Dlaczego tak bywa,
że „Coś” mną włada, że zabiera nie dając,
gdy siadam na łóżku i przeklinam sen,
by makrokosmos spadł z drabiny do piekła.
Z jakiego powodu długi jest metr,
ciężki kilogram, a 0 stopni Celsjusza zimniejsze
od spojrzenia Bazyliszka, który śpi?
„Coś” nie podpowie – zajęte trwonieniem mojego życia.
Wiotczeję tu i ówdzie, w kręgosłupie szpik,
więc czemuż, kiedy spadam na cztery łapy,
łamię zasadę Newtona –
jej ciała odkształcalnego.
Po jakie licho,
kiedy łączę dwa końce z trzecim,
„Coś” rzuca mi piąte koło u wozu?
Może lepiej milczeć, niż
wydłubywać z oczu sól.