Dojeżdżają do skrzyżowania.
Ktoś bardzo porządnie pomyślał i z polotem.
Na pasie zieleni – między skrzyżowaniem a kładką – w stronę Kościoła tzw. na Poczekajce – w czasie remontu drogi – pozostawione duże jedno albo i dwa drzewa – już w kwiecie wieku jak na drzewa. Na wysepce zieleni przy skręcie w prawo, w górę (ech, znów w górę? co to ten Lublin, góry?) – lekko w górę – nasadzonych kilka – kilkanaście drzew – tak 4-metrowych. Bardzo to mądre i sensowne. Za 10 lat i będą bardzo okazałe i porządne. Z 10 lat to nie tak dużo.

W oddali widać Kościół na Poczekajce – to chyba Franciszkanie. Ten Franciszek to jest Gość, choć nie z nich?
Wieść niesie – że najprzyjemniejsze śluby – bierze się właśnie u Nich – i też u Dominikanów na Starówce.

Oni Atenę chrzcili u Dominikanów. A i się udało, że chrzcił ją ówczesny lub już moment przed odejściem (podobno Dominikanie mają formułę – że nie trzymają Zakonników dłużej w tym samym mieście) – a więc nazwijmy go ówczesnym jeszcze Przeorem.
– Jeszcze nie widziałem tak spokojnego dziecka. A teraz prezenty od Boga – Błogosławieństwa.
Jemu się nogi trzęsą – są jak z waty – z nerwów – a Przeor jeszcze o Prezentach. I tylko zerkał mu w Książkę – kiedy to się skończy. Jedno, drugie, trzecie, czwarte – Błogosławieństwo.

-W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Jeszcze tak spokojnego dziecka nie widziałem. Amen.

Już. Dziękuję Ci, Panie Boże i Panie Jezu – choć osobiście jest większym ulubieńcem św. Matki Bożej.

Skręcają w Armii Krajowej, w stronę Jana Pawła II. Czy nie powinno być zmian na – św. Jana Pawła II?

Po lewej ogródki działkowe – stamtąd aż do wąwozu LSM–Czuby – zresztą ogródki też w wąwozie. Jest ich kilkadziesiąt na terenie całego miasta – to podobno Państwo w Państwie.
I jest w tym chyba bardzo dużo prawdy – miejscami, gdzie te ogródki są – są miejsca tak intratne dla dewelopera – a jednak żaden się nie porywa na próbę ich przejęcia i likwidacji.

Po prawej osiedle – już Czuby.
A jak przyjechałam do Lublina, i szukałam stancji – i zobaczyłam na mapie nazwę Czuby – to myślałam, że tam same Czuby mieszkają. A Ty zawsze na Czubach?
W sumie to nie. Najpierw Chopina. Później Kalina – Niepodległości. Później moment na Brzeskiej – LSM. A już od 20 lat Czuby – Bursztynowa i teraz Szmaragdowa. Ale może coś w tym jest.

Założyli rodzinę i mają córkę – należąc do parafii Świętej Rodziny. Może coś w tym jest. Może to jakoś działa. Życie – przy i w Bogu.

Dojeżdżają do kładki nad ulicą i zatrzymują się na przystanku.

Mieszane towarzystwo. Kobiety w wieku średnim, trochę młodzieży. Starszych ludzi raczej mniej. I chyba mniej, dużo, dużo mniej, młodych matek z wózkami – nie tak jak na Nowej Porębie. Zresztą osiedle młodych małżeństw z małymi dziećmi – chyba najłatwiej poznać po garmażerkach na co drugim rogu i żłobkach, przedszkolach prywatnych na ko- lejnych drugich. I oczywiście jakiś dyskont spożywczy – i jakieś Pepco – z tanimi, ale w miarę ładnymi ubraniami przede wszystkim dla dzieci i artykułami domowymi – pralnia – stylizacja paznokci – i cukiernia (z lodami własnej roboty).

Przejeżdżają przez skrzyżowanie z Orkana. Piękny widoczek fotograficzny.
Ulica schodzi lekko w dół, do ronda z Jana Pawła II.
Po lewej bryła ostatniego bloku na Szmaragdowej i pas zieleni wąwozu.
Linia budynków Widoku – nie w jednej linii z blokiem przy Szmaragdowej – wyżej.
Dach Kościoła na Bursztynowej – i wysoka, smukła dzwonnica.

A w może połowie wysokości dzwonnicy – lina lasu – za torami.