-Na szczęście jestem dyplomatą i zawsze mogę stąd wyjechać – oznajmił stanowczo. -Ale tylko ze mną – odparła z szyderczym uśmieszkiem Monisa. Słowa te zdenerwowały Feliksa, który nerwowo przesunął prawą nogę pod stołem, i gdy postawił ją na podłodze nadepnął na ogon siedzącego tam kota. Zwierzak zareagował od razu i drapnął go po nodze.
Rozwścieczony Feliks odepchnął go nogą z całej siły i niechcąco uderzył w nogę od stołu, która nagle wyskoczyła z zawiasu. Następnie stół gwałtownie się przechylił, a zdezorientowana Monisa, która opierała się lewą ręką o stół dociskając cebulę, przewróciła się razem z nim. Po chwili Feliks usłyszał jej krzyk i dostrzegł jak trzymany przez nią w prawej ręce nóż wbił się w jej brzuch w okolicach serca. Zaraz też zobaczył strumień krwi wypływający spod noża.
-Moniso! – krzyknął przeraźliwie i zerwał się z miejsca. Następnie wyciągnął nóż z jej krwawiącego brzucha i zdenerwowany nie wiedział co dalej robić.
-Pomóż mi, błagam cię – usłyszał jej słowa i złapał za ściereczkę wiszącą przy kuchence gazowej, którą próbował zatamować krew – Nie chce umierać Feliksie – oznajmiła płaczącym głosem.
-Nie umrzesz – i dostrzegł jak jego sympatia traci powoli przytomność. W tym samym momencie otworzyły się drzwi wejściowe do mieszkania, w których stanęła ciotka Monisy. Feliks od razu odwrócił głowę i widząc właścicielkę mieszkania zaczął krzyczeć. – Proszę dzwonić po pogotowie. Niech pani dzwoni po kartkę! – rzekł zrozpaczonym głosem.
-Co pan jej zrobił? – wrzasnęła kobieta widząc kałużę krwi na podłodze i zakrwawiony szlafrok Monisy.
-Boże kochany. Ona chyba nie żyje? – krzyknął Feliks i zaczął klepać ja po policzkach. Po chwili, gdy odwrócił głowę zobaczył właścicielkę domu trzymającą w ręku niewielką siekierkę. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, gdyż ta uderzyła go w głowę i od razu stracił przytomność. Po chwili osunął się na podłogę i leżał obok zakrwawionej Monisy.
Rozdział 25
Przed budynkiem sądu pojawiła się grupa dziennikarzy relacjonujących proces polskiego ambasadora, który odbił się głośnym echem w Feminisatnie. Na sali sądowej znajdowało się kilkanaście osób, które jako świadkowie lub obserwatorzy uczestniczyły w procesie Feliksa. Ten zaś był zupełnie przybity całą tą sytuacją i nie mógł się pogodzić ze śmiercią Monisy.
-Panowie mają wstać, a panie mogą siedzieć – oznajmiła urzędniczka sądu, która odpowiadała za porządek na sali sądowej. – A dlaczego oskarżony nie wstaje? – zwróciła się do Feliksa. Ten od razu się ocknął i wstał na widok zasiadającej przy stole sędziowskim starszej już wiekiem sędziny. Następnie z boku zasiadła trójka kobiet w średnim wieku tworząca radę przysięgłych.
-Sprawa ex ambasadora Polski Feliksa Zniewieściałego oskarżonego o gwałt i zabójstwo Monisy Valbo. Proszę zaczynać – dodała sędzina i skinęła głową spoglądając na prokuratorkę.
-Wysoki sądzie. Pracuję jako prokuratorka czternaście lat, ale z taką perfidią i okrucieństwem jeszcze się nie spotkałam. Myślę, że cała ta rozprawa nie potrwa długo, bo dowody są przytłaczające, a zeznania świadków nie wymagają zadawania wielu pytań. Najpierw chciałabym, aby wysoki sąd i trójca przysięgłych wysłuchali nagrania, jakie tuż przed śmiercią zdążyła jeszcze nagrać ofiara. – Po tych słowach włączyła na tryb głośno mówiący i wszyscy wysłuchali nagrania Monisy, które zrobiła swą komórką. – „Błagam cię, zostaw mnie. Proszę, błagam!”. – Na sali pojawiła się krótka, wymowna cisza. Następnie głos zabrała ponownie prokuratorka. – Widać, że ofiara miała świadomość, że zostanie zgwałcona, ale była na tyle przytomna, że dokonała cichego nagrania. Oskarżony wprawdzie nie chciał złożyć wyjaśnień w tej sprawie, ale łatwo się domyślić, że musiał grozić ofierze, zapewne nożem, którym ugodził swoją ofiarę.
-Czy ofiara znała oskarżonego? – zapytała sędzina.
-Tak i dlatego wpuściła go do mieszkania. Badania lekarskie potwierdzają, że oskarżony zmusił swoją ofiarę do stosunku seksualnego. A przy tym był tak wyrafinowany, że chcąc uniknąć jakichkolwiek podejrzeń, założył prezerwatywę. Znaleźliśmy ją w saszetce oskarżonego. W środku zużytej prezerwatywy była substancja, o której chyba nie muszę szczegółowo mówić.
-Wiemy, co tam było – wtrąciła sędzina. – Proszę kontynuować.
-Po gwałcie oskarżony z zimną krwią zamordował ofiarę, która próbowała się bronić. Wskazuje na to złamana noga stołu i przewrócony stół. Widać też, że oskarżony musiał być dobry z anatomii i zapewne zdawał maturę z biologii, gdyż ugodził ofiarę w brzuch w okolicy serca. Ofiara wykrwawiła się w ciągu dwóch lub trzech minut. Oczywiście na trzonku noża pozostały ślady linii papilarnych zabójcy. To wszystko.
-Czy pani prokuratorka ma jakieś pytanie do oskarżonego? – zapytała sędzina.
-Nie mam pytań. Dla mnie wszystko jest jasne, tak samo jak słońce w naszym kochanym Feministanie – dodała z uśmiechem na twarzy.
-Proszę zatem o zabranie głosu panią adwokatkę.
-Oskarżony ma inną wersję wydarzeń, którą pokrótce streszczę. Według niego nie było żadnego gwałtu, a ofiara sama ugodziła się nożem w wyniku nieszczęśliwego wypadku.
-To skąd na nożu są linie papilarne oskarżonego? – zapytała sędzina.
-Mój klient twierdzi, że wyciągnął nóż z brzucha ofiary, aby ją ratować – słowa ta wywołały śmiech na sali, a nawet uśmiech na twarzy sędziny.
-Proszę o zabranie głosu przez świadków – poleciła sędzina i wtedy na wyznaczonym miejscu pojawiła się ciotka Monisy. Następnie głos zabrała ponownie prokuratorka.
-Pierwszym świadkiem jest Beatessa Puzaro, ciotka ofiary. Proszę powiedzieć co pani widziała po przyjściu do domu?
-Kiedy wróciłam do domu po wizycie u swojej młodszej siostry, która wyprowadziła mnie z równowagi, twierdząc, że jestem gruba, chociaż siostra jest grubsza ode mnie, zobaczyłam tego bandytę, który klęczał nad krwawiącą Monisą i udawał, że chce ją ratować.
-Co pani wtedy zrobiła?
-Wzięłam swoją siekierę, którą trzymam za lodówką i uderzyłam tego bandytę w głowę.
-Uderzyła go pani siekierą?
-Siekierką! W domu nie mam siekiery, tylko w pracy – odparła Beatessa.
-Dlaczego pani trzyma siekierę w pracy? – dopytywała prokuratorka.
-Jestem kierowniczką największego zakładu mięsnego w Femindomie – odparła z dumą ciotka Monisy.
-Rozumiem. Proszę kontynuować.
-Dobrze, że wróciłam wcześniej do domu, bo tak to by ten bandyta uciekł i jeszcze ja miałabym kłopoty.