Rozdział 29. Nazajutrz Michał czuwał przy Asi od samego rana. Ta jednak była jeszcze bardzo osłabiona i dopiero po południu poczuła się znacznie lepiej. Wtedy też pojawili się bracia Kochańscy, którym przewodził Jan.


-Jak się czujesz Asieńko? – zapytał troskliwie Jan.

-Teraz już dobrze, proszę pana – odparła Asia.

-Mówiłem ci już rano, że masz do mnie mówić stryju – upomniał ją Jan.

-Tak samo proszę się do mnie zwracać – zaproponował z uśmiechem Adam.

-A do mnie mów po prostu Stasiu – zaproponował najmłodszy z braci Kochańskich.

-To może będę do was wszystkich mówić stryju, dobrze? – zapytała.

-Dobrze – rzekli niemal jednocześnie Kochańscy.

-Dziękuję ci stryju, że mnie uratowałeś – zwróciła się do Jana. – Może się stryj do mnie przychylić?

-Jasne – i gdy tylko ten to zrobił, Asia ucałowała go w policzek, ku zazdrości Adama i Stanisława.

-Muszę ci się pochwalić Asieńko, że złapaliśmy tego drania i wierz mi, że dopilnuję, aby poniósł odpowiednia karę – pochwalił się Stanisław.

-Dziękuję ci stryju i też chciałabym cię ucałować – rzekła uśmiechnięta. Rzecz jasna Stanisław od razu się pochylił nad Asią i poczuł na policzku jej pocałunek.

-A może ja mógłbym coś dla ciebie zrobić Asiuniu? – zaproponował Adam.

-Nie musisz stryju nic robić, ale ciebie też chętnie ucałuję – i po chwili ucałowała pochylonego nad nią Adama.

-To teraz moja kolej stryjowie – rzekł Michał i czule pocałował Asię w usta. – Mówię wam, miodzio – zażartował na koniec.

-Wierzymy – rzekli wraz Kochańscy.

-A tak swoją drogą, to mógłbyś stryju coś zrobić dla Asi – rzekł Michał.

-Bardzo chętnie – odparł Adam.

-Asia miała się w przyszły poniedziałek bronić.

-Wykluczone. Na pewno do końca maja musi zostać w szpitalu. O ile nie dłużej – zaprotestował Jan.

-Ale czemu tak wcześnie się bronicie? U mnie zazwyczaj bronią się pod koniec czerwca, aby mogli wybrać do końca stypendium – oznajmił Adam.

-Tylko, że mój promotor ma w czerwcu i lipcu staż w Alcatras w Stanach Zjednoczonych i dlatego wyznaczył nam obronę na koniec maja.

-A co on będzie robił w Alcatras? – zapytał Stanisław. – Przecież to więzienie jest już zamknięte.

-Pisze książkę o motywacjach do ucieczki więźniów amerykańskich z zakładów karnych – oznajmiła Asia.

-Też nie ma o czym pisać – zażartował Stanisław.

-A ty o czym piszesz Asiu? – zapytał Adam.

-Nostalgia więźniów na przykładzie zakładu karnego w Skowronkach – pochwaliła się Asia.

-Nie dosyć, że ci dziennikarza robią z tych bandziorów gwiazdy, to jeszcze każą młodzieży pisać o nich prace magisterskie – oburzył się Jan.

-Trudno, będę miała obronę we wrześniu – rzekła smutno Asia.

-A jak się nazywa ten twój promotor? – zapytał Adam.

-Jan Maria Boruta.

-Spróbuję ci załatwić obronę na początku lipca, tak żebyś na ślubie była już panią magister.

-Ale on będzie wtedy w Stanach.

-Jeśli mi się uda to załatwić, to dostanę dwa całuski? – zażartował Adam.

-Nawet dziesięć stryju – rzekła zadowolona Asia.

-Dziesięć to nie, najwyżej pięć – wtrącił się Michał.

-No dobrze chłopaki, Asia musi odpoczywać, bo jeszcze jest słaba. Na dzisiaj odwiedzin wystarczy – oznajmił Jan.

-A ja mogę jeszcze zostać? – zapytał Michał.

-Tylko ty, i tylko parę minut.

-Mam jeszcze do was jedno pytanie – zaczęła Asia. – Powiedzcie mi tylko o co posprzeczaliście się przedwczoraj?

-To taka drobna sprzeczka – odparł z uśmieszkiem Jan.

-Powiedzmy, że taka rodzinna wymiana zdań – dodał Stanisław.

-To dlaczego Misiu był taki wzburzony, że nie chciał was zapraszać na wesele? Chorej osoby nie wolno okłamywać.

-W pewnych sytuacjach medycyna dopuszcza takie zachowanie – oznajmił Jan.

-Ale mnie możecie o tym powiedzieć. W końcu za niespełna dwa miesiące będę należeć do rodziny Kochańskich.

-Ale niestety nie będziesz się nazywać Kochańska – rzekł Stanisław.

-Powiedzmy, że dzisiaj do południa myślałam o tym i chcę się nazywać Białecka-Kochańska.

-Brawo – rzekli niemal razem bracia Kochańscy.

-Ale musicie mi powiedzieć – rzekła z uśmiechem na ustach.

-Dobrze – zaczął Adam ku wyraźnemu zaskoczeniu Michała oraz przerażeniu Jana i Stanisława. – Poszło o to, że Michałek zażądał od nas, abyśmy przyszli na ślub z osobami towarzyszącymi.

-Misiu, to sprawa twoich stryjów. A po drugie, to nawet dobrze, bo będą przecież moje dwie ciocie. One też są samotne i są w tym wieku co stryjowie. – Na te słowa Kochańscy zamarli.

W tym też momencie, niemal jak na zawołanie, w sali pojawiły się jej ciocie, Jadwiga i Bronisława Białeckie.

-Cześć Joasiu. Dziecko, jak ty wyglądasz? – rzekła Jadwiga.

-Asia nawet po operacji wygląda lepiej niż pani – rzekł z przekąsem Jan.

-No wie pan! Jak pan może – odparła oburzona.

-A jak pani może w ten sposób mówić do chorej?

-No dobrze – przyznał Jadwiga i zaraz się poprawiła. – Myślałam Asiu, że gorzej wyglądasz po tej operacji.

-Dziękuję. To są ciociu stryjowie Misia.

-My się już znamy – wtrącił Adam.

-Dobrze. Panie mogą zostać chwilę przy Asi, a my wychodzimy, żeby jej nie męczyć. Na razie Asiu. Przyjdę do ciebie wieczorem i staraj się odpoczywać – rzekł Jan.

-Cześć Asiu – rzekli Adam ze Stanisławem i powoli opuszczali salę.

-Michałku pozwól z nami na chwilę – zwrócił się do niego Adam i najmłodszy z Kochańskich udał się za nimi na korytarz. Gdy byli już przy schodach, Adam przemówił do Michała.

-Trzymamy się tego co powiedziałem, dobrze?

-Dobrze, stryju.

-Posłuchaj no, troskliwy nasz bratanku – zaczął z uśmieszkiem na ustach Adam. – Te bilety do teatru, które nam dałeś, żebyśmy siedzieli obok ciotek Asi, to nie był przypadek?

-Nie wiem, o czy stryj mówi? – udawał Michał.

-Ty nam dałeś bilety, a Asia swoim ciociom i ich koleżance. Jak chcesz się bawić w swatkę, to się zatrudnij w biurze matrymonialnym, dobrze.

-Stryju, to był taki nasz żart – przyznał się Michał.

-Przyznajemy – zaczął Stanisław – że próbowaliśmy ingerować w twoje życie prywatne. Było to niepotrzebne i głupie i teraz to zrozumieliśmy.

Tak samo ty powinieneś zrozumieć, że skoro jesteśmy samotnikami, to znaczy, że nam tak dobrze. Rozumiemy się?
-Pomyśleliśmy z Asią, że może któregoś z was skojarzymy z jej jedną bądź drugą ciocią i może byłby kolejny ślub – odparł Michał.

-Wystarczy, że ty się żenisz. Jeden ślub w naszej rodzinie wystarczy – odparł Jan.

-Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i wszystko sobie wyjaśniliśmy – rzekł Adam. – A teraz wracaj do Asi. Zobaczymy się jutro – i

Michał podawszy ręce swoim stryjom skierował się ku sali, w której była Joasia.

-Możemy chłopaki spać spokojnie – stwierdził Adam. – Chodźmy na obiad, a ja spróbuję nakłonić promotora Asi, aby zgodził się przyjechać na jej obronę w lipcu.

-To chodźmy, ja stawiam zupę, a Stasiu drugie danie – zażartował Jan i wolnym krokiem szli w kierunku szpitalnego barku.