Kiedy 5 października 1939 r. Hitler przyjmował w zdobytej Warszawie defiladę swoich zbrodniczych zastępów, żołnierze gen. Kleeberga wygrywali bitwę pod Kockiem.
Ostatnia bitwa kampanii wrześniowej rozgrywała się w momencie, kiedy ucichły wszelkie walki. 2 października poddał się Hel. To w okolicach Kocka żołnierz polski zaciekle bronił ostatniego skrawka ojczystej ziemi, a Las Gułowski zyskał miano Rzeczpospolitej Kleebergowskiej. Jak doszło do tego, wydawać by się mogło na pozór całkowicie daremnego starcia?
W drugim tygodniu września gen. Franciszek Kleeberg wówczas dowódca Okręgu Korpusu IX w Brześciu otrzymał rozkaz sformowania grupy operacyjnej. Nie cieszył się on zaufaniem piłsudczyków i z tego względu pomimo wysokich kompetencji był odsunięty od dowodzenia na eksponowanych stanowiskach. Po opuszczeniu kraju przez władze uzyskał możliwość wylotu do dyspozycji gen. Sikorskiego, lecz nie skorzystał z tej opcji. „Wojna jest przegrana, ale honor żołnierza nie jest przegrany. Mam żołnierzy pod swoją komendą i nie opuszczę ich…”. (80. rocznica Bitwy pod Kockiem […]) Od 28 września występował już jako dowódca Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”.
Grupy operacyjne nie były przewidywane w planach obronnych. Ich organizacja związana była z szybkim przedarciem się przeciwnika i załamaniem polskiej defensywy. Licząca około 18 tysięcy żołnierzy Grupa Operacyjna „Polesie”, czyli wyższy taktyczny związek operacyjny stanowił improwizowaną formację złożoną z jednostek tyłowo-zapasowych, rozbitków innych związków armijnych i oddziałów różnych rodzajów broni z konieczności zamienionych na piechotę.
W obliczu wroga gen. Kleeberg natychmiast przystąpił do działania, podporządkowując sobie wszystkie jednostki znajdujące się w jego okręgu wojskowym. Z rozproszonych oddziałów w ekspresowym czasie utworzył formacje marszowo-liniowe. Zgodnie z rozkazami najpierw skierował swą jednostkę w kierunku rumuńskiej granicy, a następnie w związku z utratą tej opcji, wyruszył na pomoc oblężonej Warszawie.
Żołnierski obowiązek
Od 28 września trzon SGO stanowiły: 60 Dywizja Piechoty, dawna „Kobryń”, 50 Dywizja Piechoty „Brzoza”, Dywizja Kawalerii „Zaza”, Podlaska Brygada Kawalerii oraz 13 eskadra szkolna (trzy samoloty sportowe). Jako ciekawostkę warto odnotować, że do zgrupowania dołączono na ich własne życzenie grupę wziętych do niewoli w dniach 28-29 września w walkach na linii Puchowa Góra-Jabłoń-Milanów czerwonoarmistów, którzy za nic nie chcieli wracać na łono Armii Czerwonej. Pomimo, że zgrupowanie sformowane z rozbitków oraz różnorakich, przypadkowo dobranych formacji wyposażone było w niewystarczającej ilości niejednolitą broń, a przede wszystkim obarczone niedostatkiem amunicji, mimo tego było sprawnie, wręcz wzorowo dowodzone, a co najważniejsze ogarnięte wolą walki. Powodowany obywatelską troską dzień wcześniej generał ustanowił nowe władze cywilno-administracyjne we Włodawie celem uporządkowania zdezorganizowanego agresją niemiecką życia ludności.
Kapitulacja stolicy zmusiła do zmiany planów. Założenie, że kontynuacja walki SGO pozwoli innym oddziałom na przejście do działań bojowych i wywrze konieczną presję na sojuszniczą Francję wpłynęło na decyzję wyruszenia w stronę Dęblina, gdzie w Stawach znajdowała się Centralna Składnica Uzbrojenia nr 2. (Zniszczona w połowie września, o czym z powodu braku łączności nie wiedziano). Ostatecznym celem miały być Góry Świętokrzyskie, miejsce rozpoczęcia walki partyzanckiej. W ten sposób 1 października po przebyciu około 500 kilometrów w częstej styczności bojowej z nieprzyjacielem SGO znalazła się pod Kockiem.
Tamtejsze tereny sprzyjały polskim oddziałom. Rozległe obszary leśne dawały schronienie koniom, taborom oraz artylerii. Pozwalały na dokonywanie udanych manewrów, zapewniały osłonę przed nalotami jak i ostrzałem wrogiej artylerii, nadto przysłowiowo „zły stan dróg” stanowił błogosławieństwo dla obrońców, utrudniając przemieszczanie zmotoryzowanych kolumn niemieckich, zważywszy że wg danych z 1939 r. przeważały tam polne ciągi komunikacyjne.
Przeciwnik posiadał wiedzę o istnieniu dużego polskiego ugrupowania bojowego w okolicach Kocka. Zadanie jego zniszczenia otrzymał dowódca XIV Korpusu Zmotoryzowanego, gen. von Wietersheim. Górujący technicznie oraz siłą ognia, zwłaszcza w artylerii i broni maszynowej Niemcy byli przekonani, iż znajdują się tam reprezentujące bez wyjątku niską gotowość bojową rozbite jednostki polskie, zatem nie oczekiwali większego oporu. Ich sztabowcom nawet nie zaświtała konieczność rozwinięcia całości sił. Tymczasem zwiad trzech samochodów pancernych wysłany 1 października w stronę Kocka nie powrócił. Mimo to dowództwo XIV KZmot, w skład którego wchodziły dwie dywizje zmotoryzowane, a mianowicie 13 i 29, nadal było przekonane, że do rozbrojenia i wzięcia do niewoli polskich żołnierzy wystarczy im zaledwie batalion piechoty zmotoryzowanej.
Pierwsza faza bitwy 2-3 października (Serokomla, Kock, Talczyn)
Polskie zgrupowanie aczkolwiek przeważające pod względem osobowym nad zagradzającą jej drogę 13 dywizją piechoty zmotoryzowanej gen. Otto posiadało niewiele sprzętu artyleryjskiego i mało amunicji. Jak przedstawiał się stosunek sił? Samochody pancerne 18:0, działa przeciwlotnicze 12:1, działa i moździerze 110:23, działka przeciwpancerne 63:15, zatem hitlerowcy dysponowali miażdżącą przewagą ogniową, górując zarazem jakością sprzętu jak i praktycznie nieograniczonymi ilościami amunicji. Warto wspomnieć, iż niektóre baterie polskich dział 75 mm nie posiadały przyrządów celowniczych, w szeregu przypadkach ich jakość pozostawiała wiele do życzenia, zaś działony wyszkolone były nie zawsze adekwatnie do współczesnego pola walki, stąd ich nierzadka bierność artyleryjska, pomijając niweczącą inicjatywę bitewną, permanentną konieczność oszczędzania amunicji.
2 października siły niemieckie przystąpiły do natarcia. Pomimo przewagi 13 DPZmot nie zdołała opanować założonych rubieży tj. Kocka i Syrokomli. Dopiero ta taktyczna porażka wzmocniona odczuwalnymi stratami w sprzęcie i ludziach uzmysłowiła niemieckiemu dowódcy, że bez użycia znacznych sił nie będzie w stanie pokonać przeciwnika, stąd przejście do natarcia całą dywizją. Zamiarem gen. Otto było związanie walką sił SGO, podzielenie na dwie części i rozbicie. Równolegle do poczynań niemieckich sztabowców gen. Kleeberg na bieżąco analizował sytuację, słusznie domniemując co do kierunku natarcia nieprzyjaciela, rozszyfrowując cel taktyczny i możliwości bojowe. Według jego koncepcji DK „Zaza” miała załamać natarcie 13 DPZmot i nie dopuścić do rozcięcia SGO na dwie okrążone grupy, zaś 50 DP „Brzoza” wraz z częścią 60 DP wykonać przeciwuderzenie, wyjść na tyły, zadać straty i odrzucić, co teoretycznie było wykonalne, gdyż z tyłu nie groziło jeszcze okrążenie ze strony dopiero zmierzającej w kierunku pola bitwy 29 DPZmot. Zatem kluczowy miał być udany manewr zakończony rozstrzygającym bojem spotkaniowym. W tym celu polskie siły utworzyły jednorzutowe ugrupowanie bojowe. Niestety w przygniatającym ogniu niemieckim doszło do załamania natarć, a wytworzona skomplikowana sytuacja bojowa, po zażartych, okupionych wieloma stratami walkach, przyniosła uporządkowany odwrót, zarówno dzięki dzielności i poświeceniu żołnierzy jak i wybornemu dowodzeniu. W toku walk obie strony straciły wielu żołnierzy. 50 DP odnotowała 700 poległych. O zaciętości bojowej świadczy obrona folwarku Annopol, gdzie w czasie przeciwuderzenia III batalionu 135 pp pod dowództwem kapitana J. Konopki ze 120 żołnierzy na placu boju pozostało zaledwie 30. Z kolei dotkliwie upokorzeni Niemcy rozstrzelali por. Tadeusza Grota-Winklera, za to że w toku walk (3 X) żołnierze pod jego komendą rozgromili niemiecką baterię w Poizdowie.
Wśród jesiennej mgły
W tej nierównej walce
Podnieśliśmy pięść
Lasy, pola, łąki
Nucą tę pieśń
Kleeberczycy, Kleeberczycy
(„Kleeberczycy” ‒ tekst piosenki zespołu Psycho Skład z Kocka)
Pierwsza faza bitwy pozostała praktycznie nierozstrzygnięta. Do osiągnięcia sukcesu konieczne było wsparcie artyleryjskie, zaś polskie oddziały nie posiadały dostatecznej ilości środków ogniowych nawet na wybranych kierunkach uderzenia, mało tego, nieliczne baterie zmuszone były przerywać ostrzał w newralgicznych momentach z powodu niedostatku amunicji co wywoływało zdziwienie nawet po stronie niemieckiej, stąd załamanie natarcia.
Z drugiej strony 3 października 13 DPZmot również nie osiągnęła założonych celów, więc dowództwo niemieckie postanowiło wprowadzić całość sił 14 KZmot i koncentrycznym natarciem dwóch dywizji (13 i 29 DPZmot) rozbić polskie ugrupowanie. W efekcie 13 DPZmot posiadająca miażdżącą przewagą ogniową za sprawą polskiej waleczności nie rozbiła dywizji „Brzoza”, zaś polskie jednostki, które nie ustrzegły się rozproszenia sił i środków, dodatkowo bez należytego wsparcia artylerii i przy częstokroć nieudolnym jej wykorzystaniu, nie opanowały utraconych w końcu rubieży Serokomli, Kocka i Talczyna. Wszystko miała rozstrzygnąć druga części bitwy.
Druga faza bitwy: 4-5 października (Adamów, Gułów i Wola Gułowska)
Z uwagi na to, iż w promieniu 50-60 kilometrów brak było większego zgrupowania nieprzyjacielskiego, plan polskiego generała na 4 października zakładał stoczenie bitwy obronnej, zmuszenie 13 DPZmot do rozwinięcia całości sił, a następnie jej rozbicie. Do akcji w pierwszym rzucie przeznaczono dywizje „Brzoza” oraz „Zaza”. Następnie plan zakładał użycie ześrodkowanej 60 dywizji (dawnej „Kobryń”) do ostatecznego rozbicia nieprzyjaciela., zaś Podlaska Brygada Kawalerii miała zapewnić osłonę od nadchodzącej 29 DPZmot, którą w razie sukcesu miano rozbić w dalszej kolejności. Celem wykonania tego planu, nocą polskie siły musiały się przegrupować, co po dwudniowej walce wymagało nadzwyczajnego wysiłku, aby rano 4 października osiągnąć wymaganą gotowość. Po drugiej stronie linii frontu głównym zadaniem było zepchnięcie polskiego ugrupowania w stronę nadciągającej 29 DPZmot i zamknięcie okrążenia. Innymi słowy 4 października wszyscy zamierzali zaangażować całość sił celem ostatecznego rozstrzygnięcia.
Gen. Kleeberg posiadał świadomość podciągania posiłków przez Niemców, w związku z tym najpierw zamierzał zniszczyć 13 dywizję, a następnie uderzyć na posiłki, aby nie wpaść w okrążenie. Przeznaczył na to dzień 5 października. Problemem był dotkliwy brak amunicji, zwłaszcza artyleryjskiej, haubice miały zaledwie po 120 pocisków, armaty 75 mmm po 180, zatem nieliczne, najczęściej dwudziałowe baterie mogły udzielić wsparcia wyłącznie w krytycznych momentach. Nie było mowy o tak niezbędnej nawale ogniowej.
Gorzki smak zwycięstwa
Wedle przewidywań 13 DPZmot miała spychać polskie pododdziały w stronę nadchodzącej 29 dywizji i pod tym kątem opracowano plan bitewny. Rankiem 5 października Niemcy zachowali się zgodnie z przewidywaniami, co świadczyło o kunszcie taktyczno-operacyjnym Kleeberga. Polacy ruszyli do kontrnatarcia ze zdumiewającym hitlerowców impetem, zdobywając jak np. w Charlejowie wiele sprzętu oraz biorąc licznych jeńców. Braki ogniowe nadrabiano odwagą, co pokazał krwawy bój pod Gułowem wygrany bez wsparcia artyleryjskiego praktycznie na bagnety. 60 dywizja pułkownika Adama Eplera pokonała przeciwnika.
W wyniku polskiego kontruderzenia dowódca niemieckiej 13 dywizji zarządził odwrót wobec groźby okrążenia. SGO odniosła sukces i uzyskała warunki do całkowitego wyeliminowania nieprzyjaciela w dniu następnym. Niestety dalsza walka groziła okrążeniem ze strony nadciągającej 29 DPZmot, natomiast podstawową przeszkodą w kontynuowaniu walki okazał się całkowity brak amunicji. Takie było oblicze polskiego września – nawet w przypadku taktycznego powodzenia, wobec braku artylerii i amunicji polskie oddziały nie mogły do końca rozbić Niemców, obrona groziła morzem krwi i okrążeniem, zaś przeciwuderzenie było niewykonalne.
5 października przez cały dzień polski dowódca analizował sytuację, kalkulował, porównywał stany osobowe i uzbrojenie z czego niezmiennie wynikało że SGO ostatecznie utraciło możliwości bojowe. Kierując się więc odpowiedzialnie pojmowanym patriotyzmem, a zarazem troską o życie podwładnych żołnierzy o godzinie 19.30 wydał rozkaz złożenia broni. Na ostatniej odprawie ok. godziny 20.00 we wsi Hordzieszka gen Kleeberg powiedział:
Odnieśliśmy sukces, możemy jutro zniszczyć zupełnie 13 DPZmot. Ale za jaką cenę? Zwiążemy się walką i otworzymy drogę na własne tyły dla 29 DPZmot. Nie mamy już amunicji. Jutro, gdy od tyłu wkroczą nowe siły niemieckie, to niepotrzebna będzie śmierć naszych żołnierzy. (L. Głowacki, Działania wojenne […])
Zaś żegnając się z płk. Eplerem dodał:
Nic sobie nie mamy do zarzucenia. Zachowaliśmy honor żołnierski do końca. Kiedyś, gdy Ojczyzna zażąda od nas rachunku, będziemy mogli odpowiedzieć na każde pytanie…(A. Zawilski, Bitwy […])
Chociaż ok. 22.30 uzgodniono zawieszenie broni do 6 rano, Niemcy nie dotrzymali umowy, kontynuując ostrzał artyleryjski do godziny 1 w nocy, czemu nie należy się dziwić, skoro to jednostki XIV Korpusu (29 DPZmot) dokonały 9 września mordu na 300 wziętych do niewoli polskich żołnierzach z zemsty za poniesione straty przy szosie Ciepielów ‒ Lipsko na ziemi radomskiej. Warto jednak odnotować, co późnym wieczorem w Adamowie gen. Otto oświadczył polskiemu parlamentariuszowi z 50 DP majorowi Grabińskiemu, a mianowicie:
iż poczytuje sobie za zaszczyt, ze mógł zmierzyć się z tak bitnym przeciwnikiem. Dodał, że jego dywizja była w krytycznym położeniu i dopiero wprowadzenie do bitwy 29 DPZmot poprawiło jego sytuację. Poniosła ona straty w stanie osobowym dochodzące do 20 %, m. in. poległ dowódca artylerii dywizji i czterech dowódców batalionów. (J. Wróblewski, Samodzielna […])
W bitwie pod Kockiem polskie związki taktyczne stosowały różnorodne formy walki: natarcia, przeciwuderzenia, obronę stałą z przechodzeniem do obrony ruchowej, nadrabiając w ten sposób słabość nielicznej i pozbawionej wystarczających ilości amunicji artylerii. W toku walk posiadający zdecydowaną przewagę ogniową, uderzeniową i manewrową 14 KZmot nie rozbił ani jednego polskiego związku taktycznego. Gen. Kleeberg po prostu musiał przerwać bitwę.
SGO „Polesie” sformowała się z oddziałów tyłowo-zapasowych, rozbitków związków taktycznych, oddziałów różnych broni zamienionych na piechotę. Były to jednostki nie do końca przeszkolone, bez ćwiczeń zgrywających, sztaby tworzono ad hoc, bez przygotowania taktycznego, jednak żołnierze walczący ze zmotoryzowanymi wojskami wroga, wykazali ogromne poświęcenie, wytrwałość oraz podziwu godną ofiarność, zadając wrogowi znaczne straty w ludziach oraz sprzęcie, a jako że wówczas walczyli tylko oni, więc ich walka stała się niezaprzeczalnym symbolem bohaterstwa, żołnierskiej godności i niezłomności.
Czym zatem wytłumaczyć bitność SGO i precyzję sztabowców, które to pytanie wciąż nurtuje analityków? Gen. Kleeberg decydując na działania zaczepne wiedział o poddaniu stolicy, lecz choć z operacyjnego punktu widzenia walka nie miała sensu, rozumiał też, że to dopiero początek wojny, więc poddanie bez walki stałoby wbrew żołnierskiemu poczuciu obowiązku walki do ostatka, ponadto starcie z wrogiem traktował w kategoriach niezbędnego przygotowania do przyszłych zmagań o odzyskanie niepodległości powołanych w marcu poborowych.
Żołnierze Kleeberga byli sami wobec dwóch wrogów, bez dostaw, bez amunicji, bez wsparcia lotniczego, a przed nimi jawiła jedynie walka o honor, śmierć, kalectwo lub długotrwała niewola i nikt nie pisał o nich na facebooku,
Gdzieś w oddali
Słychać działa jęk
Słychać tupot kopyt
I szabli brzęk
Kleeberczycy, Kleeberczycy
Chwała wam i cześć!
(„Kleeberczycy” ‒ tekst piosenki zespołu Psycho Skład z Kocka)
Bibliografia:
Ludwik Głowacki, „Działania wojenne na Lubelszczyźnie w roku 1939”, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1976
Włodzimierz Wójcikowski, „Śladami ostatniej bitwy gen. Kleeberga”, Krajowa Agencja Wydawnicza, Lublin 1985
Jan Wróblewski, „Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” 1939, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej 1989
Apoloniusz Zawilski, Bitwy polskiego września, Znak 2009
Netografia:
Karol Ponikowski, „Krótka historia SGO „Polesie”, http://www.kleeberczycy.pl/wp-content/uploads/2021/11/Kr%C3%B3tka-Historia-SGO-Polesie-.pdf, dostęp: 07.03.2022 r.
Szlakiem bitwy pod Kockiem, http://pozabiurem.pl/szlakiem-bitwy-pod-kockiem/, dostęp: 13.03.2022 r.
80. rocznica Bitwy pod Kockiem,https://www.wojsko-polskie.pl/articles/tym-zyjemy-v/2019-10-07z-80-rocznica-bitwy-pod-kockiem/, dostęp:14.03.2022 r.
Inne:
„Kleeberczycy” ‒ tekst piosenki zespołu Psycho Skład z Kocka