„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Wilków było coraz więcej. Po pięć, sześć pięknych dzikusów podchodziło zimą do granic miasta. A z czasem coraz śmielej je przekraczały.

* * *

Z poetów przeszłości najbardziej czułem Mariana Hemara. Praca magisterska o nim to był dopiero początek, bo potem towarzyszył mi przez całe dorosłe życie.

Żyd. Wielki Polak. Nonkonformista. Absolutny Patriota. Może jedyny prawdziwy antykomunista spośród tych z międzywojennego świecznika.

Umiał rozśmieszać. I wzruszać jednocześnie. Na pewno nie taką frazą i geniuszem jak Kochanowski czy Mickiewicz, ale w ich duchu. A to uwielbiam i uznaję za dowód największego kunsztu.

I nie pieprzył się z konwenasami. O Tuwimie na przykład, tuż po jego śmierci, w jednym (genialnym!) tekście pisał tak: „Wiele czasu przeminie, zanim z czarnoziemu poezji polskiej urodzi się znowu kwiat tak olśniewający. Wiele wody upłynie w Wiśle, zanim w jej toni ciemnej odbije się znowu blask gwiazdy tak wielkiej, tak ślicznej i tak jaskrawej.” Bo oddawał hołd poetyckiemu geniuszowi.

A potem: „Julian Tuwim umarł w chwili, kiedy wstąpił na statek wiozący go na bierutową służbę. Był umarły w chwili, kiedy w Gdyni witała go „radziecka czołówka artystów baletu”. Zbrodnia jego zdrady jest w tym, że po przyjeździe do Kraju nie napisał ani jednego wiersza dobrego, ani jednego wiersza, którego by nie potrafił napisać byle kto, byle wierszokleta, byle sowiecki chałupnik.”. I dalej: „Geniusz Tuwima był niepomiernie większy niż jego charakter. Inny był materiał jego geniuszu; inny – charakteru.”

Nie bał się tego, że kiedyś byli przyjaciółmi. Nie bał sie prawdy. A to zawsze podziwiałem. W każdym, kto to miał.

* * *

I o „Panu Tadeuszu” pisał tak, jak ja bym chciał napisać. W mojej ulubionej – jedynej jego napisanej prozą – książce „Awantury w rodzinie” dał takie słowa: „Najlepiej, od razu, poznał się na arcydziele Juliusz. W dniu 18.12.1834 napisał w liście do matki: „Poemat raczej żartobliwy niż smutny – a jednak często z najweselszych na pozór miejsc smutek ujmuje człowieka.” Tymi kilkoma prościutkimi słowami uderzył w sedno literackiej tajemnicy, której na imię „Pan Tadeusz”. Wczytywamy się w ten poemat właściwie przez całe życie, wracamy doń w różnych okresach, w chwilach różnych nastrojów, to weseli, to smutni, to wolni u siebie w domu, to wygnańcy na obczyźnie, to szukając w nim pociechy, to zachwytu, to radości, to wzmożenia tęsknoty, aż umiemy go już na pamięć. Im jesteśmy starsi, im bliższa nam ta książeczka, tym bardziej wzmaga się jej tajemniczość i zwiększa się, zamiast się zmniejszać, dystans jej majestatu.”

 

CDN…

 

zdj.: Tomasz Młynarczyk