Uszedł jednak tylko kilkanaście metrów, gdy usłyszał zanany mu męski głos.
-Poznajesz mnie, panie Kossakowski? – Tu Michał zawahał się przez chwilę i w końcu odpowiedział.
-Poznaję cię, panie poruczniku – i uśmiechnął się do Tomasza Wawrzeckiego.
-Słyszałem, że wstąpiłeś waszmość do klasztoru, ale myślałem, że to ludzkie bajanie. – Po tych słowach Wawrzecki zastanowił się przez chwilę i złożył Michałowi propozycję. – Panie Michale kwateruję tuż obok w „Spasionym niedźwiedziu”. Karczmarz ma dobre trunki. Zapraszam i płacę.
-Dziękuję, ale od dawana nie piję wina.
-Skoro nie wino, to może miodek. W „Spasionym niedźwiedziu” mają zacny miodek. Rozgrzejemy się waszmość, bo zimno okrutne.
-Kusisz mnie poruczniku – zażartował Michał. – Sam już nie wiem.
-Skoro nie wiesz waszmość, to ja rozkazuję, jako twój porucznik – nie ustępował Wawrzecki.
-Tylko, że ja już nie jestem chorążym, tylko bratem Michałem.
-Dla mnie zawsze będziesz waszmość chorążym Michałem.
-Dobrze, ale tylko mały pucharek.
-Nie może być inaczej, zresztą ja piję tylko z małego pucharku – dodał Wawrzecki i zadowolony z siebie wziął Michała pod rękę i poprowadził do „Spasionego niedźwiedzia”.
Kilka minut później siedzieli obaj przy dębowym stole opodal pieca i próbowali serwowanego tam trunku.
-I jak miodek?
-Tak dawno nie piłem miodu – przyznał Michał i próbował przypomnieć sobie, kiedy ostatnio pił ten trunek. Tymczasem Wawrzecki rozejrzał się dookoła i stanowczo przemówił.
-My patrioci szykujemy się do insurekcji, bo to ostatni moment, by uratować Rzeczpospolitą. Nie chciałbyś bracie Michale dołączyć do nas?
-Biłem się o konstytucję i wszystko poszło na marne. A przy tym straciłem żonę.
-I pewnie dlatego wstąpiłeś waszmość do klasztoru.
-Wprawdzie żyję i chodzę po tym świecie, ale gdybym nie bał się kary Bożej, to najchętniej palnąłbym sobie w łeb – dodał Michał i ponownie napił się miodu.
-Jesteś waszmość jeszcze młody, a po każdym cierpieniu, nawet tym najgorszym przychodzi ulga, tylko najpierw trzeba to cierpienie przeczekać.
-Mówisz tak panie poruczniku, jakbyś tyle wycierpiał co ja, albo i więcej.
-Wierz mi bracie Michale, że ja też wycierpiałem swoje i to pewnie jeszcze nie koniec, ale to nie pora na zawodzenie, bo sądny czas nastał dla naszej ojczyzny.
-Mogę ci obiecać poruczniku, że jak wybuchnie insurekcja to sprzedam wszystko co mi jeszcze pozostało i dam wam moje pieniądze.
-Ja już sprzedałem co mogłem i zastawiłem pół majątku, ale też szukam dobrych żołnierzy, a ty bracie Michale byłeś moim najlepszym żołnierzem. – Na te słowa Michał uśmiechnął się i stuknął się pucharkiem z Wawrzeckim.
-Dziękuję za dobre słowo, ale ja już do wojaczki się nie nadaję.
-Prędzej zapomnisz bracie Michale o swoim nieszczęściu, a przy tym zrehabilitujesz… – i tu porucznik zrozumiał, że się zapędził.
-Co ja bym musiał zrobić, żeby zrehabilitować nazwisko Kossakowskich? – zażartował Michał. – Musiałbym chyba ubić ruską carycę i pruskiego króla, a przy tym stryja Szymona.
-Twój stryj, bracie Michale, zjechał dzisiaj do Wilna i zaczyna redukcję armii litewskiej.
-Nigdy dotąd nikogo nienawidziłem, ale jego nienawidzę z całych sił. – Następnie Michał zrobił znak krzyża świętego i dodał. – Wybacz mi Panie Boże, ale nie potrafię mu wybaczyć.
-Gdy wybuchnie powstanie nie będziesz już musiał wybaczać stryjowi, panie Michale, bo takich jak hetman Kossakowski powiesimy w pierwszej kolejności.
-Chciałbym tego doczekać.
-Doczekasz się waszmość tylko dołącz do insurekcji, bo żeby wygrać tę wojnę musi nas być dużo, tak jak we Francji – stwierdził Wawrzecki, po czym napił się miodu. – To co bracie Michale, jeszcze po pucharku?
-Jako zakonnik nie powinienem tyle pić.
-Karczmarzu – krzyknął Wawrzecki – przynieś nam jeszcze miodu, bo nam spieszno.
-Wyjeżdżasz poruczniku z Wilna?
-Tak. Spakuje się i po obiedzie wracam do siebie. Niedługo tu wrócę i oczyszczę Wilno ze zdrajców. – Tu Wawrzecki przerwał wypowiedź i czekał aż odejdzie karczmarz, który postawił nowe pucharki z miodem. – Mieliśmy zaczynać dopiero w kwietniu, ale musimy przyspieszyć.
-Twoje zdrowie, poruczniku – zaproponował Michał i napił się miodu. – A kto rozpocznie insurekcję, bo chyba nie nasz król ciołek? – zadrwił na koniec.
-Króla ciołka uwięzimy, a po insurekcji odbierzmy mu koronę. – Tu Wawrzecki ponownie rozejrzał się dokoła, po czym dodał. – Na naczelnika insurekcji przewidziany jest generał Kościuszko.
-Słyszałem, że generał Kościuszko wyjechał do Italii.
-Był w Italii i był we Francji, żeby tam poszukać pomocy dla nas, ale lada dzień stanie w Krakowie.
-To chcecie zaczynać insurekcję w Krakowie, a nie w Warszawie? – zdziwił się Michał.
-W Warszawie jest za dużo ruskiego wojska, a w Krakowie mało co i tam będziemy zaczynać.
-Jak to mówisz poruczniku, to aż by się chciało zrzucić habit zakonny i chwycić za szablę.
-Tak trzeba zrobić bracie Michale i to szybko, bo za rok może być za późno. Jeśli twój stryj razem z hetmanem Ożarowskim zredukują armię, to skąd weźmiemy żołnierzy, a będzie ich potrzeba bardzo dużo.
-Trzeba było zacząć insurekcję, gdy król przystąpił do Targowicy, jeszcze przed drugim rozbiorem.
-Bracie Michale! Wtedy, gdy król nas zdradził, a Fryderyk pruski zdradził Rzeczpospolitą, odebrało nam rozum. Na szczęście przyszło opamiętanie i musimy jeszcze raz spróbować.
-Ale jak spróbujemy i przegramy, to będzie koniec Rzeczypospolitej.
-Nie mamy wyjścia. Zaborcy nie zostawią nas w spokoju.
-Pewnie tak – rzekł Michał i ponownie napił się miodu.
-Gdybyś bracie Michale zechciał do nas dołączyć to wysłałbym cię do Krakowa, żebyś nam przywiózł rozkazy od generała Kościuszki, gdy już insurekcja się zacznie.
-Nigdy nie byłem w Krakowie – przyznał Michał i uśmiechnął się sam do siebie. – Muszę się zastanowić.
-Nad czym się tu zastanawiać. Trzeba działać i to szybko. Prusy i Austria przegrywają z Francuzami, a caryca ponoć niedomaga.
-To może trzeba poczekać aż zemrze, bo ponoć carewicz Paweł jest nam przychylny.
-Może jest przychylny, a może nie.
-Zacznijcie insurekcję, a ja być może dołączę do was. – Po tych słowach Michał dopił miód i dodał. – Dziękuję poruczniku za miodek. Dawno takiego nie piłem.
-Szkoda, bo mam do ciebie zaufanie, bracie Michale.
-Ja też ufałem ci poruczniku i może kiedyś wrócę pod twoje rozkazy. Zobaczymy.
-Myślałem, że cię przekonam bracie Michale – oznajmił wyraźnie zawiedzony Wawrzecki.
-Muszę to przemyśleć. Niech ci poruczniku Bóg błogosławi. Może się jeszcze spotkamy. – Po tych słowach Michał uśmiechnął się do Wawrzeckiego i opuścił karczmę, udając się do klasztoru.