ODLOT

Po dzioby nażarte polskimi żabami,
polskimi larwami, polskimi muchami
i zbożem, i chlebem, a wszystko za frico.
A teraz, niewdzięcznie, tęsknią za Afryką.

Wytrychami kluczy zamykają, bezczelne,
i z góry traktują posterunki celne –
Ptaszkowie niebiescy, ptaszkowie bezkarni
(a tam nasz misjonarz jeszcze je podkarmi…).

A wiosną powrócą. I ta sama śpiewka.
Bo my im za darmo, jak to naiwniacy,
nowe larwy, muchy i na gniazda drzewka.

A oni to wezmą, cwaniaczkowie – ptacy.
Nie powiedzą nawet: całujcie nas w pióro!
Tylko czemu bez nich, kurczę, tak ponuro…?