Rozdział 22. Po powrocie z wesela Feliks bardzo szybko zasnął, ale zaczęły go nękać koszmary i to do tego stopnia, że nawet mówił przez sen. Cały czas śniła mu się Monisa, która machała mu na pożegnanie przez okienko w samolocie. Wkrótce po starcie samolot się jednak zapalił, a następnie wybuchł.


-Nie – krzyknął Feliks i się obudził. – Ale miałem sen – rzekł sam do siebie i oddychając głęboko, przyłożył głowę do poduszki. Zmęczenie poweselne sprawiło, że zasnął bardzo szybko, jednak wtedy znowu przyśniła mu się ta sam historia – Nie! – krzyknął ponownie i znowu obudził się cały zlany potem. – Ona nie może tam polecieć – rzekł sam do siebie i sięgnął po komórkę. Po chwili miał już połączenie ze swoim kierowcą. – Nepos, wiem, że jest niedziela rano, ale muszę gdzieś pojechać. Dasz radę przyjechać po mnie? – i usłyszał w telefonie jego zgodę.

– Bardzo ci dziękuję. Będę czekał przed ambasadą. Do zobaczenia – i odłożył komórkę. Następnie szybko się ubrał i pospiesznie opuścił budynek ambasady.

Po kilku minutach podjechał samochód, do którego ambasador pospiesznie wsiadł i przywitał się z kierowcą.

-Co się stało? – zapytał wyraźnie zdenerwowany Nepos.

-Jedziemy na lotnisko – i spojrzał na zegarek. – Nie musisz się spieszyć. Zdążymy.

-Ale co się stało, Feliks?

-Jeszcze czegoś takiego nie miałem. Trzy razy śniło mi się to samo.

-Ale co ci się śniło?

-Za każdym razem, gdy Monisa wsiadła do samolotu, ten najpierw wzbił się w powietrze, potem się zapalił, a następnie wybuchł – oznajmił zdenerwowany Feliks.

-To nie jest dobry znak!

-Monisa nie może polecieć tym samolotem!

-Ale jak ją zatrzymasz?

-Tego jeszcze nie wiem. – Tu zastanowił się przez chwilę i znowu przemówił. – Jak jej powiem, co mi się śniło, to mnie wyśmieje i powie, że to efekt poweselny.

-Pewnie masz rację – odparł Nepos i zastanawiał się jak pomóc koledze. – Mam chyba pomysł, jak ją zatrzymać – rzekł zadowolony.

-Co wymyśliłeś?

-Musisz jej zabrać paszport, a wtedy nigdzie nie poleci.

-Ty się, Nepos marnujesz za tą kierownicą! – rzekł z uśmiechem Feliks. – Tyko jak jej wykraść paszport?

-Z torebki.

-Teraz to odkryłeś Amerykę.

-To ja już nic nie mówię – odparł nieco obrażony.

-Przepraszam, to było głupie z mojej strony. – Tu zamyślił się prze chwilę i zwrócił się do kolegi. – Muszę jakoś odwrócić jej uwagę, żeby wykraść paszport i ty mi w tym pomożesz.

-Pewnie mam ukraść torebkę? – domyślił się Nepos. – Tego Feliks nie zrobię.

-Wystarczy, że ja będę złodziejem, to ty nie musisz. Masz przy sobie komórkę?

-A dlaczego bym miał nie mieć!

-Jak wyślę ci sygnał, to od razu zadzwonisz do Monisy.

-Mam zadzwonić do twojej Monisy? – zdziwił się Nepos.

-Dam ci wizytówkę z jej numerem – i położył ją na siedzeniu obok kierowcy.

-Ale co ja mam jej powiedzieć?

-Coś wymyślisz?

-Ale co, bo już dojeżdżamy? – denerwował się Nepos.

-Powiedz, że zobaczyłeś ją na inscenizacji i tak ci się spodobała, że chciałbyś się z nią spotkać.

-Cos takiego mam powiedzieć w niedzielę o siódmej rano?

-Przecież to nie noc. I pamiętaj co ustaliliśmy! – rzekł Feliks i pospiesznie wyszedł z samochodu.

-Ustaliłeś – rzekł sam do siebie Nepos i sięgnął po wizytówkę, na której był numer telefonu Monisy.

Tymczasem Feliks pospiesznie kierował się do hali lotniska i tam na rozkładzie znalazł numery stanowisk, przy których miano odprawiać pasażerów lecących do Bangkoku. Szybkim krokiem udał się w to miejsce i dostrzegł grupę pasażerów, którzy jako pierwsi zaczęli się odprawiać.

-Jeszcze jej nie ma – rzekł sam do siebie i cierpliwie czekał na przybycie sympatii. Mijały jednak minuty, a Monisy nadal nie było. – Gdzie ona jest? – zapytał sam siebie i wtedy dostrzegł ją w ciemno fioletowej sukience. Ona również szybko zauważyła Feliksa i od razu się uśmiechnęła.

-Widzę, że się nie posłuchałeś?

-Musiałem cię zobaczyć – i od razu ją pocałował.

-Załatw sobie przeniesienie na miesiąc do Tajlandii – zażartowała Monisa.

-Chciałbym i to bardzo – odparł uśmiechnięty.

-Muszę już iść, bo trochę się spóźniłam.

-A nie odprawiasz się w punkcie dla VIP-ów?

-Odprawiam się, ale tam też muszę być najpóźniej kwadrans przed odlotem.

-To jeszcze masz jakieś pięć minut – zażartował i po tych słowach niepostrzeżenie wysłał sygnał do Neposa.

-Pożegnalny całus i idę – rzekła i go ucałowała. Wtedy jednak usłyszała dźwięk swojej komórki. – Kto może dzwonić o tej porze w niedzielę – i otworzyła torebkę, po czym wyjęła z niej komórkę. Następnie usłyszała propozycję od nieznanego sobie mężczyzny. W tym samym czasie Feliks niepostrzeżenie dostrzegł w środku torebki paszport i drżącą ręką go wyciągnął, a następnie schował do tylnej kieszeni spodni.

– Nie mam czasu na pana głupią propozycję. Żegnam – odparła Monisa.

-Co się stało?

-Jakiś wielbiciel chce się ze mną spotkać i dzwoni gamoń o siódmej w niedzielę – rzekła nieco poirytowana Monisa.

-Szaleńcy są wszędzie.

-Jak już dolecę, to zadzwonię. Proszę o mnie nie zapominać panie ambasadorze – zażartowała i raz jeszcze go pocałowała.

-Mogę popatrzeć jak się odprawiasz?

-Skoro jesteś, to możesz.

-Pięknie ci w tym fiolecie – dodał Feliks i wtedy jego sympatia przesłała mu całuska. Po chwili znalazła się przed punktem odprawy i ku swojemu zdziwieniu nie mogła znaleźć paszportu. Stojący kilkanaście metrów dalej Feliks obserwował całą tę sytuację i dostrzegł olbrzymie zdenerwowanie u Monisy, która ponownie zaczęła szukać paszportu w swojej torebce. Następnie postanowiła sprawdzić kieszenie swego płaszczyku, który miała na walizce. Po krótkiej chwili rozpoczęła się nerwowa rozmowa z pracownikiem lotniska, który okazując współczucie pasażerce przekazał jej wiadomość, że nie może polecieć tym samolotem. W końcu Monisa odeszła od stanowiska i ze łzami w oczach szła powoli w stronę Feliksa. – Co się stało? – zapytał udając zdziwienie całą sytuacją.

-Nie mam paszportu! – i po tych słowach pociągnęła walizkę do najbliższego siedzenia, aby tam usiąść.

-Zgubiłaś paszport? – zapytał Feliks.

-Wydawało mi się, że go pakowałam do torebki. Chyba, że mi wypadł jak płaciłam za taksówkę? To wszystko przez ten cholerny pośpiech. –

Tu Feliks usiadł obok niej i delikatnie ją przytulił. – Możemy chwilę tak posiedzieć. Muszę się uspokoić – zaproponowała i otarła łzy z oczu.

-Dobrze – rzekł Feliks i przez bardzo długą chwilę siedział obok niej w milczeniu. Wtedy też zaczął zastanawiać się, w jaki sposób podsunąć z powrotem paszport Monisy. Uznał jednak, że nie będzie się spieszył. W końcu po kilku minutach jego sympatia się uspokoiła i krótko oznajmiła.

-Będę mieć kłopot w ministerstwie!

-Może jakoś ci pomogę? – zaoferował się Feliks.

-Chyba, że przebłagasz panią ministerkę – zażartowała.

-Może to być trudne, ale mogę spróbować.

-Dam sobie radę. Chodźmy. Pojedziemy do mnie – zaproponowała Monisa.

-A twoja ciocia?

-Ciocia wyjechała do starszej siostry i wróci dopiero wieczorem – i po tych słowach wstała z siedzenia.

-Na poprawienie humoru zrobię ci śniadanie – zaoferował się Feliks.