Siedzimy sobie wczoraj na grupie: same matki (czyli babki) i ja… No i sobie gadamy jak to na grupie. I pani Małgosia zaczyna opowiadać, jakie to ma problemy ze swoim młodszym wnukiem, ogólnie że dzieciak ma stan przedcukrzycowy ze wszystkimi fizycznymi i psychicznymi tego konsekwencjami. Potem następuje szybka burza mózgów (prawie jak w Familiadzie) i MADki – bapki wydają wyrok: trza dzieciakowi dawać coś na uspokojenie! Krew mnie zalała. Ale nie dałem poznać po sobie, bo jeszcze by mi dały coś na uspokojenie…