Grasz tylko po to, żeby nie przegrać. Przeciwnik, groźny tylko z nazwy, okazuje się bezzębny. Nagle dostajesz dar od losu, ale z niego nie korzystasz. Jakbyś nie był na to przygotowany.
Przecież w futbolu mało kto jest do czegoś gotowy bardziej, niż Robert Lewandowski do strzelania karnego. A tymczasem przestrzelił być może najważniejszą „jedenastkę” w dotychczasowej karierze…
Brzydki był to mecz. Polacy jakby nie zainteresowani atakowaniem; Meksykanie może tego chcący, ale zbyt słabi, by poważnie zagrozić. To jest najsłabszy Meksyk w mistrzostwach świata od… 1978 roku. Wtedy go ograliśmy…
Mam po tym meczu mieszane uczucia. Cieszę się z wyniku, bo wreszcie nie przegrywamy na inaugurację mundialu. Jednak na grę reprezentacji, złożonej przecież z niezłych zawodników, nie mogę patrzeć. Rozumiem zachowawczość, ale takiej prymitywnej wybijanki już nie. A nawet w tak paskudnym meczu dostaliśmy dowód, że odważniejsza gra się opłaca. To po przechwycie Zielińskiego na połowie przeciwnika Lewy starł się z obrońcą, co sędzia i VAR zakwalifikowali jako faul Meksykanina i podyktowali rzut karny.
Fajnie, że bardzo pewny był wczoraj Szczęsny. Że – po raz pierwszy w XXI wieku w inauguracyjnym meczu na mundialu – nie było pożaru w defensywie. Może jednak przy okazji spróbujmy pograć w piłkę?
W naszej grupie doszło do pierwszej sensacji tych mistrzostw. Arabia Saudyjska wygrała z Argentyną. To się nie mieści w głowie. Jasne, Messi i spółka mogli mecz zamknąć już przed przerwą. Nie zrobili tego, za co rywal skarcił ich szybko po dwakroć po zmianie stron. Pomijając mistrzostwa z 2014 roku oraz ubiegłoroczne Copa America, pod przywództwem Messiego jest to drużyna bezjajeczna. A Herve Renard powinien zaprosić Czesława Michniewicza (i nie tylko jego) na korepetycje z maksymalnego wykorzystywania potencjału swoich piłkarzy. Robi to od lat.
Mimo wszystko nadal jesteśmy faworytami meczu z Arabią Saudyjską. Oby poważni piłkarze naszej reprezentacji udźwignęli sprawę i pociągnęli resztę za sobą. Gramy w sobotę o 14.