W Polsce średniowiecznej kmiecie mieli prawo odwołać się do sądu władcy. Jednakże informacji o takich sprawach nie zachowało się wiele. Z tym większą uwagą należy przyjrzeć się procesowi, jaki prowadzili mieszkańcy wielkopolskiej wsi Dolany z klasztorem cystersów w Lądzie w początkach XIV w.

Dokumenty, które zawierają opis majątku klasztornego oraz powinności mieszkańców wsi klasztornych, to przede wszystkim dokumenty fundacyjne opactwa. Są to tzw. egzemplarz włocławski oraz egzemplarz koloński, zwane tak od miejsca przechowywania. W nauce toczy się spór co do autentyczności wersji włocławskiej, natomiast egzemplarz koloński spisano dowodnie w 1261 r., tą samą ręką co jego transumpt, czyli dokument potwierdzający również z 1261. Kolejnym dokumentem potwierdzającym majątek opactwa był dokument Przemysła II z 1280 r.

Nie wchodząc tu w kompleksowy rozbiór szeregu zagadnień, jakie nasuwają się w związku ze wspomnianym procesem, odnotuję zeń jedynie najważniejsze fakty. 30 kwietnia 1322 r. wojewoda poznański Przybysław wydał wyrok w sprawie, jaką wnieśli przeciw opactwu lędzkiemu mieszkańcy wsi klasztornej Dolany, oskarżając opata o narzucenie im wykonywania nienależnych mu obowiązków oraz o inne nadużycia, które jednak przemilcza tenor dokumentu. Przybysław oddalił skargę kmieci i nakazał im perpetuum silencium. W dwa lata później, 25 lipca 1324 r., mnisi lędzcy postarali się u króla Władysława Łokietka o konfirmację rzekomego dokumentu fundacyjnego, przedłożyli jednak do potwierdzenia transumpt księcia Bolesława Pobożnego z 1261 r., jednakże który potwierdzając, król Polski przytoczył we własnym transumpcie jedynie dokument Mieszkowy. W 1325 r. dolańscy kmiecie zdołali ponownie wnieść sprawę przeciwko opatowi, jednak tym razem udało im się dotrzeć do samego króla. Z wyroku króla Władysława Łokietka z 29 lipca 1325 r. dowiadujemy się dokładniej, o co kmiecie skarżyli opata: o to, iż nakłada na mieszkańców Dolan nienależne mu powinności i daniny, o to, że odłączył od Dolan część wsi i lokował ją na prawie niemieckim oraz o to, iż pozbawia kmieci prawa do połowów ryb w rzece Warcie. W toku procesu król Władysław Łokietek zażądał od opata klasztoru w Lądzie przedstawienia dokumentu fundacyjnego. Jednakże wyrok, jaki wydał król, znów okazał się na korzyść klasztoru. W wystawionym dokumencie król Władysław Łokietek przytoczył z instruktarza rzekomego dokumentu fundacyjnego jako mający dalej obowiązywać wykaz obowiązków i powinności mieszkańców pierwszej grupy wsi klasztornych, w tym i Dolan, rozszerzając je jednak o obowiązek noszenia listów oraz oddalił dwie pozostałe skargi. W rok później, 12 lipca 1326 r., opat lędzki przedstawił do konfirmacji królowi rzekomy dokument fundacyjny księcia Mieszka III w wersji znanej nam z egzemplarza kolońskiego.

Interesujący jest przy tym proces przedstawiania dokumentów opactwa do konfirmacji książęcej czy urzędników księcia. Przyjrzał się temu dokładniej badacz Alojzy Preissner. Badacz ten rozpatrując problem badania autentyczności dokumentów w kancelarii Władysława Łokietka, poświęcił poczesne miejsce swego artykułu konfirmacjom książęcym wspomnianych dokumentów lędzkich. Wysunął on ciekawą hipotezę tłumaczącą kolejność przedstawianych przez klasztor lędzki dyplomów opactwa do konfirmacji królowi Władysławowi Łokietkowi w trakcie procesów. A. Preissner uznał, iż w 1324 r. opat lędzki Mateusz nieprzypadkowo przedłożył do potwierdzenia jako pierwszy transumpt księcia Bolesława Pobożnego, by dopiero dwa lata później, gdy książę zażądał przedstawienia dokumentu fundacyjnego księcia Mieszka III, przedstawić – i tu rzecz charakterystyczna – egzemplarz koloński. Zabieg opata polegać miał bowiem na przedstawieniu do konfirmacji najpierw dokumentu pewniejszego, który nie powinien był wzbudzić żadnych podejrzeń ze strony kancelarii książęcej, stąd przedłożono najpierw dokument księcia Bolesława Pobożnego, choć potwierdzono na jego podstawie jedynie tekst dyplomu księcia Mieszka III. Dysponując już współczesnym książęcym potwierdzeniem rzekomego dokumentu fundacyjnego, opat przedstawiając w dwa lata po pierwszej konfirmacji rzekomy dokument fundacyjny, złapał zdaniem A. Preissnera w pewnego rodzaju pułapkę pracowników kancelarii książęcej, bo choć strona sfragistyczna dokumentu mogła budzić co najmniej wiele zastrzeżeń, to jednak postanowienia zawarte w samym dokumencie musiał książę uznać, wszak opat dysponował już jego własną konfirmacją sprzed dwóch lat.

Dla tych rozważań najważniejszym wydaje się sam fakt przedłożenia w końcowym etapie procesu egzemplarza kolońskiego, którego przecież strona sfragistyczna mogła budzić szereg uzasadnionych zastrzeżeń: wprawdzie fałszerstwo tłoka pieczęci sygnetowej nie było dla współczesnych praktycznie wykrywalne, to przecież pieczęć większą sfałszowano, przewieszając z innego dyplomu, co mogło już budzić uzasadnione wątpliwości. Klasztor posiadając pewniej uwierzytelnione wersje rzekomego dokumentu fundacyjnego, a jak trzeba by w konsekwencji przyjąć, nie przedkładałby egzemplarza mogącego wzbudzać największe wątpliwości i to w tym miejscu, które podlegało zazwyczaj wnikliwej analizie urzędników kancelarii, zwłaszcza jeśli rzecz szła nie o utwierdzenie przekazanej klasztorowi immunitetem jurysdykcji, lecz raczej o potwierdzenie tych uprawnień opactwa, o które toczył klasztor proces, a i o które proces wkrótce wznowiono. Mając tak zarysowany problem, powrócę obecnie do strony sfragistycznej egzemplarza kolońskiego. Dokument zaopatrzony jest w dwie pieczęcie jednego wystawcy – księcia Mieszka III: pieczęć mniejszą, sygnetową, która okazuje się być sfałszowaną poprzez fałszerstwo tłoka, a co nie było praktycznie wykrywalne, oraz w autentyczną większą pieczęć, którą jednakże przewieszono z jakiegoś wcześniejszego, autentycznego dyplomu, a co było pomimo misternej roboty fałszerza już do wykrycia. W trakcie konfirmacji dyplomów we wcześniejszym okresie średniowiecza poddawano przedkładane dyplomy badaniu autentyczności, które zasadniczo sprowadzało się do weryfikacji strony sfragistycznej. Tak stawiając sprawę, strona sfragistyczna egzemplarza kolońskiego tłumaczy się sama przez się, dokument zaopatrzono w pieczęć większą, ale której moc dowodową można było z łatwością podważyć, stąd obecność drugiej pieczęci, sygnetowej, która pozostawała wprawdzie niepodważalną co do swej autentyczności, jednak w drugiej połowie XIII w. nie uwierzytelniała już dokumentów książęcych i to największej wagi, a to znów tłumaczy obecność pieczęć wystawcy.

 

Wskazania bibliograficzne: Ginter T., Działalność fundacyjna księcia Mieszka III Starego, Kraków 2008; Jurek T., Dokumenty fundacyjne opactwa w Lądzie, „Roczniki Historyczne” t. 66, 2000; Preissner A., Problem badania autentyczności dokumentu w kancelarii Władysława Łokietka, „Studia Historyczne”, t. 10, 1967.

 

Marcin Pytel

Autor jest adiunktem w Instytucie Historii UPH w Siedlcach