
Czasami, a w zasadzie najczęściej, mam plan – wiem, jakiej konkretnie płyty chcę posłuchać. Pomimo tego, że znam ich tyle, że czasami o jakichś zapominam, podchodzę do półki i niemal w ciemno sięgam po tytuł, który mam w głowie.
Bywa jednak tak, że do półki podchodzę bez takiego planu, z nadzieją, że wybiorę coś, co w danej chwili sprawi mi przyjemność. Bywa, że spędzam przed półką dość dużo czasu zanim się na coś zdecyduję.
Dzisiaj zajęło mi to może minutę – i na talerzu wylądowała płyta przynosząca masę frajdy i uśmiech. Stary, klasyczny, ale dość żywiołowy jazz, gdzie obok lidera grającego na saksofonie, pojawia się znakomity Johnny „Hammond” Smith, który „nieoczekiwanie ;)”gra na organach. Szczęścia dopełnia Tucker na kontrabasie i legendarny Hines na perkusji. Jest też wibrafon, za którym nie przepadam, delikatnie mówiąc, ale tutaj nie dominuje, a uzupełnia, współgra, i to jest ok!
Płyta zdecydowanie na dobry nastrój, na każdą porę dnia (lub nocy).
Niezbyt znana, ale wspaniała!
Wydana w serii New Jazz przez legendarną (zadłużenie) wytwórnię Prestige.
W 1960 roku płyty wydawane bywały już regularnie w stereo, ta była jednak nagrana w mono, i brzmi doskonale, szczególnie kiedy gra się ją na wkładce mono. Oszczędzę technicznych detali, ale zapewniam, to zupełnie inne, nieoczekiwane zupełnie doznanie. Co w dzisiejszych czasach, kiedy muzyki słucha się głównie jako tła, lub na słuchawkach ze streamingowych platform, które nie dają choćby namiastki tego, co oferuje płyta analogowa na odpowiednio skalibrowanym gramofonie, wydaje się dość dziwnym stwierdzeniem.
Niemniej, tak właśnie ta muzyka brzmi – cudownie, przejmująco, dogłębnie poruszając słuchacza. Słychać w tej muzyce niekłamaną, czystą przyjemność z grania. Ze wspólnego grania, warto dodać, bo kiedyś tak właśnie powstawały płyty – grupa muzyków grała wspólnie a realizator rejestrował to, co działo się w studio. Czary? Niezupełnie. Raczej rzeczywistość, która stała się już niestety pięknym wspomnieniem.
Ale nie popadajmy w sentymentalny nastrój – ta muzyka to przyjemność, radość i pozytywna energia!