Komedianci
ubrani w białe flagi
kapitulacji

redaktorzy
stron świata
otwartych
na paginę
fluorescencyjnych
barw faktów
i narracji

ubolewam
nad głoską
ale wiedz,
że akwedukt się zapada
w lej
wręczam tobie
słowo
z innej beki
rozgwieżdżonych
marzeń po
degustacji
warkoczyków
komet

jest rzeczą
przypadkową
lewitować
nad miastem
które niosę
na barkach
a drwi sobie
drwi

stągiew
zniewolenia
cytowana
u płaczu

bo by wlać
musisz uronić
łzę jedynie
czystą

z histerii
choroby XIX wieku
na jaką
wydało Herę
społeczeństwo
dywersja słów
w parze z gęby
i na ustach
świata reklamuję
w sobie
ducha świętego

i daję odczuć
ciężar psyche
choć ciało
to marność
a wszystek dialog i dyskurs
nad jego
nagością
ukryte w Platońskich
jaskiniach

jeśliś filozof i jeśliś
bez kręgosłupa,
to wyrzuć mnie poza
kosmosu poligon
widzialny

urągając bytom
na randce będący
z ontologią,
a w łóżku zaś
dyskretnie z uniwersum
bo przecie

to sztych
jedyny, który
ostrej broni i
świecę obrzyna

arkadii pól
umajonych
bo tęskni
za synkopą
w muzyce
blues

a jest i jest, i będzie

byt materialny
niematerialny
lub byt abstrakcyjny
byt czy nie byt
oto rodzą gwiazdy
czerwone karły

późne zachody
ścierania się obywateli
z nałogową juntą

byłaś za
i byłaś przeciw
teraz jesteś być może
już
bita laską losu
albo knujesz sytą ucztę w niebie?
czy jesteś
winna
morza i oceanu
ty sigma
z głębin strof

Dubaju,

a tam perły, perły
rzucane w kobietę
godną
sztuki
ukamienowania

choć nie z tych
ksiąg
wyrastają
inskrypcje
i powinowaci
prorocy