„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”
* * *
Zawsze wiedziałem, że tylko ja sam siebie samego jestem w stanie dokładnie zrozumieć. Nikt inny. Tyle tylko, że tak samo myślał prawdopodobnie każdy człowiek na tej ziemi/Ziemi… Kobiety zwłaszcza.
I dlatego się to wszystko rozpieprzyło… Tak!?
* * *
„Chciałbym być największym łgarzem, wciąż tylko łgać.
Chciałbym być największym kpiarzem, okpić ten świat.
Chciałbym choć raz na całego wariatem być…”
* * *
„Osiem gór”. Kiedyś, zupełnym przypadkiem, obejrzałem w kinie(!) film, a potem nawet nabyłem drogą kupna i nawet przeczytałem powieść-matkę (właściwie chyba lepiej będzie ją zakwalifikować jako kreowany i fabularyzowany pamiętnik). Napisał Włoch – Paolo Cognetti. Rzecz o ichnich, bynajmniej nie byle jakich, górach; o ważnym wpływie, bo nie miłości niestety, ojca na syna i, przede wszystkim, o męskiej (rzadkiej jak kwiat paproci, prawdziwej – czyli urodzonej w najważniejszym dla mężczyzny wieku 11-12 lat) przyjaźni.
To było w czasach, kiedy właściwie do kina już nie chodziłem (nuda straszna) i żadnej beletrystyki (jeszcze większa nuda) nie przyswajałem.
Jednak już w dziesiątej minucie seansu przekonała mnie do tego jakaś taka bezpretensjonalność (cudowne słowo: nikt nie wie tak na pewno, co ono znaczy…), brak zadęcia, normalność, zwyczajność tej opowieści – a nie sama jej treść. I na dodatek film i książka były jednością. Rzadka rzecz. Rzadka.
* * *
Kolejne lato. Raczej typowe, upalno-chłodne i mokro-suche. I każdy następny zmrok wcześniejszy niż ten wczorajszy. I rdza na liściach porzeczek z dnia na dzień większa. Po kolei odpadają z chóru pojedyńcze ptasie głosy.
Księżyc – banał – to chudnie, to tyje. Skromniutki jak średniowieczny asceta albo rozwalony na niebie jak Cygan na uczcie.
* * *
„Chcieli mu list z ręki wziąć,
nie mogli mu go wziąć”…
CDN…
zdj.: Jarosław Matuszewski