i nie ma lepszego miejsca aby zamieszkać
(…tak wiem) nie powiem nic więcej
co mogło by być poczytane z melancholie
a tu psalm codzienny jest potrzebny i wiersz
dzielny co ogłosi nowa niepodległość ducha
na palcu plaster krwawej rany nie odchodź gdy jesteś
wszystko się udaje a siedem złych duchów
błąka się aby odnaleźć proroka Izajasza syna Amosa
który miewał przy – widzenia jego policzki płonęły wzruszeniem
a język połykał święte ognie niepokoju
kto wie czy z tych zbóż co drzemią w spirzchach
chleb wyda plon stukrotny
i nie zamieszkam tu na dłużej
a przecież stawiam wolne kroki odmierzam każda piędź ziemi niosącej nas
kto wie
czy dotrze pocztą z ostatnią interpretacją
włoskiego malarstwa renesansowego
i nowym wydaniem teorii przestrzeni międzyludzkiej
a wtedy już będę musiał nauczyć
sekretnego języka drzew
by opowiedzieć historię tego domu od fundamentów
aż po dach
przez który widać wszystkie ukryte gwiazdy i firmamenty