Fotografia na okładce tomiku „Po trzykroć mgnienie” Zofii Sofim Mikuły przedstawia scenę z plenerowej sztuki „Ślepcy” odgrywanej przez Teatr KTO w Krakowie. Osnowę jej zaczerpnięto z książki pt. „Miasto ślepców” José Saramago, w której portugalski noblista opowiada o rozprzestrzeniającej się szybko epidemii ślepoty, w czasie której władze izolują część chorych w nieczynnym szpitalu psychiatrycznym. Ta wyalienowana społeczność zaczyna wkrótce kierować się swoimi twardymi prawami. Skojarzenie tej historii z materią tomiku Zofii Mikuły nie jest przypadkowe.

 

Autorka zaprasza nas bowiem do interioru szpitala, gdzie śledzimy losy lirycznej bohaterki od podróży czerwonym autokarem, poprzez jej uczestnictwo w wypadku drogowym, który nazwany zostanie wkrótce katastrofą lądową, aż do utknięcia w powiatowym szpitalu na wiele nocy i dni. Biegli podadzą, że w wypadku zostało poszkodowanych 78 osób – wyczytuję w przypisach. To istotne odniesienie powoduje, że zaczynamy rozumieć, że w przypadku tej poetyckiej pozycji mamy do czynienia ze swego rodzaju pracą reporterską. Jednak Zofia Mikuła w swojej książce naliczy ofiar nieco mniej, ale za to z perspektywy bliskiej z nimi relacji: Lecimy seryjnie i każdy z osobna – dopowiada i przenosi swój przekaz w wymiar reportażu poetyckiego. Ten niejako pamiętnik uciekać będzie w rejony poezji, gdyż autorka nie znajdując innego ratunku szuka dla opisu emocji i przeżyć poetyckiego uwolnienia: na cierpliwej piersi tworzysz decoupage; lewituję, ani jestem, ani mnie nie ma – tak radzi sobie z psychicznym i fizycznym cierpieniem.

Obsadzając liryczne Ja w roli pacjentki, robi wgląd w taką sytuację, a także w moce i niemoce polskiego systemu opieki zdrowotnej. Dokonuje racjonalnej oceny faktów, czyniąc też w ten sposób ze swojego dzieła poezję zaangażowaną. Miejsce z basenem i oknem z widokiem nie okaże się być hotelem, do którego domyślnie miał dotrzeć podmiot liryczny, lecz szpitalną salą w prowincjonalnym przypadkowym miasteczku do którego trafia karetka pogotowia. W szpitalu nocą nie działają dzwonki, a zamiast tego obowiązują wewnętrzne procedury postępowania: otwierania i zamykania drzwi, co prowadzi do kolejnych dramatycznych sytuacji. Lektura wierszy budzi pytania o szpitalne normy, o zaangażowanie personelu w proces leczenia, ich oddanie swojej pracy lub przeciążenie obsługi szpitala. Dzwonki nie działają! Trzeba wzywać karetkę do szpitala. Czy nie słyszeliśmy o takich sytuacjach? Porusza problem rodzinnych relacji z pozostawionymi w szpitalu chorymi, ich samotności w cierpieniu. Jakież to aktualne sprawy! Dotykają nasze społeczeństwo nie tylko w czasie epidemii Covid 19. Wydaje się, że autorka z nieugiętą wolą stawia nas oko w oko z rzeczywistością, pyta o etykę postępowania, apeluje o wrażliwość wobec ludzi w traumie, o współodczuwanie.

Poetka snuje również refleksje nad rolą cierpienia w życiu człowieka i naszej odpowiedzi na nie: Pragnę ją przytulić, a leżę na łóżku obok i też milczę. Milczymy rozrywającą ciszą, którą przecina głos pielęgniarki. Autorka próbuje sięgnąć metaforą po ukryty sens lub choćby po nazywanie rzeczy po imieniu. Coraz mniej twojej dawnej twarzy, Nikt zamknięty pośród tkliwych ścian / rękę podaje głównie światłoczułym drzwiom. Jakież to poetyckie, acz ostateczne domknięcie! Wiersze to tylko jedna z linii pęknięć. Pokłosie wszystkich rys / wiszących u powały zdarzeń, long, long w pamięci.

Czy w szpitalu jest miejsce na poezję? Jaką rolę może spełnić poezja na ostrym dyżurze? Poetka wchodzi tu w oczywisty literacki dialog z „Księgą Hioba”, przywołując konkretny biblijny cytat: Z Jego światłem kroczyłem w ciemności. Czytam te wiersze, a w trakcie ich lektury zauważam jak pobrzmiewa w mojej głowie pieśń Leonarda Cohena: There is a crack, a crack, in everything. / That’s how the light gets in (tłum. Szczelina, we wszystkim jest szczelina, którą dostaje się światło). U Mikuły aż po trzykroć mgnienie – polecam książkę czułej lekturze.

Po trzykroć mgnienie, Zofia Sofim Mikuła, Wydawnictwo Adam Marszałek, 2023, str. 49