„Kości”

O pieniądze tu nie szło, chociaż było cienko…
Spała już uroczyście nasza Alma Mater.
Zwykłe mamy też spały w dalekich miasteczkach,
śniąc o synków tytułach, honorach, posadach.
Akademik przed sesją nie zasypiał nigdy.
Ktoś nagle rzucał hasło i alea iacta.
W kąt leciały notatki, trwał kościany turniej:
Mały, Arek, ja, Tomek (ten co waletował).
„Szkółka”, „strity”, „kareta”, „full” i „poker z ręki”
– jak kwiat paproci rzadki, prawie niemożliwy.
I pamiętam, że wtedy jeszcześmy wierzyli,
że szczęście może nadejść w mgnieniu jednej chwili.
Ot, czasy były inne, inne gry, zabawy.
Inni byli rywale i inne zwycięstwa.
Smak ich jeszcze od dzisiaj noszę pod językiem.
Ileż ja bym zapłacił, żeby móc tam wrócić…