Półmrok.
Wnętrze mieszczańskiego salonu z początku XX-go wieku.
Pośrodku okrągły stół i sześć krzeseł.
Na ścianie portret ślubny: kobieta w welonie i białej sukni oraz mężczyzna w mundurze kapitana Wojska Polskiego.
Kalendarz ‘’zdzierak’’ z datą 2 lutego 2022 i napisanym ręcznie: „986”
Toaletka.
Klatka z kanarkiem.
Gramofon.
Staroświecki telefon.
STARSZA KOBIETA
wchodzi do wnętrza pomieszczenia, podchodzi do gramofonu, kładzie płytę, włącza, rozbrzmiewają dźwięki „Wariacji Goldbergowskich” Glena Goulda. Zapala lampkę, podchodzi do ściany, staje na wprost kalendarza, zakłada okulary, czyta
Trzydziesty trzeci dzień roku, piąty, tydzień, Wodnik, wschód siódma czternaście, zachód szesnasta dwadzieścia pięć, światowy dzień mokradeł, dzień handlowca, dzień życia konsekrowanego, święto Ofiarowania Pańskiego (Matki Boskiej Gromnicznej), imieniny Maria Marianna…
MŁODY GŁOS KOBIECY
Wszystkiego najlepszego Marysiu!
S
Mamusia! Pamiętała mama!
M
Kto ma pamiętać, jak nie matka!
S
Dziękuję!
M
I sto lat-cokolwiek by to miało znaczyć. Posiwiałaś, drogie dziecko…
S
podchodzi do toaletki, przegląda się, dotyka włosów
Tak. A mama zawsze młoda…
podchodzi do portretu
…i piękna
M
Szczęśliwa. Szczęście najpiękniej zdobi kobietę.
S
Byłaś z nim szczęśliwa?
M
O tak, ogromnie! Warto było oddać życie za te półtora roku z nim! Odchodziłam szczęśliwa.
S
Jak się poznaliście?
M
Wiesz przecież. Opowiadałam ci to tyle razy!
S
Jeszcze raz, proszę, proszę!
M
Jak dziecko! No dobrze. Był ranek, początek listopada, ciemno i mgła…
S
Zupełnie jak dzisiaj
M
Nie przerywaj, kochanie. Wyjrzałam przez okno…
S
podchodzi do okna, otwiera
Przez to?
M
Dokładnie to. Wyjrzałam. Stał pod drzewem.
S
wychylając się
Pod tamtym?
M
Tak, tym samym obok którego przechodzą właśnie ci czterej studenci, tylko że było mniejsze. Sam też wyglądał jak ubogi student: szczupły, mizerny, w lichych bucikach, pocerowanych tweedowych porciętach w kratkę. Niczym arlekin albo klaun. W pierwszej chwili myślałam, że cyrk przyjechał i plakaty rozklejają. Ale cyrk, w listopadzie, gdy wkoło wojna i zaraza? W ogóle to nie wyglądałby na żołnierza, gdyby nie karabin na ramieniu i przydługi austriacki szynel.
S
Wychyliłaś się…
M
Wychyliłam się i wołam:
-Co tam, żołnierzu? Kajzer kaput?
A on odwrócił się, ukłonił i odparł:
-Nie kaput tylko narodził się, nie kajzer tylko Rząd Ludowy Republiki Polskiej i nie żołnierzu tylko poruczniku, obywatelko!
Zasalutował do czapki z orzełkiem w koronie. Rozpłakałam się.