Rozdział 21. Po kilku dniach Michał i Asia zostali zaproszeni na imieniny Stanisława, które wypadały na początku maja. W mieszkaniu najmłodszego z braci Kochańskich znaleźli się także jego dwaj bracia, Adam i Jan, którzy pomagali mu w kuchni przy robieniu sałatki.

-Trochę to niebezpieczny pomysł, bo jeśli to by się wydało, to jesteśmy u Michałka spaleni – rzekł Adam.

-Ale jeśli dojdzie do tego ślubu, to jesteśmy zgubieni, bo te ciotunie Asi nie dadzą nam spokoju – zauważył Stanisław.

-Wydaje mi się, że nie ma wyjścia, bo ani ta twoja studentka – zwrócił się do Adama – ani ten twój wywrotowiec – zwrócił się do Stanisława – nic nie wskórali. Wydaje mi się, że nie ma wyjścia. Kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje – stwierdził Jan.

-Pytanie tylko czy Michał będzie chciał ją zostawić z powodu jej rzekomej choroby? – zastanawiał się Adam.

-Sprawdziłem jej kartę pacjenta i nie ulega wątpliwości, że w dzieciństwie miała problem z nerkami. Okazem zdrowia nie jest i wydaje mi się, że będzie jej można wmówić to i owo – stwierdził Jan.

-Zresztą nawet jeśli Michał jej nie zostawi i będzie chciał jej pomóc, to będzie to doskonała okazja, aby przełożyć termin ślubu. Zostało dwa miesiące i trzeba go będzie namówić, aby przestał chwilowo myśleć o ślubie, a zajął się zdrowiem Asi – dodał Adam.

-Właśnie – włączył się Stanisław – jeśli zrezygnują z lipcowego terminu, to najbliższy wolny termin będzie za kilka, albo kilkanaście miesięcy. Do tego czasu może się rozejdą, a my im w tym pomożemy.

-Mielibyśmy kilka, a może kilkanaście miesięcy, żeby ten ślub zniweczyć raz na zawsze – zauważył Jan.

-A gdzie jest olej? – zapytał Stanisław.

-Ty się mnie pytasz, gdzie jest olej? – odparł z uśmieszkiem Jan.

-Adasiu, nie brałeś oleju?

-Nie Stasiu, nie widziałem żadnego oleju.

-Niech to diabli, przecież teraz nie polecę po olej, bo oni za chwilę przyjdą – rzekł Stanisław.

-To robimy przez godzinę sałatkę i teraz na koniec nie ma oleju – zdenerwował się Jan.

-Widocznie zapomniałem kupić.

-Stasiu, to idź i pożycz od sąsiadki – zaproponował Adam.

-To jest gorąca wdówka. Już u niej byłem kilka razy i zawsze jak po coś poszedłem, to siedziałem u niej pół godziny. To już szybciej będzie skoczyć się do sklepu.

-Tyle tylko, że jest niedziela. A zanim wrócisz z Egierka minie lekko godzina – uświadomił go Adam.

-Poczekajcie mam pomysł – i poszedł do telefonu. Następnie wykręcił numer do swojej sąsiadki. – Dzień dobry pani Izo, mam taką małą prośbę. Potrzebny jest mi olej, a wczoraj skręciłem nogę i nie mogę za bardzo chodzić. Mogła by mi pani go podrzucić, bo potrzebuję do sałatki?

-Oczywiście, że pożyczę. Już do pana idę – oznajmiła przez telefon Iza.

-Dobrze, dziękuję. To ja idę otworzyć drzwi – rzekł Stanisław i odłożył słuchawkę. – Chłopaki schowajcie się, żeby was nie widziała, najlepiej do łazienki. Szybko ją spławię. – Wówczas Adam i Jan schowali się do łazienki, a wkrótce potem zadzwonił dzwonek do drzwi.

-Już idę – krzyknął Stanisław i udając, że kuleje, poszedł otworzyć drzwi.

-Przyniosłam olej. Warmiński z upojnego tłoczenia – pochwaliła się sąsiadka Iza.

-Dziękuję. Jak tylko mi przejdzie dolegliwość, to zaraz kupię i oddam.

-Proszę się nie spieszyć, ja już pół roku go nie używam, tyle co na święta Bożego Narodzenia upiekłam faworki. A co do tej nogi, to mogę ją panu opatrzyć, panie Stasiu.

-To nic takiego.

-Proszę się nie bać, w końcu zdawałam na medycynę. Niech pan usiądzie – i Stanisław usiadł na stołku.

-Gdzie boli?

-W kostce – wymyślał Stanisław.

-Niech pan zdejmie skarpetę i spodnie.

-A czemu mam zdjąć spodnie? Spodnie podwinę – i tak też zrobił. – A co to pani ma?

-To taka miksturka na bazie nalewki filipińskiej – i pokazała mu niewielką buteleczkę.

-A czemu to jest fioletowe? To nie czasem denaturat?

-A widzi pan trupią czaszkę – odparła z uśmiechem Iza. – Ta miksturka to ostatni krzyk mody, bo jest zrobiona na bazie nalewki filipińskiej, a pewnie pan słyszał o kłopotach zdrowotnych naszego pięknego prezydenta w czasie pobytu na Filipinach? – zapytała Iza i nacierała mu kostkę ową miksturą.

-Widziałem w telewizji.

-Dopiero ta nalewka mu pomogła. – Tu spojrzała na Stanisława i zapytała. – Nie widzę, żeby pana bolało?

-Nie wypada pani Izo, żeby przy kobiecie okazywać ból.

-To prawda – odparła sąsiadka. W tym też momencie zadzwonił dzwonek u drzwi. Stąd też Stanisław zapominając o rzekomym zwichnięciu nogi poszedł otworzyć.

-Cześć stryjku, to jest Asia – przedstawił ją Michał.

-Dzień dobry.

-Cześć Asiu – rzekł Stanisław i pocałował ją w dłoń. – Zdejmijcie kurtki i wejdźcie do salonu.

-Jakoś nie widzę, żeby pana bolała ta noga.

-Widzi pani, już mnie nie boli. – Tu dotknął się kostki i z uśmiechem rzekł. – Faktycznie, dobra jest ta pani miksturka.

-Widzi pan panie Stasiu – rzekła zadowolona. – W końcu pomogła w chorobie samemu prezydentowi. – Tu raz jeszcze spojrzała na Michała i Asię i zadowolona dodała. – Do widzenia.

-Do widzenia i dziękuję – rzekł Stanisław. W tym momencie zwróciła się do niego Asia.

-Przepraszam, czy mogę skorzystać z łazienki?

-Proszę, na wprost – i wskazał jej drzwi zapominając, że w środku są jego dwaj bracia. Tymczasem Asia włączyła światło i nie spodziewając się niczego otworzyła drzwi.

-Aakuku – rzekli wraz Adam i Jan. W tej samej chwili Asia aż drgnęła z zaskoczenia.

-Jesteśmy stryjkami Michała – zaczął Adam.

-I czasami trochę się wygłupiamy – dodał Jan.

-Jestem Asia – rzekła łamiącym się nieco głosem.

-Nie przeszkadzaj sobie Asiu. My już idziemy – rzekł Adam i wraz z Janem wyszli z łazienki.

Jednakże Asia zanim cokolwiek zrobiła, rozejrzała się po łazience i upewniła się, że nikogo w niej już nie ma.