W Borkach trwa II KRÓLewski piknik lotniczy. Organizatorzy mogą mówić o sukcesie – wydarzenie zgromadziło tłumy miłośników powietrznych akrobacji i wspaniałych maszyn z całego województwa lubelskiego. Gmina przeżyła prawdziwe  oblężenie – sznur samochodów ciągnął na miejsce pikniku do późnych godzin popołudniowych. 

Nazwa imprezy wywodzi się od pseudonimu „Król”, który nosił urodzony w Woli Osowińskiej (gm. Borki) Zdzisław Krasnodębski – pułkownik, pilot Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii, twórca i pierwszy dowódca słynnego Dywizjonu 303, bohater bitwy o Anglię.

W porównaniu do ubiegłorocznej premierowej imprezy w Woli Osowińskiej, organizatorzy zadbali także o wystawę statyczną „powietrznych” rumaków.

-Pamięć o „Królu” jest w tym miejscu bardzo podtrzymywana i kultywowana. Od dwóch lat chcemy go uhonorowany czymś, o czym piloci marzą najbardziej, czyli ostrym lataniem – mówi Robert Zawada – Dyrektor Pokazów, były pilot wojskowy z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, który wraz ze swoim Lotniczym Zespołem Wsparcia Airshow Team odpowiadał za podniebną część pokazów. Warto dodać, iż Zawada jest autorem dwóch publikacji dla najmłodszych sympatyków lotnictwa – na stoisko FULL FORCE można było nabyć jego książki „Jak Gapa został pilotem” oraz „Każdy może zostać pilotem”.

Komentatorem pokazów był Witold Sokół, kierownikiem lotów – Bartek Orłowski. Kierownikiem pokazu i dyrektorem zarządzającym jest Robert Zawada. – To nasi przyjaciele, dzięki którym ten piknik jest taki wyśmienity – podkreślają organizatorzy. – Przynoszą także swoje pomysły, to owocna współpraca.

Wójt Bork: goszczą u nas sami najlepsi z najlepszych

– Rok temu mieliśmy 1. edycję, w 2021 r. idea zaczęła się rodzić. Padł pomysł, by uczcić Zdzisława Krasnodębskiego w piękny i zacny sposób. Wspólnie wymyśliliśmy, że należy zorganizować piknik lotniczy – zdradza nam wójt Gminy Borki, Radosław Sałata.

– Podczas pierwszej edycji wszystkie starty, lądowania miały miejsce w Dęblinie. W tym roku, by podwyższyć rangę wydarzenia, stworzyliśmy lądowisko, oficjalnie je zarejestrowaliśmy. Teren, który na to pozwalał jest w Borkach, przy pałacu i stawach. W miejscu, gdzie mamy do dyspozycji 50 ha otwartej przestrzeni. Dzięki temu możemy podziwiać te maszyny z bliska.

-W organizacji bierze udział niezliczona ilość osób – dopowiada zastępca wójta, Ewa Mateusiak. – Są to pracownicy Urzędu Gminy i jednostek podległych. Pomaga nam Urząd Lotnictwa Cywilnego, zespół kierownictwa lotów. Wykorzystaliśmy kilkanaście kilometrów taśmy dzielącej przestrzeń pikniku. To 40 strażaków, 30 osób z ochrony. Za nami ogrom pracy, która zaczyna się już rok wcześniej.

Pięciu właścicieli gruntów (oraz parafia) zgodziło się bezpłatnie udostępnić swoje działki na lotniczą imprezę. – Chcemy, by lądowisko się utrzymało, by rokrocznie kontynuować imprezę w sercu gminy – zaznacza wójt Sałata. – Jesteśmy tu dzięki życzliwości mieszkańców Bork.

Spotkanie z bohaterem

Na pikniku można było spotkać słynnego kapitana Tadeusza Wronę, wieloletniego pilota Polskich Linii Lotniczych LOT, który stał się prawdziwym bohaterem po awaryjnym lądowaniu Boeinga 767 w Warszawie 1 listopada 2011 roku. Jego doświadczenie, odwaga i spokojna postawa sprawiły, że pomimo poważnej awarii, udało mu się bezpiecznie wylądować na pasie startowym bez wysuniętego podwozia, ratując życie wszystkich 231 pasażerów na pokładzie. Wrona promował swoją książkę „Ja kapitan”, w której dzieli się swoimi marzeniami, pasjami, ideałami oraz o pokonywaniu przeszkód i wykorzystywaniu szczęśliwych zbiegów okoliczności w swoim życiu.

Zadarte głowy

Taka postawa była najczęstszą w sobotnie popołudnie.

Jako pierwszy zaprezentowali się spadochroniarze, skaczący z Cesny 182 z 1200 metrów. Jeden z nich prezentował herb gminy Borki.

Następnie widzowie mogli podziwiać dość nietypową konstrukcję – wiatrakowiec Nano. Maszyna nawiązywała do klasycznej konstrukcji z lat trzydziestych Cierva C.30, pierwowzór został skonstruowany przez Juana de la Ciervę, w 1934 roku jeden egzemplarz został sprowadzony przez pułkownika Bolesława Stachonia, pierwszego polskiego pilota mającego uprawnienia do pilotowania wiropłatów. Nano jest jednym z najlżejszych w Polsce statków powietrznych, jego masa nie przekracza 115 kilogramów, przez co do jego pilotowania nie potrzeba uprawnień. To swoiste połączenie samolotu i śmigłowca, czyni wiatrakowce bardzo bezpiecznymi, ich cechą jest niemal zerowa podatność na turbulencje, czyniąc każdy lot przyjemnym. Za sterem zasiadł Łukasz Mirosław.

Krośnieńska grupa zapaleńców Cellfast Flying Team dała prawdziwy popis kunsztu pilotażu czterech samolotów Morane Rallye. Ich loty w ciasnej formacji zapierają dech w piersiach, odległości między samolotami oscylują w niektórych momentach około jednego do dwóch metrów. Za sterami zasiadają: lider Mieczysław Machnik, prawoskrzydłowy Daniel Dębosz, lewoskrzydłowy Arkadiusz Nowak i zamykający Kuba Śliwiński, tworząc w powietrzu jeden wręcz nierozerwalny organizm. Widzowie podziwiali latanie w szyku, etażerki i rozejścia

Widzowie podziwiali akrobacje lotnicze Artura Kielaka na Gamebird GB1. Zgromadzeni mogli usłyszeć przesyłane na żywo pozdrowienia z pokładu samolotu.

Wojciech Hajdukiewicz własnoręcznie zbudował swoje cacko – amerykańskiego Hatz Classic. To konstrukcja jak na obecne czasy dość unikatowa, bo stylizowana na lata trzydzieste dwudziestego wieku, przywodząca na myśl romantyczne latanie w odkrytej kabinie z rozwianym szalem. Samolot w układzie dwupłata, pokryty płótnem, napędzany silnikiem gwiazdowym nie stosowanym obecnie w nowych samolotach. Jego prędkość maksymalna to 180 km/h,

Wielkie wrażenie zrobił pokaz Łukasza Czepieli, jedynego polskiego zawodnika prestiżowych zawodów Red Bull Air Race! Od małego fascynował się lotnictwem – zaczynał od mycia szybowców w lokalnym aeroklubie, marząc o chwilach w powietrzu. Kiedy w końcu mógł sięgnąć za sterami, jego lotnicza przygoda rozpoczęła się na dobre. Łukasz zasiada na co dzień za sterami Airbusa A320, ale gdy tego nie robi to ląduje samolotem Carbon Cub na szczycie wieżowca Burż al-Arab w Dubaju (mając do dyspozycji jedynie 27 metrów), czy na molo w Sopocie.

Słowacka grupa Retro Sky Time zaprezentowała powietrzną bitwę między amerykańskim samolotem bojowym z okresu czerwca ’44 r. i niemieckimi Messerschmittami. Były wybuchy i pojedynki

Nie zapomniano o najmłodszych. Na dzieci czekała specjalna strefa z mnóstwem atrakcji, w tym dmuchane zamki i wiele innych rozrywek. Była idealna okazja do poznawania świata lotnictwa i zaszczepienia w milusińskich pasji do latania.

Wieczór zwieńczy występ Marcina Dańca, koncert lokalnego muzyka, Kamila Mitury oraz gwiazd wieczoru- zespołu Kombi i rapera Peji.

*

Szerszą relację (o tym, co działo się na ziemi) opublikujemy w następnych dniach.