– W czwartek masz Mobilizację.
-No. Znowu mnie będzie wszystko boleć. Jakoś tej wadze w łazience nie wierzę.
-A dlaczego?
– U Anki, w środę, miałem 103,8 kg. A w niedzielę, przed prysznicem, 103,3.
-Może schudłeś tak.
-Może.
-To już będzie ponad 13 kg.
-No. Aby do 100, ale nie chcę ważyć mnie niż 95 kg. To dla mnie optymalna waga. Mniej nie chcę ważyć. Nie chcę być jak patyk, znów.
-Smakuje Ci?
-Tak. Chociaż stek z grilla już mi się trochę przejadł.
– Okay. Jutro coś wymyślę. A surówka może być z pora?
-Może być.
-To może rybę?
-Dobra, okay, ale nie w panierce. Łosoś pieczony albo pstrąg. To bym zjadł.
-Okay.
Kończy jeść. Zjada co do kęsa mięso, co do ziarenka kaszy i co do kawałeczka warzyw.
-Smakowało Ci?
-Tak, tak. Bardzo.
-Chyba Cię już tak nie ssie wieczorem?
-Nie. Jak nie ma pudełek i robisz sama obiadokolacje, prawie w ogóle mnie nie ssie.
Wstaje od stołu. Kładzie talerz, miskę i sztućce w zlew. Opłukuje z grubsza. Ściereczką przeciera podkładkę, na której jadł.
Zapala światło na korytarzyku. Sprawdza, czy drzwi są zamknięte na klucz.
Idzie do łazienki – opłukuje usta płynem do ust.
W pokoju włącza radio i idzie na balkon – zapalić – długiego, 100tkę na noc.
Pokój przewietrzony – zamyka balkon – idzie siusiu i umyć ręce.
Idzie spać. Jest wykończony.
-Twój organizm się zbuntował. Musisz się zająć teraz zdrowiem. – Obijają mu się w myślach te słowa, jak jakieś małe kamyki w żelaznej, niedużej misce. – Żyłeś mocno. Żyłeś intensywnie. Do 40stki na nic nie chorowałeś. Równo z 40stką – zaczęło się. Hola, hola, kolego – czas się mną zająć. Tyle choróbsk przeszedłeś w ciągu tych dwóch lat – ile chorowałeś przez całe dorosłe życie. Hola, hola, kolego.
A niech to wszystko pies pogryzie i psia krew. Rozbiera się, wyłącza światło, kładzie się.
Otwiera komórkę – włącza wiadomości w Google – i patrzy, coś przeczyta, klika.
Piłka nożna – oczywiście. Zajmuje około ¾ wszystkich wiadomości. I nieważne, jaki temat – zawsze naciska serduszko.
Panie – o nazwiskach – Sandra Kubicka, Ola Ciupa – jakaś Pani Wendzikowska z urlopu – Pani Izabela Krzan – i takie Panie. Tak.
Polityki nie lubi – dla niego – to Pierwsza Kurwa Wielka Nierządnica. Zerka na nagłówek – po czym od razu naciska na „nie interesuje mnie to”.
Innego rodzaju wiadomości – jakieś plotki ze świata gwiazd, celebrytów, artystów – przeważnie zostawia je jako neutralne – bez serduszka ale i bez „nie interesuje mnie to”. Przepisy na coś dobrego do jedzenia – od razu w „nie interesuje mnie to”
– pokusa, pokusy – chociaż sam nie zrobiły sobie placków ziemniaczanych z przepisu Pani Gessler – jest jeszcze w takiej kwestii instancja Penelopy.
Skróty meczów – nie zawsze ogląda.
Przełazi na Google i wyszukuje Instagramy takich osób jak Agnieszka Szydłowska ( jego ulubiona Pani z radia) – Magdalena Ławniczak (bardzo znana fotografka z Paryża – pochodzi z Lublina – znał ją kiedyś – niezbyt blisko – ale znał) – Wiktoria Grudniok (bo lubi takie osoby) – Julia Pietrucha (to niesamowite zdjęcie z wnętrza kampera z widokiem gór jakichś amerykańskich chyba za oknem i jej pięknymi, bardzo, stopami) – Julia Kamińska (wyjątkowa jednostka – a i Wojaczka potrafi wyrecytować śpiewająco – i te jej miny, spojrzenia) – Magda Kieroń (z Hecy – i nie tylko).
No i Agatę Bogacką, Marcina Maciejowskiego, Zbigniewa Rogalskiego – gdyby mógł i miał możliwości – chciałby kupić ich obrazy – i może być takim marszandem sztuki i obrazów – tej trójki w szczególności.