Z profesorem, poetą, krytykiem i tłumaczem, laureatem Nagrody Literackiej „Nike”, Jerzym Jarniewiczem o poezji rozmawia Adrian Szary.
W wywiadzie tuż po odebraniu Nagrody Literackiej „Nike” za Pańską książkę poetycką „Mondo cane” powiedział Pan, że to nagroda dla poezji w ogóle. Nie ma Pan wrażenia, że poezja traktowana jest trochę „po macoszemu” w szkole, w trakcie konkursów. Wiele wydawnictw pisze wprost „poezji nie wydajemy”. Ludzie niechętnie kupują i czytają poezję. Coraz trudniej znaleźć ją w księgarniach.
Tak, żyjemy w czasach prozy. Nie widzę jednak powodu, by poezja miała ścigać się z powieścią czy literaturą faktu. To tak jakbym oczekiwał, że na spotkania z pisarzami będzie przychodzić tyle samo osób, co na mecze piłkarskie. Poezja ma swoich odbiorców, bywa bardziej wymagająca, do kontaktu z nią trzeba czasu i woli. Ale, przyznajmy, jest też sporo zaniedbań po stronie tych, którzy mogliby trochę te sytuację naprawić. Ci, co uczą literatury, nie uczą przyjemności z literatury płynącej, tej bezinteresownej przyjemności, jaką się ma, gdy czytamy to, czym żyje poezja: niebanalnie zbudowane zdanie, muzycznie zestrojony ciąg słów, magiczny rytm wypowiedzi, zaskakujące zderzenia obrazów, zmysłowość w słowach. Kto dziś jeszcze pamięta, że poezję można i należy czytać głośno? W której szkole uczy się uwrażliwienia na dźwięk, rytm, intonację?
Jakich poetów czyta Pan prywatnie?
Czytam setki poetów i poetek, współczesnych mi, jak choćby Martę Podgórnik, Justynę Bargielską czy Justynę Kulikowską, ale też dawnych, czy wręcz starożytnych, od Katullusa poczynając. Czytam wielu, bez względu na ich pokoleniową przynależność i język ich poezji, bez względu na to, czy się z nimi zgadzam czy nie, bo to, co w poezji przemawia do mnie najsilniej, to jej różnorodność.
Jakich rad udzieliłby Pan początkującym poetom?
Każdy początkujący poeta jest kimś innym, każdy potrzebuje, jeśli w ogóle, innej rady. Najoczywistsza i najbardziej uniwersalna jest rada, by zanim się zacznie pisać, dużo czytać. I żeby nie pisać, jeśli nie zachwyciła nas poezja jednego przynajmniej autora czy autorki, ale tak, żebyśmy ich wiersze mogli cytować z pamięci – bo to znaczyłoby, że tak naprawdę poezja nas nie obchodzi, a to, co nas obchodzi, to my sami.
Jest Pan również doskonałym tłumaczem. Co jest trudniejsze przetłumaczyć tekst innego autora czy napisać swój własny?
Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wiem, jaką linijką się posłużyć, by tę trudność zmierzyć. Czy ona w ogóle jest zmierzalna? I jedno, i drugie to działania twórcze, wymagające trudu, wysiłku, kompetencji.
Czego w Światowy Dzień Poezji życzy Pan poezji i poetom?
Wielu uważnych czytelniczek i czytelników.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Magdalena Kania – Szary