To pięćdziesiąty singiel w naszym cyklu, więc z tej okazji coś specjalnego. To właściwie EP-ka a nie singiel. Odpowiednio do wieku trzeszcząca i przeskakująca…
O fenomenie „Filipinek” można poczytać w internecie. Ale jedną informację muszę tu przytoczyć: „Ta EP-ka to druga z dwóch polskich debiutanckich płyt zespołu wydanych w 1964 r., a zarazem jeden z największych komercyjnych sukcesów Filipinek. Płyta sprzedała się w nakładzie 353.240 sztuk, przynosząc Polskim Nagraniom Muza około 2.500.000 zł dochodu. Razem z podobnym dochodem uzyskanym ze sprzedaży pierwszej epki Filipinek (Wala–Twist) dało to Polskim Nagraniom Muza okrągłe 5 milionów złotych, za które wyprodukowały i w obniżonej cenie wypuściły na rynek komplet 14 długogrających płyt winylowych z dźwiękową wersją Pana Tadeusza Adama Mickiewicza czytanego przez Aleksandra Bardiniego (Księga I), Andrzeja Szczepkowskiego (Księga II), Andrzeja Łapickiego (Księga III), Tadeusza Łomnickiego (Księga IV), Andrzeja Wyrzykowskiego (Księga V), Jana Świderskiego (Księga VI), Wieńczysława Glińskiego (Księga VII), Gustawa Holoubka (Księga VIII), Mieczysława Mileckiego (Księga IX), Janusza Warneckiego (Księga X), Jana Kreczmara (Księga XI) i Ignacego Gogolewskiego (Księga XII). Każda z wokalistek zespołu Filipinki za nagranie jednego utworu na minialbum „Filipinki to my” otrzymała jednorazowe honorarium w wysokości około 100 zł.”
Były czasy…