„Żyje się tak, jak się śni – w pojedynkę.”
Joseph Conrad „Jądro ciemności”

* * *

Najgorsze są jesienie, które walą w ryj od razu. Raz na kilka lat coś takiego się przydarza. Lekko rdzewiejące, ale jeszcze bardzo ciepłe słońce sierpnia ginie po prostu któregoś dnia za grubymi chmurami. I zaczyna się. Deszcz, pół biedy. Ale to cholerne zimno, do którego nie jesteś przyzwyczajony, i skradająca się co dzień bardziej bezczelnie ciemność, potrafią człowieka skutecznie dobić.

Znowu koc za dnia, palenie w kominku, herbata albo jakaś ładniutka buteleczka Hors d’Age z barku pani ortodontki. I jakoś się żyje się… Się żyje się…

* * *

Mimowolnie wyskakujące z ciebie słowa, których tak naprawdę nie chciałeś wypowiedzieć. Wybrzmiewały bez żadnej konsultacji z mózgiem. Wystrzelone serią na oślep kaleczyły i raniły. Same z siebie. Same? A może to był rodzaj opętania?

W tej ciszy i bezludziu przypominało mi się, wypchnięte kiedyś ze świadomości i pamięci – ze wstydu pewnie, zło, które wyrządziły. Mnie samemu też. Może przede wszystkim mnie samemu.

Może pokuta na tym właśnie polega, że sobie takie rzeczy uświadamiasz i czujesz, wręcz fizyczny, ból z zażenowania i wstydu? I nie wstydzisz się przed ludźmi, bo ich nie ma, tylko przed sobą.

* * *

Uwielbiam “ludowe etymologie” niektórych pojęć. Znałem kobietę, która PS (czyli stare poczciwe łacińskie Post Scriptum) z pełnym przekonaniem tłumaczyła jako: Przeczytaj Sobie… Ja pierdzielę!

* * *

W “Balladach i romansach” Mickiewicz był jeszcze słabiutki, nie, no nie w porównaniu z Czeczotem czy Zanem, ale z samym sobą za pięć, dziesięć lat. Czytając, co jakiś czas wychwytujesz mielizny, niedoróbki, różne pójścia na łatwiznę. Ale przez dzień, dwa po tej lekturze masz w głowie – wracają co pół minuty – przeróżne frazy z tych „niedorobionych” wierszy. Nic więcej.

* * *

„Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem”

* * *

Coraz ciszej.

 

CDN…

 

 

zdj.: Jarosław Matuszewski