Rozdział 27. Zmęczony niezwykłymi przeżyciami Feliks znalazł się w końcu w swoim łóżku i od razu zasnął. Kiedy w końcu się obudził wodził wzrokiem po swojej sypialni i odetchnął z ulgą. Następnie pogłaskał kołdrę pod którą spał, a później pocałował poduszkę, na której leżał. W tym samym momencie usłyszał pukanie do drzwi.


-Proszę – rzekł głośno i spodziewał się, że po chwili zobaczy Felicję. – Moniso! Ty żyjesz? – zapytał zdziwiony jej widokiem.

-To tak się wita narzeczoną? – rzekł z uśmiechem Monisa.

-Myślałem, że zginęłaś! – dodał, przypominając sobie koszmarny sen.

-Widzę, że jeszcze nie wytrzeźwiałeś.

-Nie uwierzysz, jaki miałem koszmar? Śniło mi się, że przebiłaś się nożem, a mnie skazali na śmierć.

-A prosiłam cię wczoraj na weselu, żebyś tyle nie pił.

-O święty Feliksie. Jak dobrze, że to był tylko sen – i zerwał się z łóżka.

-Do twarzy ci w tych czerwonych bokserkach – zażartowała Monisa.

-A ty ślicznie wyglądasz w tym fiolecie – dodał, spoglądając na jej suknię, którą zaczął dotykać. – A mogę cię pocałować?

-Wczoraj na weselu o to nie pytałeś – odparła rozbawiona i w tym momencie została pocałowana przez Feliksa.

-Nie poleciałaś do Bangkoku?

-Parę minut po starcie samolot miał awarię i zawrócił na lotnisko. Uznałam, że to jest jakiś znak i już tam nie polecę.

-To będziesz mieć kłopot w pracy!

-Myślałam, że się cieszysz, że nie poleciałam.

-Pewnie, że się cieszę. Nawet nie wiesz jak bardzo – rzekł przeszczęśliwy Feliks.

-Zrezygnowałam z pracy w ministerstwie. Myślę, że czas na pewne zmiany.

-A jakie zmiany?

-Takie, że chcę, aby ktoś na mnie czekał, gdy będę wracać z pracy, a jak już gdzieś pojadę, to chciałabym mieć dla kogo kupować prezenty.

-Możesz mnie kupować – zażartował Feliks.

-Ty mały egoisto – rzekła z uśmiechem i po chwili pocałowała Feliksa. – Siedziałam w samolocie obok takiej małej dziewczynki i jej matki i uznałam, że ja też chcę mieć dziecko.

-A nie chciałabyś też mieć męża? – zapytała niewinnie Feliks.

-Czemu nie. Mąż też by mi się przydał!

-A mógłby to być jakiś dyplomata?

-Mógłby być, ale zaznaczam, że nie przyjmę oświadczyn od mężczyzny w samych bokserkach – zażartowała Monisa. – Mogę się czegoś napić w kuchni, bo jechałam prosto z lotniska do ciebie?

-Tak, proszę. Napoje są na stole i w lodówce.

-To ja się poczęstuje – i ruszyła w stronę kuchni. W tym momencie Feliks przypomniał sobie swój koszmarny sen i od razu krzyknął.

-Tylko nie dotykaj noża – i od razu pobiegł za nią do kuchni.

-Nóż też ci się śnił? – zaśmiała się Monisa i po chwili nalała sobie soku do szklanki.

-Musielibyśmy zjeść obiad z siedmiu dań, żebym zdążył ci opowiedzieć to wszystko, co mi się śniło – wyjaśnił Feliks.

-Mieszkanie masz ładne, ale mało przytulne. Jest niedziela, więc zapraszam cię do siebie.

-A twoja ciocia?

-Ciocia pojechała na weekend do swojego brata i dopiero wróci wieczorem.
-Tylko jak zajedziemy do ciebie, to musisz zamknąć gdzieś kota!

-Jakiego kota? Ja nie mam kota, bo jestem na nie uczulona – zaśmiała się Monisa. – Kot też ci się śnił?

-Tak mnie ugryzł, że kopnąłem futrzaka.

-Nie wolno kopać kotków.

-Na szczęście to tylko sen – odparł Feliks.

-Ubieraj się, to pokażę ci swoją sypialnię – rzekła z kuszącym spojrzeniem w oczach.

-Naprawdę pokażesz mi swoją sypialnię?

-Może nawet zobaczysz mnie w nocnej koszuli.

-A będę mógł sprawdzić, czy masz wygodne łóżko? – zapytał z uśmiechem Feliks.

-Zobaczymy. A teraz się ubieraj.