Dzień był szary. Niebo okryte siwym płaszczem chmur tęskniło do jasnych promieni słońca. Pod jego otchłanią, w płaszczu o prawie identycznym kolorze, opuszczał cmentarz mężczyzna w średnim wieku. On także tęsknił. Oto dziś minął tydzień od śmierci jego żony. Odchodząc od grobu rozmyślał o tym, co się wydarzyło.

          W pamięci stała mu jeszcze cierpiąca postać małżonki. Chorowała długo. Walczyła do ostatniej chwili, a jej śmierć, która przyszła tuż przed Świętami Wielkanocnymi, pozwoliła zrozumieć jej małżonkowi sens ludzkiego cierpienia. Uwierzył bowiem, że jego żona, niczym Zbawiciel po swojej męce i śmierci, także zmartwychwstanie do życia wiecznego. Ponadto uświadomił sobie, że choroba, która spadła na nich tak niespodziewanie była znakiem, że coś powinien zmienić w swoim postępowaniu.

          Pamięta, jak któregoś dnia, kiedy jak zwykle po pracy przyszedł odwiedzić żonę w szpitalu, ta poprosiła, by następnym razem przyniósł ze sobą Biblię. Prośba ta zdziwiła go o tyle, że żona podobnie jak on zawsze deklarowała swój ateizm. Oboje byli naukowcami i być może stąd istnienie Boga wydawało im się tak abstrakcyjne, że wręcz niemożliwe. Powstanie świata, życie człowieka – wszystko to zawsze umieli sobie racjonalnie wytłumaczyć. Pomimo to spełnił prośbę małżonki i podczas kolejnych odwiedzin czytał jej już zupełnie przypadkowo wybrane fragmenty Pisma Świętego. Jeden z nich brzmiał następująco: Wtedy przyszedł Jezus do ogrodu Getsemani. Wziąwszy ze sobą Piotra począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł: Smutna jest dusza moja aż do śmierci. Zostań tu i czuwaj ze mną.

W tym miejscu zatrzymał się i spojrzał na małżonkę. Ona przymknęła swe oczy. Zaczął zastanawiać się nad sensem przeczytanych słów. Usłyszała, że mąż przerwał lekturę i poprosiła, żeby kontynuował. On więc skierował swój wzrok mimowolnie na zdanie: Ojcze mój, jeśli nie może ominąć mnie ten kielich goryczy i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!

          Łzy, które napłynęły mu do oczu nie pozwoliły czytać dalej. Odłożył Biblię i wyszedł na korytarz. Stanął przy szpitalnym oknie i rozpłakał się. Od tej chwili zmienił zupełnie podejście do kwestii wiary. Modlił się dużo i wciąż czytał żonie Biblię, tak jak sobie tego życzyła. Czytane przez niego rozdziały korespondowały z ogromną męczarnią, spowodowaną bólem, który towarzyszył chorobie. Jego ukochana dźwigała swój krzyż.

          Wreszcie żona zaczęła tracić świadomość. Mąż jednak nie zaprzestawał głośnej lektury Pisma. Wierzył, że ona słucha. Czytał zdanie po zdaniu aż do dnia, w którym natrafił na słowa łotra: Jezu wspomnij na mnie gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam Ci: dziś ze mną będziesz w raju…

Pierwodruki i przedruki, Radom 2010.