Zamek w Gieranonach był rozbudowywany o dłuższego czasu, a ostatni z Gasztołdów, Stanisław, wyłożył dość duże kwoty na swoją siedzibę. Po jego śmierci w 1542 roku, wdowa po nim, Barbara z Radziwiłłów, zaniechała dalszych prac. Zamek był już jednak na tyle przebudowany, że wyróżniał się spośród innych rezydencji panów litewskich.

Na początku października 1543 roku do zamku w Gieranonach zawitał wielki książę litewski Zygmunt August. Głównym celem jego wizyty było odebranie wszystkich kosztowności po zmarłym wojewodzie trockim. Barbara z Radziwiłłów Gasztołdowa przywitała Augusta nad wyraz wystawnie, a on sam nie żałował pieniędzy na dostarczanie coraz to nowych wrażeń, tak sobie, jak i wojewodzinie. Po odebraniu należnych mu kosztowności, które uzupełniły widoczne już braki w jego skarbczyku, Jagiellon na nowo począł beztrosko trwonić pieniądze.

W piękne niedzielne popołudnie August spacerował w towarzystwie wojewodziny trockiej po zamkowym parku w Gieranonach.

-Powiadasz pani, że mnie zapamiętałaś, gdy przyjechałem tu przed dwoma laty?

-Tak, panie.

-A ja, jako na spowiedzi powiem, żem cię pani nie zapamiętał.

-Nie dziwota to, skoro tyle niewiast otacza cię panie – rzekła wprost Barbara. August zaskoczony taką odpowiedzią nieco się zmieszał. Zaraz jednak odzyskał pewność siebie i dodał.

-Dawne to były czasy. Teraz te sprawy inaczej się mają – stwierdził stanowczo. Widząc jednak, że Barbara nie chce kontynuować tego tematu, postanowił poruszyć inną kwestię. – Odkąd stanąłem na litewskiej ziemi zauważyłem, że wiele złych rzeczy dzieje się na Litwie i chcę to ukrócić.

-To wszystko bierze się stąd, że pan nasz miłościwy Zygmunt rzadko tu przybywa i tylko na kilka tygodni. A wtedy panowie litewscy robią na Litwie co tylko chcą.

-A skądże pani wiadomo ci o tym? Czyżbyś zamyślała o rządach, niczym moja pani matka? – zażartował z niej.

-O rządach nie zamyślam, bom niewiasta. A to, że źle się dzieje na Litwie, to każdy widzi, a przed chwilą sam panie o tym mówiłeś – odpowiedziała z powagą. August szybko się zorientował, że wojewodzina trocka to nie Diana di Cordona, która na niczym się prawie nie znała.

-Po to tu przybyłem, aby nowe porządki ustanowić na Litwie i tak się stanie – dokończył stanowczo.

-Dziękować będziemy ci panie, jeśli to nastąpi. – Tu August uśmiechnął się na jej niedowierzanie.

-Zadziwiasz mnie pani i dlatego radbym cię bliżej poznać.

-Cały czas czynię wszystko, byś był panie zadowolony.

-Noce pani coraz dłuższe – zaczął znacząco – i już nudzić się zaczynam. – Wojewodzina trocka od razu odgadła jego intencje i rozejrzała się nerwowo.

-Dziwne to, bo w Wilnie powiadali… – zaczęła bez związku i zamilkła.

-Cóż takiego usłyszałaś pani w Wilnie? – podjął August.

-Nie godzi mi się tego mówić – rzekła zmieszana, nie wiedząc jak z tego wybrnąć.

-Tedy rozkazuję, abyś pani dokończyła, coś zaczęła – nakazał stanowczo. Barbara wahała się przez chwilę, aż w końcu spuściła głowę i z zażenowaniem zaczęła mówić.

-W Wilnie powiadali, że nasza miłościwa królowa, a matka waszej książęcej mości, wysłała ci panie kilka kolasek z pannami dla wesołości. – August od razu zmarszczył brwi, ale po chwili się uspokoił.

-Wszystkie je dawno odesłałem, bo potrafię się obejść bez ich towarzystwa.

-Pragnę ci panie oznajmić, że powtórzyłam tylko to, co ludzie pletli w Wilnie – usprawiedliwiała się Barbara. Dotknięty tymi słowami August postanowił szybko się zrewanżować.

-To teraz ja powiem ci pani, co mówią o was w Polszcze. Powiadają, że litewskie niewiasty żyją w lubieżności i rozpuście. Wystarczy tu tylko przyjechać, a wiele przyjemności czeka tu na człowieka.

-Skoro tak mówią w Polszcze, to nie będę się sprzeciwiać. Dodam tylko, że moja pani matka z Polski pochodzi i obyczaje mam polskie – i z triumfem dokończyła – nie zaś litewskie!

-Siła rzeczy powiadają też i o tobie, pani – nie dawał za wygraną August.

-Rada bym wysłuchać tego co mówią o mnie w Polszcze. Zapewne jednak nic dobrego, skoro tak źle mówią o Litewkach.

-Pragnę oznajmić ci pani, że nie daję wiary temu, co się o tobie mówi w Polszcze, bo do inszych tu doszedłem konkluzji.

-Miła to rzecz słyszeć takie słowa z ust waszej książęcej mości – i uśmiechnęła się do niego. Wtedy jednak wielki książę zapomniał o tym co powiedział przed chwilą i zupełnie zmienił ton wypowiedzi.

-Wspomnę tylko, że w Wilnie doszły mnie wieści, że jeszcze za życia wojewody Gasztołda nie wzbraniałaś pani przystępu do siebie młodzieńcom. – Na te słowa Barbara opuściła głowę na dół i milczała. August zaś znowu przeczył temu, co dopiero powiedział. – Nie do końca daję temu wiarę, zwłaszcza, że inaczej wyrozumiałem będąc tu w Gieranonach.

-Wiele złych rzeczy naopowiadano o mnie waszej książęcej mości, ale niech tak zostanie – i po tych słowach ponownie opuściła głowę na dół.
Szli więc w milczeniu przez jakiś czas, aż w końcu wielki książę chcąc ją rozweselić dotknął jej dłoni i rzekł.

-Przyznam się pani, że bardzo lubię na ciebie patrzeć – i zastąpił jej drogę. Następnie spojrzał jej w oczy i oznajmił. – Bardziej, niż na moją umiłowana małżonkę.

-Doprawdy, niezwykłe to miłowanie – odparła z uśmiechem Barbara. Wielki książę nie zważają na to, że zabrzmiało to śmiesznie, postanowił wykorzystać nastrój chwili i wyznać to, o czym myślał już od kilkunastu minut.

-Pragnę ci pani oznajmić, że nie widziałem piękniejszej niewiasty od ciebie. – Barbara speszyła się nieco, ale taktownie odpowiedziała.

-Niezwykła to rzecz usłyszeć takowe komplementy z ust waszej książęcej mości – i wdzięcznie się pokłoniła. Następnie oboje przez pewien czas milczeli, nie wiedząc co mówić dalej. W końcu August przerwał ciszę.

-Obiecałaś pani, że niedługo zdejmiesz wdowie szaty. Radbym ujrzeć cię pani w innych barwach.

-Lada dzień się to stanie – obiecała.

-Sprawisz mi tym pani wielką radość – i zadowolony krzyknął na czekającego w oddali dworzanina. – Lasota! Zbliż się do nas. – Tamten natychmiast przybiegł i stanął przed kniaziem, trzymając w ręce małą, misternie rzeźbioną skrzyneczkę. Następnie August wziął ją od Lasoty i wyjął z niej przepiękne perły. – Możesz już odejść – nakazał Lasocie i trzymając w ręce sznur pereł zwrócił się do Barbary. – Pragnę ci to pani ofiarować. – Zaskoczona prezentem Barbara wręcz oniemiała, zaraz jednak skromnie odparła.

-Nie godzi mi się tego przyjmować.

-Sprawisz mi pani wielką przyjemność, jeśli to przyjmiesz – i zaraz dodał. – Nie znam pani inszej osoby, do której te perły mogły by należeć. Piękno powinno należeć do piękna.

-Dziękuję niezmiernie waszej książęcej mości – i jeszcze raz się pokłoniła, tym razem z wdzięczności.

-Wierz mi pani, że nie mam zwyczaju obdarzać niewiast takim prezentem, bo bardzo upodobałem sobie perły, ale tobie pani chcę je ofiarować – i zapiął owe perły na jej szyi.

-Jeszcze raz wam panie dziękuję.

-Myślałem, że będę się nudził na Litwie, ale widzę, że byłem w błędzie, wszak niełatwo znaleźć takie towarzystwo, jakie tutaj znalazłem – oznajmił i popatrzył jej w oczy.

-Wasza książęca mość jest wielce miły dla mnie – rzekła niezmiernie zadowolona.

-Zarządziłem na pojutrze wielkie polowanie, jakiego dawno nie było na Litwie. Tylko, że ty pani chyba nie lubujesz się w polowaniach?

-Jeśli wyborny myśliwy i obfite trofea, to i polowanie może być przyjemne.

-Zechciej pani przyjąć tę zwierzynę, którą pojutrze zamierzam upolować. – Po tych słowach wojewodzina myślała przez chwilę zażartować, że nie dzieli się skóry na niedźwiedziu, lecz szybko tego poniechała.

-Jeszcze nikt dla mnie nie polował, a co dopiero wasza książęca mość. Wielka to będzie łaska dla mnie.

-Wszystko co ubiję będzie twoje, pani. Będą lisy rudawe jako i wasz brat – zażartował na koniec i oboje się roześmiali. – Obiecuję też, że i niedźwiedzie futro będzie leżeć u twego pani łoża.

-Na Litwie mówi się, że wasza książęca mość to wielki myśliwy, zatem nie wątpię, że tak się stanie.

-Czas cię pani pożegnać, bo niedługo pora na wieczerzę i na spoczynek. Mam tylko prośbę, abyś te perły, które raczyłaś przyjąć, zechciała założyć za trzy dni, kiedy to chcę wyprawić wielką zabawę na twoją cześć pani.

-Prawdziwe to szczęście, że otaczasz panie nasz dom takimi względami i tak hojnie mnie obdarzasz. – Tu uśmiechnęła się do niego tak słodko, że zapragnął ją pocałować. Już się przymierzył, gdy dostrzegł czekającego na niego Lasotę.

-Zatem pani, do wieczerzy. – I podążył w stronę swego zaufanego dworzanina, na którego w duchu bardzo się rozzłościł.

Barbara od razu udała się do swojej komnaty, aby przygotować się do wieczerzy. Gdy tylko otworzyła drzwi, ujrzała swoją siostrę Annę, która stała przy oknie i obserwowała jej spacer z wielkim księciem.

-Wielki kniaź znowu coś ci ofiarował? – zapytała z widoczną zazdrością.

-Doprawdy wielka jest hojność naszego księcia – odparła niewinnie Barbara i usiadła przed lustrem, aby zobaczyć się w perłach.

-Zachodzę w głowę, jak to się mogło stać, skoro to mnie wielki kniaź pierwszą poprowadził do tańca? – zastanawiała się głośno Anna.

Barbara jednak milczała zachwycając się tym, co niedawno otrzymała od Augusta. Zirytowana tym starsza z sióstr oznajmiła. – Czemu nic nie mówisz?

-Ładnie mi? – i obróciła się do siostry.

-Powiem ci, Barbaro, że wielki kniaź mógł ci ofiarować kosztowniejsze perły – odparła lekceważąco Anna. – Mogę ci dać za nie swoje. Są znacznie ładniejsze.

-Może Anno masz i ładniejsze, ale te są od samego kniazia – rzekła niezrażona.

-Mówi się, Barbaro, że wielki kniaź odesłał swoje nałożnice, abyś ty zajęła ich miejsce.

-Nasz kniaź ledwie co ożeniony i nie potrzeba mu nałożnic.

-Każdy wielki kniaź miewał jakąś nałożnicę, a nasz młody pan, to już z pewnością.

-To może ty, Anno zechcesz nią zostać, skoro kniaź ciebie pierwszą poprowadził do tańca? – Zażartowała i nerwowym ruchem zdjęła perły.

Następnie trzymała je w ręce i mówiła dalej. – Bracia powiadają, że niedługo zostanę żoną wojewody nowogródzkiego Ościkiewicza. A ty Anno jako jeszcze panna, będziesz mogła pocieszać naszego kniazia.

-Tylko, że wojewoda nowogródzki podobno udaje się w poselstwie do Moskwy. Widocznie nie spieszno mu, żeby żenić się z tobą Barbaro – docięła jej złośliwie.

-Jeszcze żałoba nie wyszła, więc nie ma co się spieszyć ze ślubem. – Po tych słowach Anna zbliżyła się do siostry i z triumfem w oczach oznajmiła jej.

-To ja ci powiem, że wielki kniaź ofiarował mi wczoraj srebrny puchar. I cóż ty na to, siostro? – Następnie uśmiechając się drwiąco sięgnęła po puchar i zaczęła pić z niego wodę.

-Pragnę ci oznajmić Anno, że złoty puchar, z którego pijesz wodę, otrzymałam przedwczoraj od naszego kniazia. – Wtedy Anna omal się nie zakrztusiła. – Dzisiaj zaś podobny puchar otrzymała nasza pani matka.

-Wielki kniaź za bardzo jest hojny – rzekła ze złością Anna.

-Nie dziwuj się Anno, bo kniaź po przyjeździe do Gieranonów przejął po moim zmarłym mężu wiele złota i kosztowności. Ale z tego co widzę, nie zadowolił się tym, tylko chce jeszcze więcej. – Tu spojrzała na perły i pomyślała o Auguście, który ostatnio zaczął się jej bardzo podobać.

On zaś miał teraz tylko jeden cel – uwieść wojewodzinę trocką.