Bierut na oścież otwarty
Nam, uchodźcom, ogłasza,
Że gościnny – i wszystkich
Do powrotu zaprasza.

On już, znaczy, nie mściwy,
On życzliwy. Łaskawy.
Możecie, mówi, wracać
Bez najmniejszej obawy.

Zachodnim emigrantom
Oficjalnie zaznacza
Że on im wszystkie winy
Daruje i przebacza.

Nawet jeśli kto żołnierz
I ma na swoim koncie
Takie winy, że z wrogiem
Walczył na pierwszym froncie

W Narwiku czy w Tobruku,
Czy pod Monte Cassino –
Co samo przez się jest już
Bardzo poważną winą,

Zważywszy że Bierut kiedyś
Był z tym wrogiem w sojuszu –
To nic. Amnestia puści
Te grzechy mimo uszu.

Nawet jeśli kto lotnik
I nocą potajemną
Skakał na spadochronie
I z ojczyzną podziemną

Nawiązywał konszachty –
Lub ku warszawskim szańcom
Próbował lecieć, aby
Broń zrzucać braciom powstańcom,

Tylko że Rokossowski,
Co stał za Pragą, blisko,
Nie pozwalał mu siadać
Na rosyjskie lotnisko –

Nawet gdy on marynarz,
Co pływał do Murmańska,
Gdy Rosję ratowała
Pomoc amerykańska

I – jaka w tym losów polskich
Tragikomiczna dziwność –
On wiózł Sowietom czołgi,
Amunicję i żywność,

Wiedząc, że milion jego
Matek, żon, sióstr i braci
Ginie tej samej zimy
W syberyjskiej pustaci –

Nawet gdy on bywalec
I judzi każdego rana –
Nawet jeżeli mówca
W rodzaju, wiemy, Bregmana –

Nawet gdy on satyryk
I od lat, nierozumnie,
Przeciw Sowietom pisywał
Paszkwile i kalumnie

I z dala, dufny w swoją
Bezkarność emigranta,
Dotkliwe szpilki wbijał
W tłusty zad okupanta,

Że czasem ledwie usiąść
Mogła radziecka żopa –
Nawet jeśli kto szczekacz
Z Radia Wolna Europa

I pod nosem reżymu,
Z głośnika w drugim pokoju
Zohydza podwaliny
Radzieckiego ustroju –

Nie szkodzi. Dla każdego
Amnestia. Każdy z nas tu,
Kto za granicą bawi
Od wielu lat? Szesnastu –

Pójdzie do konsulatu,
Tylko złoży podanie,
Podpisze pakajanje
I zakończy wygnanie

I bezpłodną karierę
Bezdomnego tułacza.
Włos mu z głowy nie spadnie.
Bierut jemu przebacza.

O żadne uchodźcze grzeszki
Nie będzie robił kwestii.
Możecie, mówi, wracać.
Udzielam wam amnestii.

I ramiona rozkłada.
I uśmiecha się mile.
Szukasz, powiada, szczęścia,
Wstąp, powiada, na chwilę

Na łono demokracji.
Z faszystowskiego wygnania
Wracajcie – do Warszawy,
Do Łodzi, do Poznania,

Do Kielc, do Częstochowy,
Do Buska, do Jaworzna,
Do Lwowa – że jak, proszę?
Nie, do Lwowa nie można.

Do Lwowa i do Wilna,
Do Zbaraża, do Brodów,
Do Krzemieńca – nie można.
Z bardzo prostych powodów –

To przecież zagranica.
To jakżeż z zagranicy
Wracać wam za granicę?
Toż dla was bez różnicy.

Lwów drobiazg, Wilno szczegół –
Przesąd autosugestii.
A grunt, a cud, że Bierut
Udziela wam amnestii.
*
Kto tu komu udziela
Tej amnestii? Kto – komu?
włamywacz – prawowitemu
właścicielowi domu?

Złodziej – okradzionemu?
Zbój – sędziom swym? Morderca –
Ofierze swojej, której
Krwi nożem utoczył z serca?

Bierut – nam? A w nas razem
Gniew i śmiech, i współczucie
Krótko jemu i jasno
Powiadają: Bierucie!

Gdy przyjdzie, jakiejś wiosny,
Jesieni czy zimy,
Czas amnestii – my tobie
Jej nie udzielimy.

Dla najemnych Judaszów
Bolszewickiej bestii
Nie będzie przebaczenia.
Nie będzie amnestii.

Na naszą łaskę nie licz.
Pardonu nie będzie.
Takie w kwestii amnestii
Jest nasze orędzie.