Piotr Kaczorowski był tak uprzejmy i obdarzył mnie dwiema swoimi książkami prozatorskimi – Wędrówki Józia K i 33 sceny z życia. Obydwie gatunkowo oscylują między powieścią drogi a dziennikiem, choć nie wypełniają reguł żadnej z nich, bo fabuła jest nikła (co wystarcza na życie, w sztuce domaga się kondensacji), ma schematycznie potraktowane tło obyczajowe i brak w nich analizy psychologicznej .

Łączy je też pomysł by to, co w tradycji utrwalone jako wielkie wykorzystać w połączeniu z całkiem przyziemnym. I tak ktoś tożsamy z autorem
porusza się ulicami miasta (łatwo indentyfikowanego jako Lublin) niczym bohaterowie z kart powieści Joyca lub Kafki. Tyle że jego eskapady są pod każdym względem mikre. Najmniej ważą tu małe odległości (piechotą do pracy, spacer z córką po przedszkolu, kilka przystanków taborem MPK czy weekendowy wypad samochodem do Nałęczowa albo nawet Warszawy).

Autor, dając nam rejestr poczynań, nie pozwala jednak wniknąć w duchowość tej postaci. Mechaniczny porządek dni nie jest na tyle spreparowany arystycznie, by poruszyć czytelnika swoją powtarzalnością. Jednak w paru miejscach neurasteniczna osobowość narratora jest lepiej wyeksponowana, co budzi nadzieję, iż stanie się zaczątkiem pełnokrwistej opowieści.

Magdalena Jankowska