-Przynajmniej nie będę musiała za tobą tęsknić. – Tu spojrzała na płytę lotniska i dodała. – Mój samolot zaczyna kołować. Potrzymaj mi płaszcz, bo muszę na chwilę pójść do toalety.


-Daj – rzekł Feliks i odebrał jej fioletowy płaszczyk. Następnie patrzył jak Monisa kieruje się do toalety. Gdy tylko zaniknęła za drzwiami w jego głowie od razu pojawił się pomysł, aby pozbyć się paszportu. Niewiele myśląc wyjął dokument ze swojej tylnej kieszeni spodni i włożył go do lewej kieszeni płaszczyka. Wkrótce potem dostrzegł wracającą, ale zasmuconą sympatię. – Tak szybko? – zapytał zdziwiony i w tym samym momencie poczuł dłoń Monisy na swoim lewym policzku.

-Wiesz za co?

-Tak – odparł ze spokojem. – Skąd wiedziałaś, że to ja?

-Bo przypomniałam sobie, że jak sięgałam po komórkę, to widziałam paszport. Chciałam się tylko upewnić czy będziesz tak głupi, żeby mi go gdzieś wcisnąć.

-Przepraszam, to było głupie – tłumaczył się Feliks.

-Zejdź mi z oczu i nie chcę cię więcej widzieć – i po tych słowach szła przed siebie ciągnąc walizkę.

-Moniso miałem sen, że ten samolot rozbije się razem z tobą – mówił nerwowo Feliks idąc obok niej.

-Przestań się ośmieszać. W tak żałosny sposób chciałeś, abym nie poleciała!

-Ten samolot wybuchnie zaraz po starcie.

-Wystartował już i jakoś nie wybuchł – zakpiła. – Jesteś żałosnym błaznem. Jaka ja byłam głupia myśląc, że jesteś inny od pozostałych. Ale przecież ty jesteś facetem i zrobisz wszystko, żeby było tak, jak ty chcesz – stwierdziła Monisa.

-To nie tak! Ja po prostu się boję o ciebie, bo cię kocham! – oznajmił Felis.

-Nie mów tego słowa, bo ty nie wiesz co znaczy kogoś kochać! – Tu zatrzymała się na chwilę i dokończyła. – Ty znasz tylko słowo pożądanie.

-Na prawdę cię kocham! – powtórzył Feliks. Monisa nie zaważała jednak na nic i skierowała się do stojących przy automacie z kawą policjantek.

-Proszę mi pomóc, bo ten dupek nie daje mi spokoju.

-Proszę iść. My się nim zajmiemy – oznajmiła pierwsza z policjantek i podeszła do Feliksa. – Dlaczego pan dręczy tę panią? – Feliks spojrzał jeszcze raz na oddalająca się Monisę i zaczął się tłumaczyć przed policjantką.

-Ja tylko chciałem jej coś wytłumaczyć.

-W niedzielę po siódmej rano – zakpiła policjantka. – Najpierw niech pan pójdzie do domu i wytrzeźwieje, bo czuć od pana wino.

-I to takie tanie – zażartowała druga z policjantek.

-Dobrze, tak zrobię. Do widzenia – rzekł Feliks i powoli kierował się na parking znajdujący się przed lotniskiem. Tam też dostrzegł czekającego na niego Neposa, który pospiesznie wysiadł z taksówki i podbiegł do swego zwierzchnika.

-I co, odleciała?

-Nie odleciała, tylko mnie skasowała.

-Jak to skasowała?

-Opowiem ci po drodze.

-Ale co się stało? – dopytywał Nepos.

-Przyłapała mnie, jak wkładam paszport do jej płaszcza.

-To był błąd – odparł bez zastanowienia Nepos.

-Wiem. A najgorsze jest to, że ze mną zerwała.

-Naprawdę? W niedzielę rano?

-Pojedziemy do jakiegoś sklepu, a potem musimy się napić. Napijesz się ze mną Nepos?

-Pewnie, że się napiję – odparł Nepos i otworzył drzwi zdruzgotanemu koledze. Sam też zaczął być zły na siebie, bo plan, który wymyślił, okazał się porażką.