Radzyńskie archiwa pojedynczo i indywidualnie opowiadają o ludziach, miejscach i wydarzeniach, których są dziś świadectwem, czasem zapewne jedynym. Przedstawią drobne historie, które pozwolą spojrzeć w przeszłość.

W zasobie Archiwum Państwowego w Lublinie Oddział w Radzyniu Podlaskim znajdują się umowy dzierżawy sporządzone w kancelarii radzyńskiego notariusza Jana Piotra Baranowskiego w 1848 r. Stroną umów był Rudolf Olgiati, cukiernik z Siedlec. Co robił w Radzyniu? Jesienią 1848 r. wydzierżawił dom z przeznaczeniem „do pomieszczenia się z familią i założenia cukierni”.

Dom murowany zajezdny nr 114 znajdował się w centrum miasta, graniczył: „z frontu z Rynkiem miasta z północy, a drugim końcem na południe z otwartym placem przed kościelnym (…)”. Olgiati wraz z rodziną zajmować miał cztery stancje „jedna za drugą, aż do sklepu przy Rynku exystującego z piwnicą pod sklepieniem i pod sklepem od północy znajdującą się, z górą na tychże” i sień zajezdną. W celu udogodnienia właściciel austerii zobowiązał się do wybicia drzwi frontowych od południa, czyli od dzisiejszego Placu Wolności, które miały służyć jako wejście do cukierni oraz wymurowanie dodatkowych pieców, jednego do ogrzewania, drugiego do pieczenia ciast.

Kim był Rudolf Olgiati? Nowy mieszkaniec Radzynia był synem Andrzeja i Dominiki z domu Mini małżonków Olgiati. Urodził się w Poschiavo w kantonie Granbűnden w Szwajcarii ok. 1815 r. Był ewangelikiem. Nazwisko, jak również nazwisko rodowe matki, świadczy, że wywodził się rodziny warszawskich cukierników.

Wiek XIX należał do rozkwitu cukiernictwa na terenie Królestwa Polskiego. W Warszawie prym w tej dziedzinie wiedli Szwajcarzy, wśród nich rodzina Mini, Semadeni, Lourse i Olgiati. Do Rzeczypospolitej przyjechali pod koniec XVIII w., a ponieważ w większości pochodzili ze szwajcarskiej Gryzonii, potocznie nazywani byli Gryzonami.

Rodzina Rudolfa Olgiatiego w połowie XIX w. prowadziła jedną z najstarszych warszawskich cukierni. Zakład u zbiegu ul. Freta i Świętojerskiej (Nowe Miasto) założył ok. 1775 r. Szwajcar o nazwisku Mini. Cukiernia Minich znana była jako jedna z pierwszych, w której podawano poncz, napój nieznany do tej pory, przywieziony z Anglii. W XIX w. cukiernię prowadził Ludwik Olgiati ur. w 1809 r. w Poschiavo (starszy brat Rudolfa ?) wraz z ojcem Andrzejem.

W XIX w. cukiernie stanowiły niewątpliwe urozmaicenie, szczególnie w szeregu skromnej zabudowy miast. Z pewnością były również przejawem ich rozwoju cywilizacyjnego. Radzyńska cukiernia Olgiatiego zlokalizowana w centrum miasta, w sąsiedztwie miejskiego Rynku, rezydencji właścicieli majątku i miejscowej świątyni, była niewątpliwie czymś nowym. Dotąd bowiem dla mieszkańców miasta, lub przyjezdnych istniała jedynie możliwość udania się do zajazdu lub tańszych szynków, gdzie zapewne nie było wielkiego wyboru w ówczesnych słodkościach.

Czym były dawne cukiernie? Wpływ na rozwój tej dziedziny miała kuchnia francuska. Pierwsze cukiernie w Rzeczypospolitej otwierali zarówno Francuzi, Włosi i Szwajcarzy właśnie. Ciężkie desery zastąpiły suflety, leguminy, musy i delikatne torty. Jędrzej Kitowicz tak porównywał nowe z dawnymi wypiekami: „Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko, mógłby go był podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku, znowu się rozciąga i pęcznieje, jak gąbka do swej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska”. Na przełomie XVIII i XIX w. w cukierniach można było nabyć ciasta „na wynos”, ale także kieliszek likieru, ponczu lub wódki, na co zresztą właściciel musiał mieć specjalne pozwolenie. Na filiżankę kawy i herbaty oraz lekturę prasy można było liczyć początkowo jedynie w kawiarni. Z upływem lat różnice między kawiarnią a cukiernią nieco się zacierały, od połowy XIX w. często łączono je w jedną firmę.

Jak wyglądała cukiernia Olgiatiego w Radzyniu, co w niej sprzedawano, i jak długo funkcjonowała? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Rudolf Olgiati jeszcze w 1860 występował w dokumentach, jako cukiernik z Radzynia. Zmarł jednak w Białej Podlaskiej w 1883 r. i tam został pochowany. Pozostawił po sobie żonę Annę z domu Kortez oraz pięć córek: Annę, Emilię, Marię, Antoninę i Władysławę.

Akt notarialny nr 345 z 1848 r.: