Ciąg dalszy rozdziału IX, w którym pan Michał znowu zyskuje w oczach panny Azei.


-A gdybym pani matko miała konia? – zażartowała Azeja i zalotnie spojrzała na Michała.

-Gdybyś miała konia, to byłabyś najlepszą partią w całej Niemieży.

-Ale ja już mam konia.

-Ciekawe skąd. Twój ojciec aż tak dobrze nie zarabia u księcia Radziwiłła.

-Ale ja już jestem majętną panną, bo ma konia.

-Przestań drwić ze mnie Azejo, bo nie wypada tak przy gościu mówić od rzeczy.

-To zapytaj pani matko pana kasztelanica czy mam konia?

-Chyba ci ta polewka grzybowa zaszkodziła, bo mówisz od rzeczy.

-Ale to prawda, że twoja pani córka ma konia! – oznajmił Michał.

-Ciekawe skąd?

-Pan kasztelanic dał mi jednego ze swoich koni na przetrzymanie. – Po tych słowach Sękowiczowa aż się zakrztusiła i gdy już złapała oddech, zwróciła się do Michała.

-Dałeś jej panie konia? Tak za nic dałeś jej panie konia?

-Na razie tylko na przetrzymanie, ale zobaczymy jak to będzie. – Tu nastała chwila ciszy, aż w końcu Sękowiczowa zwróciła się nieśmiało do Michała.

-Ten koń to tak za nic, czy też panie kasztelanicu na coś oczekujesz?

-Na nic nie oczekuję, a już na pewno nie na to, co ci pani chodzi po głowie – rzekł zdenerwowany Michał i odłożył łyżkę. – Dziękuję za obiad i życzę wam zdrowia – dodał Michał i powstał od stołu.

-Panie kasztelanicu nie chciałam cię obrazić, ale pamiętam z mojej młodości, jakie mi czasami obietnice składano na jarmarku w Wilnie.

-Twoja córka pani uratowała mi życie i chciałem jej w ten sposób podziękować. Ostatnio, gdy ją tu przywiozłem, wspomniała mi, że bardzo lubi konie, a że wkrótce ma urodziny, to chciałem jej zrobić prezent. – Następnie wyjął z kieszeni niewielkie pudełko i położywszy je na stole przemówił. – Ten prezent jest dla ciebie pani i zapewniam cię, że niczego nie chcę w zamian.

-Nie myślałam, że są tacy dobrzy ludzie jak ty panie kasztelanicu! – odparła Sękowiczowa. Po chwili Michał dostrzegł w jej oczach łzy i przełknąwszy ślinę przemówił już na spokojnie.

-Teraz to ty pani wybacz mi moje uniesienie, ale myślałem, że mnie inaczej oceniłaś.

-Wybacz mi panie, ale to z tego, że tak bardzo boję się o Azeję, a to przecież moja córka – i po tych słowach łzy popłynęły jej z oczu. Po chwili Azeja podeszła do swej matki i objąwszy ją, zaczęła jej ocierać łzy.

-Pani matko mówiłam ci, że pan kasztelanic to dobry człowiek, jakich na świecie mało. – Gdy tylko Azeja wypowiedziała te słowa cała trójka usłyszała kilkakrotne dobijanie się do drzwi. Sękowiczowa spojrzała wówczas wymownie na Azeję, która pospiesznie skierowała się do drzwi, aby zobaczyć, kto się dobija do ich domu. Gdy tylko je uchyliła zobaczyła swoją zapłakaną kuzynkę, którą była dziewięcioletnia Helenka Kryczyńska.

-Co się stało Helenko? – zapytała Azeja i przytuliła na krótko dziewczynkę do siebie. – Wejdź i mów co się stało. – Helenka otarła wówczas oczy z łez i szlochając zaczęła pospiesznie mówić.

-Dzisiaj przed południem przyjechał ojciec, ale nic mi nie przywiózł. A po obiedzie, gdy poszedł do obory to tak się wściekł, że zaczął bić matulę. – Po tych słowach Michał spojrzał z politowaniem na dziewczynkę, a następnie na Azeję, która spuściła głowę na dół i milczała.

-Zostań u nas Helenko na obiedzie. Azeja zaraz przyniesie ci krzesło – oznajmiła Sękowiczowa i wtedy jej córka poszła do sąsiedniego pomieszczenia po krzesło.

-A jak ojciec zabije matulę? – zapytała Helenka i z przerażeniem spojrzała na Sękowiczową.

-Nie bój się. Zbije ją kilka razy i się uspokoi – zapewniła matka Azeji.

-Ale ojciec bije matulę batem – oznajmiła Helenka. Słowa te od razu wywołały reakcję Michała, który podszedł do Helenki i poruszony przemówił.

-Tego już za wiele. Zaprowadź mnie do ojca. Idziemy – rzekł stanowczo, a wtedy dziewczynka spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc co ma zrobić.

-Helenko, zaprowadź tego pana do domu – oznajmiła Azeja i odłożyła krzesło. Zaraz też dziewczynka pospiesznie skierowała się w stronę swojego domu, a za nią poszedł Michał wraz z Azeją.

-To niedaleko – oznajmiła Azeja i spiesznie kierowała się za Michałem. Po kilkudziesięciu krokach cała trójka usłyszała przeraźliwe krzyki dochodzące z obórki Kryczyńskich.

-Co to za potwór – wydusił z siebie Michał i spojrzał na przestraszoną Azeję.

-Pan Kryczyński razem z moim ojcem służy w milicji księcia Radziwiłła – odparła Azeja i stanęła przy wejściu prowadzącym do zabudowy Kryczyńskich. Michał zawahał się przez chwilę, po czym zwrócił się do dziewczynki.

-Zostań tutaj z panią Azeją – i wtedy Helenka zbliżyła się do niej, patrząc jak Michał zdecydowanym krokiem skierował się przez podwórko w stronę obórki. Gdy stanął w drzwiach, zobaczył Kryczyńskiego, który po raz kolejny uderzył batem swoją żonę, skuloną przy żłobie małego źrebaka.

-A może jeszcze mnie uderzysz waszmość tym batem? – rzekł zdecydowanie Michał i spojrzał złowrogo na Kryczyńskiego, który był zaskoczony obecnością intruza. Po chwili namysłu rzucił bat na ziemię i chłodno odparł.

-Nie wiem kim jesteś panie i co robisz w mojej zabudowie?

-Jestem kasztelanicem inflanckim, a wlazłem do tej obory tylko dlatego, że w całej Niemieży słychać wrzaski tej kobiety – i spojrzał z politowaniem na pobitą matkę Helenki.

-Już nie będzie wrzeszczeć, bo dostała to, na co zasłużyła. Na dzisiaj wystarczy.

-Książę Radziwiłł nawet nie wie jakiego ma kata w swojej milicji – stwierdził zdecydowanie Michał.

-Skąd wiesz panie, gdzie mam zatrudnienie?

-Nie twoja sprawa waszmość. Chcę tylko cię ostrzec waszmość, że jeszcze raz usłyszę jak katujesz tę kobietę, a doniosę o wszystkim księciu Radziwiłłowi. I tak mu nazmyślam, że od razu wyrzuci cię ze swojej milicji. – Słowa te wywołały zdecydowaną reakcję Kryczyńskiego.

-Dostała, bo mi prawie zasuszyła źrebaka.

-Jeśli stracisz posadę u księcia Radziwiłła, to nie będziesz miał czym tego źrebaka wykarmić.

-Ale jej się należało!

-Ostrzegałem waszmości. I tak jak powiedziałem. Jeszcze raz usłyszę jej wrzaski, a stracisz waszmość posadę u księcia Radziwiłła – dodał stanowczo Michał i pospiesznie wyszedł z obórki. Następnie przeszedł przez podwórko i zbliżył się do Azeji, która spoglądała na niego niczym na bohatera.

-Odesłałam Helenkę do domu. Dziękuję ci panie za ratunek mojej kuzynki.

-Myślę, że po tym co mu powiedziałem, tak szybko jej nie uderzy – rzekł Michał. Po chwili poczuł na policzku pocałunek Azeji, która od razu odwróciła głowę w drugą stronę i zawstydzona szła w milczeniu w stronę swojego domu. Za nią zaś podążał zaskoczony całą tą sytuacją Michał.

 

ciąg dalszy za tydzień