To nie tak, że mecz z Walią nie miał stawki. Porażka relegowała Polskę do Dywizji B Ligi Narodów. Każdy inny wynik utrzymywał nas w elicie.

Czesław Michniewicz postanowił tym razem zapewnić towarzystwo Robertowi Lewandowskiemu w osobie Karola Świderskiego, na czym drużyna i sam Lewy dobrze wyszli, ale o tym za moment. Na ławce usiadł nijaki w czwartek Szymański. Poza tym w miejsce Linetty’ego selekcjoner wystawił Żurkowskiego, zaś zamiast Frankowskiego posłał do boju Bereszyńskiego. Do zmian w linii obrony nie skłonił trenera słaby występ środkowych defensorów w spotkaniu z Holandią.

Gospodarze meczu w Cardiff od początku grali agresywnie, bo to oni bardziej „musieli”. Lewandowski i Zalewski odczuli to nawet na swoich twarzach. Piłkarsko Bale i spółka nie mieli za wiele do zaoferowania, podobnie zresztą jak Polacy. Największe zagrożenie pod walijską bramką stworzył… bramkarz rywali Wayne Hennessey, który niezgrabnym przyjęciem omal nie wpakował sobie piłki do siatki. Natomiast świetny wczoraj Szczęsny musiał wykazać się po uderzeniu Daniela Jamesa. Więcej pracy golkiper Juventusu miał po przerwie.

Klasę pokazał przy chytrych strzałach Johnsona i Jamesa, poza tym bezbłędnie czytał ostatnie (w zamyśle) podania z bocznych sektorów w pole karne. Szczęsny w takiej dyspozycji będzie nam potrzebny za dwa miesiące…

Zanim jednak doszło do popisów bramkarza, Biało-Czerwoni objęli prowadzenie. Kiwior w odpowiednim momencie zagrał ze skrzydła do szukającego miejsca Lewandowskiego. Ten fenomenalnie, z pierwszej piłki, obsłużył wbiegającego Świderskiego, a napastnik Charlotte z zimną krwią wykończył tą naprawdę ładną akcję. Świder znowu potwierdził swoją przydatność.

A kto poza nim? O Szczęsnym już było. Kiwior wyrasta na najpewniejszy punkt defensywy, choć trzeba przyznać, że poprzeczka za wysoko nie wisi… Znów dobrze zaprezentował się Zieliński. Poza tym było przeciętnie, ale przynajmniej nie fatalnie. Akceptowalnie zagrał nawet Krychowiak…

Martwi to, że obejmując prowadzenie, nie potrafimy przejąć kontroli nad meczem z przeciwnikiem o zbliżonym do naszego poziomie. Wygraliśmy wczoraj dzięki świetnemu Szczęsnemu i ograniczonym możliwościom rywala. Z drugiej strony – jeśli jedynym plusem po meczu jest zwycięstwo, nie jest to chyba najgorsza perspektywa? Lepsze to, niż „momenty” w przegranych starciach z potęgami, którymi lubimy sobie poprawiać humory…

„Operację Mundial” czas zacząć, panowie piłkarze.