro w lepszym, daj Boże, zastać cię zdrowiu.

-Zatem do jutra, hetmanie – i uśmiechnął się do Tarnowskiego, czekając aż ten opuści jego komnatę. Następnie Jagiellon zawołał swego prywatnego sekretarza, który dopiero co powrócił z zagranicy.

-Dobrze, że już jesteś Lasota. Mniemam, że mi doradzisz coś mądrego?

-Dobrze jest się czasem rozstać, panie, bo wtedy można dobre słowo o sobie usłyszeć – odpowiedział zadowolony.

-Już tak nie narzekaj. Myślałby kto, jak ci jest ze mną źle – oburzył się nieco August, a po chwili przeszedł do rzeczy. – Wczoraj, zaraz po twoim przyjeździe, powrócił z Litwy Dowojna i oznajmił mi, że Radziwiłłowie chcą wydać Barbarę za wojewodę Ościkiewicza.

-To on się jeszcze nie ożenił? – zapytał zdziwiony sekretarz.

-Jeszcze nie. Podobno chwali się po całej Litwie, że tak łatwo nie ustąpi, i że teraz już dopnie swego. Najgorsze jest to, że mu obiecałem kasztelanię wileńską, a Dowojna przywiózł mi wiadomość o śmierci kasztelana Chodkiewicza. Teraz Ościkiewicz czeka na potwierdzenie danej mu wcześniej obietnicy – oznajmił zmartwiony książę i czekał na słowa Lasoty.

-Zatem nie dziwota, że Radziwiłłowie chcą wydać za niego wojewodzinę trocką, bo wtedy, tak jak dawniej, trzęśliby całą Litwą.

-Jeszcze Ościkiewicz jest tylko wojewodą nowogródzkim, ale jak już zostanie kasztelanem wileńskim, to wtedy Barbara będzie jego – dodał zdenerwowany.

-Nie pojmuję panie, dlaczego jesteś temu przeciwny, skoro już nie będziesz panie spotykał się z wojewodziną trocką?

-Bo nie chcę, żeby Barbara poszła w czyjeś ręce. Nie chcę, Lasota, słyszysz! Nie chcę – i zdenerwowany powstał z krzesła. Wielkoksiążęcy sekretarz nie wiedział jednak co powiedzieć i czekał aż August nieco się uspokoi. – Jeszcze nie pogodziłem się z tym, że nie będę mógł jej odwiedzać. Nie wiesz nawet Lasota, jak bardzo mi jej brakuje.

-Widać to po tobie, panie, ale po stu dniach zapomnisz panie o wojewodzinie. – Pocieszył go Lasota, nie wiedząc za bardzo, co ma powiedzieć.

-Nie widziałem jej od dwóch miesięcy, ale dalej ją miłuję. Przeszła mi ochota na inne niewiasty i na wiele innych rzeczy. Nawet to wino mi nie smakuje tak jak dawnej!

-Z czasem przejdzie ci panie. Zobaczysz panie, że ci przejdzie – Tu August znowu mu przerwał i stanowczo oznajmił.

-Przejdzie czy nie przejdzie, ale nie chcę, żeby wydali ją za Ościkiewicza, Barbara też go nie chciała. To znany wichrzyciel, którego nazywają Wirszyło.

-Nie wiem, co ci panie doradzić – odparł zakłopotany.

-Zrozum barani łbie, że nie chcę dopuścić do tego małżeństwa! – zdenerwował się na dobre Jagiellon.

-Wasza książęca mość znowu pochlebnie o mnie mówi – odrzekł ze spokojem Lasota.

-Myślałem, że jesteś cwany i mądry, ale się przeliczyłem. Możesz odejść.

-Dobrze panie. – Tu sekretarz skłonił się przed władcą i zrobił parę kroków w kierunku drzwi. Gdy jednak chwycił za klamkę, odwrócił się i oznajmił. – Jest pewien sposób, ale niegodna to myśl.

-Lasota! – krzyknął na niego. – Już ja to ocenię. Dostaniesz pięć czerwonych, tylko mów.

-Wojewoda Ościkiewicz był dwukrotnie z poselstwem w Moskwie. Można by go oskarżyć, że spiskował z księciem moskiewskim przeciwko tobie panie. – Słowa te od razu poprawiły nastrój Augustowi.

-Jaki pan, taki sługa. O coś takiego mi chodziło, Lasota. – Następnie usiadł na swoim wygodnym krześle i z zadowoleniem dokończył. – Jesienią tamtego roku, gdy byłeś w obcych krajach, zbójcy napadli na mołdawskich posłów, którzy jechali do Moskwy. Jednego zabili, a innych poturbowali, chociaż mieli list żelazny ode mnie i od czcigodnego ojca. Szukaliśmy winnego tego zajścia, ale w końcu nikogo nie obwiniono. – Tu Jagiellon ponownie uśmiechnął się do Lasoty i szybko dodał. – Wyślę pismo do wojewody Ościkiewicza, że nie nadaję mu kasztelanii wileńskiej, gdyż są tacy, którzy twierdzą, że to z jego rozkazu napadnięto na posłów mołdawskich, a ten haniebny czyn mógł wywołać wojnę z Turczynem.

-Tylko, że wcześniej czy później będzie trzeba oczyścić Ościkiewicza z zarzutów i dać mu kasztelanię wileńską. – Oznajmił stanowczo Lasota, obawiając się kolejnego wybuchu gniewu swego władcy.

-Wyślę pismo do kanclerza Hlebowicza i marszałka Radziwiłła, aby jeszcze raz zbadali tę sprawę, a przy tym, żeby rozstrzygnęli, czy za napadem nie stał wojewoda Ościkiewicz?

-Gdy okaże się niewinny, a zapewne tak się stanie, to wtedy Ościkiewicz dostanie urząd i wojewodzinę trocką.

-Mylisz się Lasota. Wieczorem napiszemy list do Ościkiewicza, żeby poszukał sobie innej kandydatki na żonę, bo jeśli nadal będzie chciał poślubić Barbarę, to wtedy nie dostanie kasztelanii wileńskiej. Co więcej, znajdą się tacy, którzy oskarżą go, że w czasie poselstw spiskował z księciem moskiewskim i za jego namową napadł na posłów mołdawskich. Do tego napiszemy mu, że jeśli ustąpi to dostanie nie tylko tę kasztelanię, ale jeszcze dochodowe starostwo upickie. I jak myślisz Lasota, ustąpi pan Ościkiewicz, czy też nie? – Książęcy sekretarz tylko pokiwał głową i nieco się uśmiechając, skwitował krótko.

-Według mnie, to dobrowolny przymus.

-Tak łatwo nie oddam Barbary – oznajmił zadowolony i przez chwilę pomyślał o niej. – Napiszesz wieczorem oba listy, a jutro rano mi je przeczytasz. Pojutrze zaś wyślę z powrotem Dowojnę na Litwę, aby załatwił obie te sprawy.

-Panie, czy mam kazać wypłacić sobie pięć czerwonych?

-Tak, tylko najpierw napisz listy. – Wtedy Lasota skłonił się przed władcą i poszedł zarabiać pieniądze. – Juraszek! – zawołał August na swego pokojowca, który od razu stanął w drzwiach. – Za kilka dni będziemy się zbierać. Już mi się nudzi w Sandomierzu. Pojedziemy na krótko do Zawichostu, a stamtąd do Lublina.

-Radbym panie wrócić już na Litwę – rzekł tęsknie młodzieniec.

-A ja nie, bo Litwa smutne wspomnienia mi przywołuje – i ponownie pomyślał o Barbarze. – Ale nie frasuj się Juraszek. Później pojedziemy do Brześcia, a teraz przygotuj mi łoże, bo chcę się trochę zdrzemnąć.

***

Po wyjściu pokojowca Jagiellon został sam i wyjął mały portrecik Barbary, w który zaczął się wpatrywać. Po niedługim czasie do komnaty książęcej wszedł Dowojna.

-Panie, mam coś dla ciebie – po czym uśmiechnął się zagadkowo i wyszedł. – Po chwili powrócił w towarzystwie dwóch młodych i pięknych kobiet, które poznawszy wielkiego księcia kłaniały się przed nim przez dłuższy czas. – Wasza książęca mość, jedna biała, a druga czarna. Która z nich ma zostać? – zapytał Dowojna i patrzył na zmianę, to na blondynkę to na brunetkę.

-Żadna – odparł znudzonym głosem Jagiellon.

-Wasza książęca mość raczy sobie żartować! Toż to poziomki słodziutkie i śliczniutkie. Nie wiesz panie co te szatki kryją, co jest pod spodem? – zachwalał Dowojna.

-Nie jestem bynajmniej ciekaw.

-Panie, toż byłby grzech wielki takie aniołki odsyłać! – zachęcał książęcy sługa.

-Dowojna, daj mi spokój.

-Skoro tak, to zostawiam ci panie tę czarną – i pochwyciwszy za rękę blondynką, opuścił książęcą komnatę. August zaś chcąc nie chcąc spojrzał na stojącą przed nim uśmiechniętą pannę i zapytał.

-Jak ci na imię?

-Jadwiga. Jadwisia panie – odparła śmiało dziewczyna i dalej szczerzyła ząbki.

-Zbliż się tutaj – i dziewczyna zbliżyła się do krzesła, na którym siedział książę. Następnie dziewczyna ku zaskoczeniu Augusta uniosła do góry swą spódnicę, ukazując swe krąglutkie kolana.

-Podobają ci się panie? – zagadnęła.

-Ładniejsze od moich – przyznał książę, przyglądając się wdziękom dziewczyny.

-Wasza książęca mość, uczynię wszystko, co tylko będziesz chciał panie – oznajmiła wesoło i po chwili naiwnie dodała. – A będziesz miłościwy panie dawał mi tyle prezentów, co tej Litewce, Barbarze?

-Ty zachłanna dziewko! – Zawołał jak oparzony i nerwowo rozglądał się po komnacie. Następnie szybkim ruchem opróżnił wino ze srebrnego pucharu i wrzasnął. – Masz to i wynoś mi się z zamku, abym cię więcej nie widział! Wynocha, ale to już! – po czym z całej siły uderzył pięścią w stół.

Dziewczyna przerażona tym nagłym wybuchem złości pochwyciła puchar i nieco się ukłoniwszy, wybiegła z komnaty księcia. Zaraz też w drzwiach pojawił się pokojowiec Juraszek

-Panie, łoże już gotowe.

-Odechciało mi się spać – odparł zły. – Przejadę się trochę. – I wyszedł, aby się uspokoić.